fot. NCKultury, YouTube

Maciej Kluczka: najpierw pioruny, później kolędy? Czyli o koncercie kolęd z Barbarą Kurdej-Szatan

Cicha noc” czy „Przybieżeli do Betlejem”. Wydawałoby się, że to melodie, które będą łączyć. Jednak za sprawą koncertu kolęd w telewizji Polsat z udziałem znanych artystów i aktorów wywołały gorącą dyskusję. Dyskusję nijak pasującą do okresu Bożego Narodzenia. Mimo wszystko warto się jej przyjrzeć, bo przynosi kilka ciekawych wniosków.  

Pytanie, wokół którego toczyła się ta debata sprowadza się do tego, czy kolędy powinien śpiewać artysta, którego aktywność publiczna kłóci się z zasadami wiary. Jeśli artysta wsparł postulaty tzw. Strajku Kobiet to jego udział w koncercie kolęd zorganizowanym w kościele jest hipokryzją, zgrzytem, niesmakiem, a może niczym szczególnym? Czy kolędy może śpiewać wyłącznie osoba wierząca? Czy kolędy to tylko pieśni religijne? O próbę odpowiedzi na te pytania poprosiliśmy etyka z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego ks. Wojciecha Kućko, dominikanina i publicystę o. Pawła Gużyńskiego oraz dziennikarza Krzysztofa Kaźmierczaka. O komentarz poprosiliśmy też organizatora koncertu kolęd.  

Jedną z artystek, która kolędowała na antenie Polsatu była Barbara Kurdej-Szatan. Aktorka śpiewała kolędy w maryjnym sanktuarium na Pomorzu. Występ ten nie spodobał się wielu internautom, którzy wypomnieli jej niedawne udzielenie poparcia uczestniczkom Strajku Kobiet. „Niezwykłą atmosferę Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Mariańskim Porzeczu z 1699 roku, możecie odczuć i pokolędować wspólnie w Polsat 2” tak swój występ zapowiedziała Kurdej-Szatan. Aktorka dołączyła zdjęcie z zabytkowego kościoła, gdzie towarzyszyli jej mąż i córka. Post doczekał się wielu tysięcy reakcji, nie zawsze jednak pozytywnych. Dla wielu osób udział gwiazdy w wydarzeniu, które bardzo mocno wiąże się z aspektem religijnym, kłóci się z jej niedawną aktywnością. 

>>> Maciej Kluczka: o bardzo groźnym akcencie „Strajku Kobiet”

Krytyka widowni  

Symbolem Strajku Kobiet, w którym uczestniczyła Kurdej-Szatan stał się czerwony piorun. Niechlubnym akcentem protestów (na szczęście dość szybko zaniechanym) były akcje przerywania nabożeństw i niszczenia elewacji świątyń. „Najpierw pioruny, potem kolędy” – napisała jedna z internautek. „A co ma piernik do wiatraka?” – odpisała zaczepnie aktorka. Kurdej-Szatan później stwierdziła, że w strajkach brało udział wiele kobiet, w tym także wierzących, a postulaty protestujących nie ograniczały się wyłącznie do aborcji, ale i innych antyrządowych haseł. „Nie o wiarę chodziło w proteście, tylko o swoje prawa i próbę ubezwłasnowolnienia” – dodała. Z jej opinią nie zgodziła się inna z komentujących. „To nie jest żadne prawo, ale zabójstwo. Życie ludzkie jest święte od poczęcia” napisała. „To się nazywa hipokryzja! Proszę się zdecydować czy śpiewa Pani kolędy i obchodzi święta chrześcijańskie czy domaga się Pani prawa do aborcji” dodała kolejna kobieta. Pod postem rozgorzała ideologiczna dyskusja, w której udział wzięli zarówno zwolennicy aborcji eugenicznej, jak i jej zagorzali przeciwnicy.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Basia Kurdej-Szatan (@kurdejszatan)

O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy też organizatorów tego wieczoru. Chcieliśmy dowiedzieć się, czy przygotowując koncert spodziewali się takiej reakcji. Jak odczytują krytykę widzów? Czy te głosy mają dla nich znaczenie? Czy ta dyskusja będzie miała wpływ na organizowanie podobnych wydarzeń w przyszłości? Czy telewizja uważa, że wydarzenia takie jak koncerty kolęd mają wyłącznie aspekt artystyczny, kulturalny czy jednak powinny uwzględniać też wartości religijne? Czy dokonaliby doboru gości spotkania jeszcze raz w taki sam sposób? Do momentu publikacji artykułu nie doczekaliśmy się jednak odpowiedzi na nasze pytania*. (Po publikacji artykułu do naszej redakcji przyszła odpowiedź telewizji Polsat na nasze pytania, prezentujemy je poniżej artykułu, zapraszamy do zapoznania się).

Pytania, na które warto odpowiedzieć  

Barbara Kurdej-Szatan jest lubianą aktorką, jej występy (także w reklamach) spotykają się z przychylnym, pozytywnym odbiorem publiczności. Całe zamieszanie wokół koncertu kolęd pokazuje jeden bardzo pozytywny aspekt. Widzowie „nie kupują” przygotowywanych dla nich treści „w ciemno”. Potrafią zauważyć błędy i krytycznie podejść do sprawy. Pozytywnym aspektem sprawy jest też to, że mimo wysokiej temperatury dyskusji, w komentarzach raczej obyło się bez wyzwisk czy tzw. hejtu. Jak na tę sprawę patrzy dziennikarz, który w mediach pracuje od lat i zna ich pracę od wewnątrz? – Kolędy niewątpliwie niosą przesłanie o charakterze religijnym. Niemniej w erze kultury masowej dla wielu artystów stały się one po prostu sezonową częścią repertuaru. Są śpiewane niezależnie od indywidualnego stosunku wykonawcy do kwestii wiary czy jego przynależności do wspólnoty religijnej – mówi portalowi misyjne.pl Krzysztof Kaźmierczak z TVP3 Poznań, redaktor magazynu Telekurier.

fot. NCKultury, YouTube

Można przypuszczać, że gdyby nie to, że Strajk Kobiet i dyskusja o aborcji miały miejsce niedawno, krótko przed koncertem kolęd, to żadnej sprawy by nie było. Trudno się jednak dziwić, że dla widzów, wśród których też są katolicy, widok artystki śpiewającej kolędy w kościele mógł zderzyć się z widokiem tej samej osoby, która brała udział w niedawnych demonstracjach. A przecież jednym ze sztandarowych haseł Strajku Kobiet był postulat legalizacji aborcji. Nie ma możliwości jakiejkolwiek zmiany tego stanu rzeczy, decydowania kto może, a kto nie może śpiewać kolędy. Jedynym weryfikatorem jest indywidualny odbiorca. Akurat dla mnie osobiście odgrywa rolę to, kto wykonuje utwory o charakterze religijnym, w tym kolędy. Sprzeczność życiowej postawy danego wykonawcy z prezentowaną przez niego treścią pozbawia jego artystyczną aktywność wiarygodności, a jest ona dla mnie istotna przy pełnym odbiorze utworu, we wszystkich jego wymiarach – mówi Krzysztof Kaźmierczak, dziennikarz i autor książek. 

>>> O. Paweł Kowalski SJ: co Bóg mówi nam przez Strajk Kobiet? [ROZMOWA]

Muzyka religijna dostępna dla wszystkich  

Ks. dr Wojciech Kućko – etyk z UKSW podkreśla, że ta sytuacja nie jest niczym nowym. Wiele osób wyrażało w przeszłości i wyraża ciągle opinię, że wypowiadane słowa, śpiewane treści i wybierane utwory muzyczne powinny korespondować z postawą życiową wykonujących je artystów. Dodaje jednak, że cała historia sztuki pokazuje, że muzykę religijną, a nawet utwory sakralne, nie zawsze tworzyli, komponowali i wykonywali ludzie głęboko wierzący i praktykujący. Wspomnieć można choćby Wolfganga Amadeusza Mozarta, który z jednej strony pisał dzieła religijne, wykonywane do dzisiaj w kościołach katolickich (np. „Ave verum”, msza Requiem) z drugiej zaś był postrzegany za co najmniej zwolennika, a nawet propagatora idei masońskich, o czym można przeczytać choćby w najnowszej książce Lidii Bramani pt. „Wesele Figara. Mozart: mason i iluminista– podkreśla ksiądz doktor.

fot. unsplash

Ks. dr Kućko zaleca więc, by w osądzaniu śpiewających dzieła religijne zachować pewną ostrożność. Kiedy staje przed nami w kościele chór złożony z kilkudziesięciu artystów raczej nie zastanawiamy się nad tym, jak żyją i czym się zajmują artyści, oceniamy bowiem ich śpiew i próbujemy skupić się na utworze, by pomógł nam on w modlitwie albo refleksji religijnej – dodaje nasz rozmówca. Zastanawia się też, czy muzyka religijna i sakralna, także kolędy, nie są dla artystów szansą na odkrycie innego wymiaru rzeczywistości – transcendencji, która nie zawsze jest oczywista w codziennym życiu, także w świecie sztuki. 

>>> Akcja #NieStrajkuję – kobiety za życiem od poczęcia

Ważna nie tylko treść, ale i miejsce  

Ks. dr Kućko przypomina „List do artystów”, który w 1999 r. napisał św. Jan Paweł II. Papież wspomniał w nim, że Kościół potrzebuje sztuki, ale także sztuka potrzebuje Kościoła. „Nawet wówczas gdy artysta zanurza się w najmroczniejszych otchłaniach duszy lub opisuje najbardziej wstrząsające przejawy zła, staje się w pewien sposób wyrazicielem powszechnego oczekiwania na odkupienie” – pisał papież Polak. Dlatego potrzebny jest dialog z artystami, ze sztuką, a nawet zawarcie „nowego przymierza z artystami”, do którego wzywał już św. Paweł VI w 1964 r. wi ks. Kućko. Dodaje też, że jeśli uzna się kolędy za pewne dziedzictwo artystyczne Polaków, a nie tylko dzieła religijne, to pamiętając o szacunku dla tego dziedzictwa, nie można rościć sobie prawa do przywłaszczania śpiewu tych pieśni jedynie przez osoby wierzące. Ze wzruszenia i wyśpiewania słów kolęd u niejednego człowieka zrodziła się i ciągle może zrodzić się głębsza wiara i właściwe postawy moralne. Czas Bożego Narodzenia nie powinien być zatem okazją do budowania kolejnych murów, bo zburzył je już dawno przez swoje przyjście Jezus Chrystus – dodaje ksiądz doktor. 

fot. unsplash

Z kolei o. Paweł Gużyński zwraca uwagę na kontekst miejsca oraz na fakt, że styk sfery sacrum i profanum zawsze będzie wywoływać swego rodzaju napięcie. Koncert kolęd jest zarówno wydarzeniem religijnym, jak i kulturalnym. Niektórzy patrzą na takie wydarzenie, jak na wyłączną własność Kościoła, jak na pieśni religijne, więc czują irytację, gdy śpiewa je ktoś, kogo funkcjonowanie w życiu publicznym dalece odbiega od życia według zasad, które wyznacza religia – ocenia o. Gużyński. Dominikanin podkreśla, że należy tych ludzi zrozumieć. To jest dla nich sfera sacrum i nie chcą, by była naruszana – mówi w rozmowie z misyjne.pl. Dodaje, że kolędy nie funkcjonują jednak wyłącznie w sferze sakralnej, są częścią naszego kodu kulturowego. Co zrobić, przecież nie zabronimy innym śpiewać kolęd, prawda? pyta. Zgadza się jednak z tym, że ważne jest miejsce, w którym organizowane jest takie wydarzenie. Przypomnijmy – koncert kolęd odbył się w maryjnym sanktuarium w Porzeczu. Tworzenie dwuznaczności nie jest mądre, rozsądne ani służące jakiemuś dobro. Jak się coś organizuje, to warto różne sprawy wcześniej przemyśleć  – mówi dominikanin.  

Sprawa, jak widać, jest bardzo złożona i nie należy oceniać jej szybko oraz zerojedynkowo. Zarówno telewizja, jak i artyści powinni wsłuchać się w głos swojej publiczności. Ich ocena nie powinna być pominięta. Z drugiej strony dobrze by było, gdyby krytyczna część widowni miała na uwadze, że kolędy i pieśni religijne mogą łączyć i zbliżać nas wszystkich do Tajemnicy Objawienia. Niekiedy warto nie przeszkadzać Jemu działać. Ta gorąca dyskusja pokazała też, że wielu z nas jest świadomymi odbiorcami zarówno treści serwowanych przez mass media, jak i – i to o wiele ważniejsze – treści religijnych.  

* Odpowiedź telewizji Polsat:
Do koncertu kolęd zapraszamy różnych artystów – nie jest naszą rolą ocenianie czyjegoś światopoglądu. Jest to indywidualna sprawa każdego człowieka – odpowiada Tomasz Matwiejczuk, rzecznik Telewizji Polsat. W odpowiedzi przygotowanej dla redakcji misyjne.pl rzecznik zauważa, że „w Polsce krytykuje się niemal wszystko i każdego. Organizując różne wydarzenia, w tym np. koncert kolęd kierujemy się raczej potrzebami naszych widzów, których miliony od wielu lat zasiadają przed telewizorami i oglądają koncert kolęd”. Na pytanie, czy krytyka, którą można było usłyszeć po emisji koncertu będzie miała dla Telewizji znaczenie przy organizowaniu podobnych wydarzeń w przyszłości, rzecznik Polsatu odpowiada – Zawsze bierzemy pod uwagę opinie i oceny widzów, jednak w tym przypadku zdecydowana większość pozytywnie oceniła koncert.– Tomasz Matwiejczuk dodaje też, że w jego ocenie „nikt nie ma prawa do decydowania kto zasługuje, a kto nie na śpiewanie kolęd”.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze