Fot. Karolina Binek/misyjne.pl

Pielgrzymka to doświadczenie żywego Kościoła oraz tego, że Kościół jest młody i piękny [ROZMOWA]

Warszawska Akademicka Pielgrzymka Metropolitalna na Jasną Górę pielgrzymuje od 1981 roku z inicjatywy ks. Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Skupia młodzież i studentów warszawskich uczelni. Do tej pory wzięło w niej udział ponad 9 tysięcy osób. O tym, skąd jej popularność i jak wyglądają przygotowania do niej Karolinie Binek opowiedział ks. Mateusz Gawarski oraz Natalia Ilczuk.

Karolina Binek (misyjne.pl): Jest dzisiaj ksiądz przewodnikiem Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymki Metropolitarnej. Domyślam się więc, że księdza historia związana z pielgrzymkami jest dość długa.

Ksiądz Mateusz Gawarski: Moja historia z pielgrzymkami zaczęła się już dawno temu, gdy miałem piętnaście lub szesnaście lat i należałem do Oazy oraz byłem lektorem w swojej rodzinnej parafii. Wtedy właśnie jedna ze znajomych zaprosiła mnie, żebym poszedł z nią i innymi znajomymi na pielgrzymkę. Wiedziałem, że pielgrzymki istnieją, jednak nigdy wcześniej nie zdecydowałem się pójść na całą. Miało to miejsce dopiero w drugiej klasie szkoły średniej. Przyjechałem wtedy do kościoła akademickiego św. Anny w Warszawie. Była to dla mnie zupełna nowość. Zobaczyłem jakiś wewnętrzny dziedziniec, krużganki, obok wieżę i pizzerię. Zapisałem się do grupy brązowej, żeby iść z grupą franciszkanów, bo tam chodzili znajomi. Pamiętam, że później byliśmy na pizzy pod wieżą. I tak poszedłem i przeżyłem swoją pierwszą pielgrzymkę.

Ta pierwsza pielgrzymka coś zmieniła w księdza życiu? Była dla księdza ważna?

– Była ona dla mnie ważna, ponieważ właśnie wtedy rozeznawałem swoje życiowe powołanie. Zastanawiałem się nawet, czy nie pójść do franciszkanów. Później jednak zdecydowałem się na seminarium diecezjalne. Dziś jestem księdzem od jedenastu lat związanym ze świętą Anną. Co ciekawe, kiedy byłem na drugim roku seminarium zdecydowałem się pójść na pielgrzymkę z grupą Biało-Zieloną, która była i jest najbardziej związana z kościołem św. Anny i duszpasterstwem akademickim, o czym początkowo w ogóle nie wiedziałem. Do grupy zapisał mnie bowiem jeden z kleryków, kolega z roku. Dzisiaj z kolei mam możliwość na co dzień w służyć w tym kościele. Ale wracając do tematu pielgrzymki – po pójściu na tę wspomnianą przed chwilą przez wiele lat nie szedłem ani razu. Skończyłem seminarium, byłem cztery lata w parafii. I dopiero gdy przyszedłem do świętej Anny, zaangażowałem się bardziej w te działania. Po roku albo dwóch zacząłem chodzić na pielgrzymkę jako pomocnik przewodnika. Pomagałem wtedy księdzu Rafałowi w różnych działaniach. Później była kolejna i kolejna pielgrzymka jako pomocnik. Aż przyszedł moment, gdy ksiądz Rafał pożegnał się z duszpasterstwem, a ja przejąłem grupę Biało-Zieloną jako przewodnik. Teraz, jako rektor kościoła, od trzech lat jestem bratem przewodnikiem, czyli głównym organizatorem, który ogarnia, spaja i przygotowuje całą pielgrzymkę. Moim zadaniem jest również kontakt z proboszczami parafii, przez które przechodzi pielgrzymka oraz licznymi gospodarzami, którzy nas przyjmują. Wcześniej zawsze się z nimi spotykam i rozmawiam o naszych tegorocznych planach oraz dziękuję za ich życzliwość. Bo pielgrzymka to nie tylko pielgrzymi, którzy w niej idą. To też wielu ludzi, którzy nas goszczą na szlaku. Zbieramy od nich intencje, zabieramy je ze sobą w drogę i ofiarujemy je u tronu Jasnogórskiej Pani.

>>> Czy w Cyrku Motyli można spotkać Boga? [REPORTAŻ]

Kiedy rozpoczynają się przygotowania do kolejnej pielgrzymki? Jak wygląda to pod względem technicznym?

– Jak tylko kończy się jedna pielgrzymka, zaczynają się przygotowania do nowej. Najpierw robimy podsumowanie zakończonej pielgrzymki. Wyciągamy wnioski i zapisujemy, co warto zmienić i na co zwrócić uwagę w nowym roku akademickim. Ale taka praca systematyczna, regularne spotkania rozpoczynają się mniej więcej pół roku przed pielgrzymką. Trzeba na przykład przejechać całą trasę i sprawdzić, czy nie ma remontów na drodze oraz przekonać się, czy osoby, które przyjmowały nas wcześniej mogą to zrobić ponownie. Poza tym trzeba zamówić i kupić wiele rzeczy, na przykład leki i opatrunki, karetki lub różne przybory, np. do kierowania ruchem. Każda ze służb, która angażuje się w pielgrzymkę ma swój czas przygotowań i swoją rolę do spełnienia.

Hasło tegorocznej pielgrzymki brzmi „Idę do Ojca”. Dlaczego do Ojca, a nie do Maryi, która przecież czeka na Was na Jasnej Górze?

– To jest cytat zaczerpnięty z czternastego rozdziału Ewangelii św. Jana, z opisu, w którym Pan Jezus zapowiada apostołom swój powrót do Boga Ojca, do domu. Ta Ewangelia była naszą inspiracją. Wierzymy, że idąc za Jezusem – idziemy do Ojca, bo Jezus jest jedyną drogą do Niego. Chcemy w ten sposób odkryć ostateczny cel naszego życia. Niektórzy pytają, jak to możliwe, że idziemy do Ojca, skoro pielgrzymka prowadzi nas do Matki. Czasem bardzo się temu dziwią. I oczywiście idziemy do Maryi, ale wierzymy, że jest Ona szczególną pośredniczką, która wstawia się za nami nieustannie i wskazuje na Jezusa. Zawsze chce nam Go dać i ofiarować. W jasnogórskiej ikonie trzyma Go przecież na rękach. A sam Jezus mówi o tym, że jest jedyną drogą do Ojca. I tak się to pięknie łączy – przez Maryję do Jezusa i do Boga Ojca. Oczywiście warto też pamiętać o Duchu Świętym.

fot. Maciej Kluczka / Misyjne Drogi

Samo dojście do Boga to w sumie cel naszego życia…

– Wielu ludzi dzisiaj w pędzie świata zapomina o celu swojego życia. A jest nim właśnie dojście do Boga, do Ojca i osiągnięcie szczęścia, czyli nieba – stanu pełnego zjednoczenia z Bogiem. Sama świadomość celu sprawia, że zaczynamy chcieć nasze życie dzielić z Bogiem, budować z Nim relację. To bardzo istotne, żeby odkryć obraz Boga jako Ojca. Często jest on zniekształcony przez różne doświadczenia domowe, relacje z naszymi ziemskimi ojcami. Wielu młodych ludzi doświadcza trudności w relacji z tatą. Te rany, które w sobie nosimy, mogą zaburzyć nam właściwy Boży obraz. Potrzebujemy więc szukać prawdziwego obrazu Bogu jako Ojca, jako tego, który jest nam bliski, który nas podnosi, który jest miłosierny, który, jak w przypowieści o synu marnotrawnym, czeka na nas i cieszy się z naszej obecności. Wierzę też, że takie patrzenie na Boga może uzdrowić nasze relacje z ojcami na ziemi. Może twój tata nie dał rady cię kochać, może nie potrafił, ale pamiętaj, że, doświadczając od Boga miłości, możesz ją przyjąć, dać się uleczyć, podać dalej i wybaczyć oraz mieć w sobie nadzieję, że wszystko może się zmienić. Tak samo różne trudności, które napotykamy w pielgrzymce hartują nas, pokazują, żeby iść do przodu, żeby się nie załamywać, żeby iść za Jezusem.

>>> Społeczna Kaffka – pierwsza kawiarnia w Krakowie, w której pracują osoby z zespołem Downa [REPORTAŻ]

Co księdzu daje pójście na pielgrzymkę? Dlaczego co roku ksiądz na nią wraca?

– Pielgrzymka stwarza mi okazję do tego, żeby służyć, żeby wchodzić na drogę miłości, uczyć się przełamywania siebie, bo czasem trudno jest coś z siebie dać. A ja jako organizator na pielgrzymce często mam szansę to zrobić – pomóc innym w ich pielgrzymowaniu, zatroszczyć się o nich. Dzięki temu nie patrzę tylko na siebie, ale również na innych, poświęcam się dla nich i rozumiem znaczenie słów, że nie ma miłości bez ofiary. Poza tym dzięki pielgrzymce ja sam przez wielu ludzi zostaję obdarzony dobrocią i życzliwością. Trzecią rzeczą, którą daje mi pielgrzymka, jest doświadczenie żywego Kościoła oraz tego, że Kościół jest młody i piękny. Na pielgrzymce jest szczególna atmosfera braterstwa. Mówimy do siebie wtedy „bracie, siostro”. Łączy nas wspólna wiara i wspólny cel. To wtedy doświadczam bardzo żywej wspólnoty. Czasem można mieć poczucie, że w Kościele jest mniej ludzi, mniej młodzieży albo że Kościół to tylko księża, a pielgrzymka zbudowana jest na osobach świeckich młodych, którzy chcą być razem. Pielgrzymka to więc doświadczenie bardzo żywiołowego, młodego Kościoła, którego nie spotka się w żadnym innym miejscu.

Natalia Ilczuk

Jak zaczęła się Twoja historia z pielgrzymką?

– Na pielgrzymce byłam pięć razy. Zaczęło się od grupy Biało-Żółtej, która związana jest z Duszpasterstwem Sandał działającym w kościele przy Placu Zbawiciela. Jest to duszpasterstwo dedykowane głównie studentom Politechniki Warszawskiej, ponieważ jestem absolwentką tej uczelni, to właśnie tak do niego trafiłam. Szłam z tą grupą kilka razy, ale na początku nie na całą długość pielgrzymki. Zaczynałam od kilku dni, żeby zobaczyć na czym polega pielgrzymowanie i sprawdzić się, czy dam radę fizycznie. Z czasem pożegnałam sandałową grupę i przeszłam do grupy Biało-Zielonej. Każda z grup ma inny charakter, inaczej jest prowadzona. W tym roku należę do służb zaopatrzenia i będę jechała przez całą trasę samochodem przy grupie ze względu na kontuzję kostki. Moim zadaniem będzie zrobienie zakupów dla całej grupy na wspólne śniadania i kolacje.

Jak to się stało, że dzisiaj jesteś aż tak bardzo zaangażowana w tę pielgrzymkę?

– W pielgrzymkę zaangażowanych jest bardzo wiele osób. Jest wiele służb, których nie widać, ale widać ich niesamowitą pracę. Jeżeli tylko ktoś ma ochotę pomóc, to na pewno znajdzie dla siebie odpowiednią przestrzeń, w której może zrealizować swoje talenty. Ja znalazłam takie miejsce, dlatego się zaangażowałam. Oprócz służby zaopatrzenia, w tym roku byłam odpowiedzialna za napisanie tekstu utworu promującego pielgrzymkę pt. „Jesteś”. Była to ciekawa przygoda, a sam utwór powstał jako piosenka wykonywana przez moją wspólnotę muzyczną Brighter Day, działającą przy Duszpasterstwie św. Anny w Warszawie. Zagraliśmy go raz, drugi, trzeci podczas Mszy Świętych i ku naszemu zaskoczeniu, wierni zaczęli nas dopytywać, gdzie mogą posłuchać tego utworu, na co odpowiadaliśmy, że przepraszamy, ale gramy to tylko na żywo. W odpowiedzi na te prośby, postanowiliśmy nagrać i wrzucić do Internetu. Kiedy pomysł wszedł w etap realizacji, razem z kolegami zaczęliśmy dokładać więcej instrumentów, zmieniać linię melodyczną. Gotową wersję usłyszał ksiądz Krystian, który jest opiekunem mojej ww. wspólnoty i zaproponował nam, żeby ten utwór promował tegoroczną pielgrzymkę. Nigdy wcześniej nie było takiej sytuacji, od zawsze był jedynie hymn przygotowywany co roku przez Grupę Brązową. Tak jak już wspomniałam, jeżeli tylko ktoś ma chęci i wyjdzie z propozycją, inicjatywą, myślę, że na pielgrzymce oraz ogólnie w duszpasterstwie, zawsze znajdzie się przestrzeń na zaangażowanie i realizację tych pomysłów.

Mimo wszystko „Jesteś” w jakiś sposób nawiązuje do hasła tegorocznej pielgrzymki.

– Gdy usłyszałam hasło „Idę do Ojca” i wyjaśnienie Księdza Rektora, to było dla mnie jasne, że jest ono bardzo spójne z tekstem piosenki. Ja napisałam: „Jesteś obok mnie, jesteś Przyjacielem mym, jesteś mą Nadzieją, ja dzieckiem Twym”. W tym tekście stawiam się w pozycji dziecka wobec ojca i opisuje relację z nim. W „Jesteś” można odnaleźć Ojca jako Boga. Wiele osób interpretuje ten utwór jako opis ich własnych relacji. Druga zwrotka natomiast jest wyjaśnieniem całej piosenki. To ona daje nadzieję. „Pomóż pamiętać mi o tym, że Ktoś kocha mnie. I pomóż uwierzyć Ci, że to właśnie jesteś Ty”. Chciałabym, żeby odbiorcy interpretowali ją jako wskazówkę, pomoc w chwilach zwątpienia. Może to też być modlitwa, prośba, abyśmy nie zostawali sami ze swoimi problemami, tylko uwierzyli, że Bóg jest naszym największym Przyjacielem, naszym Wsparciem. Wystarczy, że przyjdziemy do Niego, jak małe dzieci do ojca.

Jak pisało się tę piosenkę? Jak przebiegał cały proces twórczy?

– Pamiętam doskonale moment powstania tego utworu. Siedziałam w pokoju, miałam przygaszone światło i gorszy dzień. Z natłokiem myśli w głowie oraz z wieloma emocjami, po prostu wzięłam kartkę, długopis i zaczęłam pisać. Dla mnie samej jest to ciekawe, bo wcześniej pisałam, ale wiersze. Pisze się je trochę inaczej. Mają luźniejszą formę. Piosenkę, według mnie, tworzy się trudniej, ponieważ musi być melodyczna, ważna jest poszczególna liczba sylab, musi być powtarzalny refren. Ja nie jestem w tym profesjonalistką, tylko amatorką, bez żadnego przygotowania. Podczas pisania kieruję się głównie emocjami. Tekst do „Jesteś” powstał w około 15 – 20 minut. Myślę, że ważne jest to, że pisałam ten utwór właśnie w takiej chwili. Dzięki temu jest to autentyczne. Moim zdaniem nostalgiczna muzyka tego utworu jest dopełnieniem treści piosenki.

>>> „Siłę mamy od Boga”. Ania i Dawid siedem razy stracili dziecko. Dziś są rodzicami Meli [ROZMOWA]

Co czujesz, kiedy ta piosenka jest wykonywana? Domyślam się, że masz wtedy dużo emocji.

– Moje emocje zależą od momentu, w którym piosenka jest grana. Na początku każde wykonanie wywoływało we mnie wzruszenie i łzy. Teraz już jest troszkę inaczej. Uczestniczyłam w całym procesie tworzenia, dokładania kolejnych instrumentów i zmieniania melodii, to wszystko żyło we mnie na bieżąco. Doświadczałam wtedy różnych emocji, od szczęścia, wzruszenia, dumy, przez wstyd, a nawet brak odwagi. Zastanawiałam się, czy będzie się to komukolwiek podobać. Była to dla mnie lekcja wychodzenia ze strefy komfortu, ale wiedziałam, że chcę, że warto dla tych ludzi, którzy przyszli i powiedzieli, że będą się modlić tym utworem. Podczas tworzenia całej aranżacji, działy się małe cuda, np. zamarzyłam sobie flet poprzeczny, ale nie znałam nikogo, kto gra na tym instrumencie. Finalnie przyjeżdżała do nas siostra naszej saksofonistki, która mieszka wiele kilometrów od nas, aż na południu Polski. Takich chwil było więcej. W obecnym momencie wciąż mogę się wzruszyć, gdy słyszę ten utwór, ale też zwracam uwagę na technikę wykonania, jestem zaciekawiona każdą interpretacją muzyczną.

Co Tobie daje takie już bardzo aktywne uczestnictwo w pielgrzymce?

– Właściwie to samo, co Księdzu Mateuszowi. Dodatkowo, dla mnie pielgrzymka to ludzie, to relacje. Przez te dziesięć dni żyję w dużej społeczności, w jednej wielkiej rodzinie. Są to też rekolekcje i sprawdzenie siebie, swojej wiary, swojego serca w praktyce. Jakim się jest człowiekiem dla drugiego brata i siostry wtedy, gdy jest ciężko, gdy boli, gdy jest się zmęczonym. Pielgrzymka dla mnie to odpowiedź w praktyce, czy naprawdę potrafię kochać.

Rozmowa została przeprowadzona 26 lipca 2024 roku, przed wyruszeniem pielgrzymki

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze