Nie bać się różnic
– Nie bójmy się różnic! Jednego mamy Ojca, a my jesteśmy braćmi. (…) jeśli będziemy dyskutować między sobą, niech to będzie tak jak między braćmi, którzy natychmiast się godzą ze sobą. Zawsze wracajmy do braterstwa – powiedział niedawno Ojciec Święty.
W ostatnim czasie byliśmy świadkami spotkania papieża Franciszka z wyznawcami buddyzmu. Podczas pielgrzymki do Birmy odwiedził on Pagodę Światowego Pokoju – jedną z najbardziej czczonych buddyjskich świątyń w Azji południowo-wschodniej. Świat obiegły zdjęcia papieża w towarzystwie buddyjskich mnichów, a orędzie skierowane do liderów religijnych Birmy wyrażało przekonanie o wspólnej płaszczyźnie, na której chrześcijanie i buddyści mogą budować owocny dialog.
Papież wskazał, iż tym, co łączy nasze tradycje duchowe, jest droga oparta na współczuciu i miłości, a stojącym przed nami wyzwaniem jest pomoc ludziom w otwarciu się na transcendencję. „Poprzez nauki Buddy oraz gorliwe świadectwo wielu mnichów i mniszek – mówił Franciszek – mieszkańcy tej ziemi zostali uformowani ku wartościom cierpliwości, tolerancji i szacunku dla życia, a także duchowości wrażliwej i głęboko szanującej nasze środowisko naturalne. (…) W prawdziwej kulturze spotkania wartości te mogą umocnić nasze wspólnoty i dopomóc w rozjaśnieniu jakże potrzebnym światłem całego społeczeństwa”.
Podczas międzyreligijnego spotkania papież zwrócił się także do przedstawicieli różnych religii: „Nie bójmy się różnic! Jednego mamy Ojca, a my jesteśmy braćmi. (…) jeśli będziemy dyskutować między sobą, niech to będzie tak jak między braćmi, którzy natychmiast się godzą ze sobą. Zawsze wracajmy do braterstwa”.
Słowa Franciszka być może wzbudziły wątpliwości oraz pytania, czy otwartość ta nie ma charakteru jedynie dyplomatycznego, a piękne zdania nie służą tylko budowaniu dobrych relacji. Wszak buddyzm i chrześcijaństwo to odległe od siebie systemy religijne, opierające się na innych założeniach, posiadające inną soteriologię i odmienny obraz człowieka. Wiele środowisk katolickich wskazuje na niemożność pogodzenia wartości buddyjskich z chrześcijaństwem i ostrzega przed zagrożeniami płynącymi z tej dalekowschodniej religii. Szczególnie kontakt z medytacją buddyjską czy wizerunkami Buddy ma narażać na różne zniewolenia duchowe. Słysząc te ostrzeżenia, dobrze jest jednak zdać sobie sprawę, że świat zachodni spotyka się najczęściej nie z samym buddyzmem, ale różnymi ruchami pseudoreligijnymi bazującymi na jego technikach. To one chcą być przeciwwagą dla chrześcijaństwa, podczas gdy główni duchowi mistrzowie buddyzmu, jak Dalajlama XIV, odradzają odrzucanie swoich tradycji religijnych. Jednak w przekonaniu wielu katolików buddyzm to nie tylko obca religia, ale realne zagrożenie duchowe. Czy w tej sytuacji można doszukać się wspólnej płaszczyzny i prowadzić dialog? Czy w naukach Buddy i przykładzie jego życia chrześcijanie mogą odnaleźć aktualne dla siebie wartości?
Okazuje się, że zarówno współcześnie, jak i w przeszłości podejmowane były takie próby. Życiorys Siddarthy Gautamy odpowiadał chrześcijańskim ideałom. Najlepiej pokazuje to powstała we wczesnym średniowieczu legenda o Barlaamie i Jozafacie, w której Budda potraktowany został jako… chrześcijański święty! Marco Polo natomiast przekazał o nim następującą relację: „Czynił on liczne umartwienia, jakby był chrześcijaninem, jeśli byłby on nim, byłby zapewne wielkim świętym ze względu na swoją dobroć i swoje postępowanie”. Pierwsze zaś chrześcijańskie świadectwo pochodzi od Klemensa Aleksandryjskiego, który w swych pismach wspomina o Buddzie, czczonym ze względu na swoją wielką świętość jako bóg.
Romano Guardini, jeden z najwybitniejszych teologów XX wieku, pochylając się nad postacią Buddy stwierdza, iż „człowiek ten stanowi wielką tajemnicę”. Wyraża przekonanie, że „Budda będzie tym ostatnim, z kim chrześcijaństwo winno się skonfrontować. Nikt bowiem jeszcze nie powiedział, co oznacza on z chrześcijańskiego punktu widzenia”.
Kościół, który nie odrzuca nic z tego, co w innych religiach prawdziwe jest i święte, w soborowej deklaracji Nostra aetate dostrzega i wskazuje wartości obecne w buddyzmie:
„Buddyzm, w różnych swych formach, uznaje całkowitą niewystarczalność tego zmiennego świata i naucza sposobów, którymi ludzie w duchu pobożności i ufności mogliby albo osiągnąć stan doskonałego wyzwolenia, albo dojść, czy to o własnych siłach, czy z wyższą pomocą, do najwyższego oświecenia”.
Wspólną płaszczyzną chrześcijaństwa i buddyzmu jest zatem prymat ducha nad światem materialnym, a także system etyczny. Budda jako korzenie wszelkiego zła wskazywał pożądliwość, gniew i ignorancję, a Pięć Przykazań buddyjskich zakazuje zabijania, kradzieży, kłamstwa, rozwiązłości oraz przyjmowana środków odurzających. Chrześcijaństwo powinno również dowartościować ideał miłosierdzia, wyrażający się w postaci bodhisatwy, doskonale poświęcającego się dla dobra wszystkich istot czujących.
W buddyzmie brak jest koncepcji osobowego Boga, ogromną jednak wagę posiada pojęcie Karuna (Miłość, Współczucie – pisane świadomie z wielkiej litery). Znaczenie to najlepiej oddają słowa Dalajlamy XIV: „Jeśli Bóg jest Miłością, to i ja wierzę w Boga”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |