Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Małżeństwa i kapłani z Ameryki Środkowej: miłość i powołanie to codzienna decyzja [ROZMOWA]

Miłość to codzienna decyzja, aby kochać drugą osobę i być darem dla niej – mówią Mayra i Boris, małżeństwo z Gwatemali, koordynatorzy wspólnoty Encuentro Matrimonial w tym kraju.

Encuentro Matrimonial to międzynarodowy ruch propagujący wartość życia małżeńskiego, kapłańskiego i konsekrowanego oraz pomagający wzrastać jego członkom we własnym powołaniu. Jego początki sięgają 1962 r., kiedy w hiszpańskiej Barcelonie ks. Gabriel Cavo zainicjował serię konferencji dla małżeństw. Wkrótce przeistoczyło się to we wspólnotę o zasięgu międzynarodowym, szczególnie silną w krajach Ameryki Łacińskiej. Rozmawiam z Mayrą i Borisem Búcaro, małżeństwem z Gwatemali oraz ks. Carlosem Mendez, księdzem z Salwadoru, którzy dzielą się swoim świadectwem oraz informacjami na temat życia małżeńskiego i kapłańskiego w swoich krajach. Spotkałem ich przy okazji międzynarodowego zgromadzenia Encuentro Matrimonial przy bazylice Naszej Pani z Zapopan.

>>> Rodzina pokazuje miłość Boga [MISYJNE DROGI]

Piotr Ewertowski (misyjne.pl): Waszej wspólnocie towarzyszy fragment z Ewangelii św. Jana: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15,12). Wydaje mi się to bardzo mocne. Miłość Chrystusa to przecież miłość aż po krzyż. Jak można taką miłość praktykować w życiu codziennym? Jak ją rozwijać w małżeństwie, jak w kapłaństwie?

Boris: – My, jako małżeństwo, podczas zawierania tego sakramentu złożyliśmy przysięgę i poświęciliśmy się sobie nawzajem. Wiadomo, że w trakcie życia nie zawsze jest tak kolorowo. To, o co nas prosi Encuentro Matrimonial, to podejmowanie każdego dnia na nowo decyzji, aby kochać tę drugą osobę.

Ja bardzo lubię być wcześniej na różnych spotkaniach. Mojej żonie zabiera trochę więcej czasu przygotowanie się. Na początku się wściekałem, ale teraz staram się podchodzić do tego spokojniej i akceptować to. Wykorzystuję ten czas, aby zrobić coś w domu lub pomóc żonie w jej przygotowaniach.

Mayra: – Tak jak powiedziałeś, nie możemy porównywać miłości Boga z naszą miłością, ale jest to dla nas pewien drogowskaz i wzór, do którego dążymy, jako małżeństwo i jako chrześcijanie. Jak Chrystus darował nam siebie, tak my powinniśmy dawać siebie współmałżonkowi. Małżeństwo to dar dla drugiego, dar z siebie.

Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

W życiu codziennym ten dar może choćby objawiać się w prostym utrzymywaniu porządku w domu. I jednocześnie w akceptowaniu wad drugiego. Boris na przykład czasem zostawia ubrania nie na swoim miejscu. Ja, nie robiąc awantury i bez żadnego słowa, po prostu odstawiam to na miejsce. On już wtedy rozumie, że zrobił źle i przeprasza.

Ks. Carlos: – W małżeństwie ważne jest akceptowanie i rozumienie siebie wzajemnie. W przypadku mnie, jako kapłana, kochać to akceptować moich wiernych takimi, jakimi są. Kochać to rozumieć ich i widzieć, że są ludźmi godnymi miłości. To akceptować pracę, którą muszę wykonać w parafii, akceptować mojego biskupa, moich towarzyszy kapłanów takimi, jakimi są. To modlić się za nich, potrafić żyć wspólnie i dzielić się z nimi tym, co mam. To jest miłość.

Księża porzucają kapłaństwo i małżeństwa się rozpadają często z tego samego powodu – stawiamy w centrum samych siebie. Szukamy spełnienia głównie swoich zachcianek i pragnień. Ten drugi człowiek nagle się nie liczy. Tego egoistycznego modelu niestety uczy nas często kultura popularna, muzyka i telewizja.

Zadam pytanie dość osobiste i trudne. Czy trudno czasem akceptować swoich parafian i współbraci kapłanów?

Ks. Carlos: – Należy rozróżnić akceptację osoby takiej, jaka ona jest, od zła, które czasem może ona czynić, a którego akceptować nie wolno. Bóg kocha moich parafian takimi, jakimi są. Jednocześnie mogą poprawić swoje zachowanie, postępowanie, swoje nastawienie, które szkodzi innym. Kościół nikogo nie odrzuca. Przeciwnie, przyjmuje wszystkich, ponieważ wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi. Naszym zadaniem jest pomaganie im we wzroście – także poprzez zachęcanie do nawracania, korygowania swoich błędów, naprawiania swojego postępowania. Akceptacja osoby takiej, jaką ona jest, nie oznacza zostawiania jej z wadami i grzechami – oznacza cierpliwą pomoc, aby mogła zmienić swoje życie.

Jak wygląda życie kapłańskie w Salwadorze? Są jakieś szczególne trudności?

Ks. Carlos: – Jest normalne. Jak w wielu innych krajach – mamy problem odrzucenia, braku akceptacji, buntu wobec tego, co mówimy i nauczamy. Jest opór wobec tego, jak żyjemy. Dla wielu jesteśmy osobami dziwnymi, niektórzy sądzą, że nie powinniśmy istnieć.

Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Mimo to nie ma trudności z powołaniami – tak do życia kapłańskiego, jak i konsekrowanego.

Czy czasem nie jest tak, że niektórzy idą do seminarium, żeby uciec przed biedą?

Ks. Carlos: – Tak, nie jest mało takich sytuacji. Niektórzy chcą zostać księdzem, żeby mieć zapewniony byt. Idą do seminarium, żeby uciec przed problemami rodzinnymi. Te motywacje rozpoznaje się często w seminarium. Podczas formacji seminaryjnej odkrywamy nasze powołanie, a także to, że życie kapłańskie niesie ze sobą wiele zadań i wyzwań. Spośród 33 kleryków z mojego roku została nas tylko trójka!

Wydaje mi się, że małżeństwo i rodzina w Ameryce Środkowej, włączając Meksyk, nadal są silne. Biskup podczas homilii mówił o realnych zagrożeniach – tak ze strony kultury współczesnej, takich jak gender, jak i ze strony kultury ludowej, takich jak maczyzm. Jakie problemy najbardziej dotykają rodzinę w Gwatemali?

Boris: – Obecnie to zdecydowanie ideologia gender, która odrzuca rodzinę jako taką. Jej wpływ jest coraz silniejszy. Jednym z naszych zadań, jako katolickiego małżeństwa, jest krzewienie idei silnej rodziny oraz dbanie o to, aby nasza własna rodzina była zjednoczona w Chrystusie i pełna miłości, dzięki źródłu, którym jest nasz sakrament małżeństwa.

Mayra: – Szczególnie ważne i trudne jest to z perspektywy naszych dzieci. Oni, jako nowe pokolenie, żyją już pod silnym wpływem tych nowych prądów. Naszym zadaniem, jako rodziców, jest odpowiednie orientowanie ich i pokazywanie piękna rodziny.  

Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Istotne jest to, że rodzina to nie instytucja religijna, nie musi wypływać z katolicyzmu. Dlatego argumentować za rodziną i jej wartością można na sposób czysto świecki. Ważne jest, aby żyć wartościami, które dają życie i szacunek rodzinie jako głównej komórce społeczeństwa. Rodzina utworzona taka, jaką ją stworzył Bóg, złożona z mężczyzny i kobiety. Trudno jest zwłaszcza podczas tzw. Miesiąca Dumy, kiedy jesteśmy tym zalewani. Niestety, czasem Kościół nie potrafi dyskutować z tymi nurtami. Dlatego naszym zadaniem, jako rodzin, jest przeciwstawianie się im świadectwem i słowem.

Na wieś także docierają te nurty? Czy też tamtejsze rodziny mają inne problemy?

Boris: – Myślę, że w tym wypadku mamy do czynienia z „problemami tradycyjnymi”, czyli z alkoholizmem, narkomanią, z kulturą niewierności. Nie zmienia to faktu, że powoli i tam dociera ideologia gender, zwłaszcza poprzez media społecznościowe.

Poproszę o coś pozytywnego na koniec!

Boris: – Czasem pomiędzy małżonkami jest ogromny mur. Wydaje się, że nic nie jest w stanie go pokonać. Czasem żyją oni z dala od siebie. Zapraszamy takie małżeństwa na nasze spotkania weekendowe. Nierzadko się zdarza, że takie pary już po tych kilku dniach zaczynają ze sobą normalnie rozmawiać. Znów pojawia się pragnienie, aby żyć razem i tworzyć jeszcze mocniejszą więź małżeńską. Raz usłyszałem piękne słowa od pana, który twierdził, że stracił już wiarę w to, że cokolwiek może pomóc. Dodał, że się mylił i tym rozwiązaniem okazał się Pan Bóg.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze