Fot. domena publiczna/unsplash

Nie ma dobrego i złego kleru. Jest Kościół 

Nie da się ukryć, mamy w Kościele kryzys. Ale jestem spokojna, ponieważ nie zniszczy on Kościoła. Cieszę się, że o pewnych kwestiach zaczyna się mówić i że ta dyskusja pozwała na wyciągnięcie konkretnych wniosków.

Po głośnym filmie Wojciecha Smarzowskiego, a w zasadzie jeszcze przed jego premierą, rozpoczęła się dyskusja na temat nie tyle samej produkcji, co obecnej sytuacji duchownych w Kościele. Po filmie w mediach społecznościowych popularnym tagiem stał się #dobrykler. Przeglądając Twittera, natknęłam się na wiele fotografii księży, którzy oddawali swoje życie w służbie Bogu i ojczyźnie, bądź zostali błogosławionymi czy świętymi.

Nie lubię takiej polaryzacji. W każdym środowisku znajdzie się ktoś, kto to środowisko w jakichś sposób ośmiesza bądź gorszy. Nawet wśród duchownych. Każdy człowiek jest inny. Niektórzy są bardziej podatni na złe wpływy czy po prostu słabsi. Tak samo jest w Kościele i duchowieństwie. Oglądając zdjęcia bohaterskich księży, którzy ginęli w powstaniu warszawskim czy w ogóle podczas II wojny światowej nie rozumiałam, czemu ma służyć takie porównanie. To oczywiste, że byli i są księża, którzy swoją postawą przyciągają ludzi do Kościoła i tacy, którzy wywołują skandale swoim zachowaniem. Nie zrozumiałam jednak tego, po co dzielić Kościół na „dobry” i „zły” kler. Wedle tezy, iż film Smarzowskiego „atakuje Kościół”, należy sobie postawić pytanie: kto go atakuje? Skoro przedstawione w nim wątki nie są fantazją reżysera, może problem tkwi gdzieś głębiej?

– Ten film nie zrobi Kościołowi żadnej większej szkody, niż te szkody, które Kościół już ma porobione. Uważam wręcz, że może ten film pomoże Kościołowi – mówił o. Adam Szustak OP w swoim vlogu, który obejrzany został przez prawie milion osób.

– Poszedłem, powiem tak szczerze, z myślą: A może jednak reżyser ma mi coś do powiedzenia? (…) Może nawet więcej: Pan Bóg chce mi coś powiedzieć przez ten film? Nie wnikam, jakie były intencje, przez jakie środowiska, czy na zamówienie, czy nie zamówienie, czy jakoś w politykę to wplątane – nie wnikam w to i nie wnikałem, idąc na ten film. Zostawiałem to wszystko na boku. Szedłem właściwie z tą myślą: czy coś chce mi wręcz Pan Bóg powiedzieć? – mówił bp Andrzej Czaja po obejrzeniu filmu. Dodał potem: – jako biskup niestety to też stwierdzam, że czasem z taką patologią też mam do czynienia i za tym bólem i buntem przede wszystkim rodzi się jakaś taka jeszcze większa mobilizacja do tego, żeby jeszcze więcej się zatroszczyć o świętość życia kapłanów – mówił.

– Być może boimy się zgorszyć wiernych, a może nie chcemy „stracić twarzy”, ale zdecydowanie zbyt rzadko stajemy w prawdzie o tym, że jesteśmy grzesznikami. Takimi samymi grzesznikami jak ci, którym posługujemy. Choć im przypominamy o tym zdecydowanie częściej (…). Dlaczego film, który to pokazuje staje się taką sensacją? Właśnie dlatego, że udawaliśmy, że to nie jest nasz problem – napisał felietonista, ks. Łukasz Kachnowicz na portalu Aleteia.

Cały szeroki problem nadużyć, o którym teraz się mówi głośno, chyba po raz pierwszy w historii Kościoła, ma jeden bardzo ważny aspekt. Szatan, pokazując nam fakty, oskarża nas. A Chrystus usprawiedliwia. 

Ale teraz jawną się stała sprawiedliwość Boża, niezależna od Prawa, poświadczona przez Prawo i Proroków. Jest to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich, którzy wierzą (Rz 3,21-22).

Nie ma dobrego i złego kleru. Jest jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze