Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

„Nie oddzielam życia najbardziej szarego od ideałów”. Błogosławiona Natalia Tułasiewicz

„Chcę wystudiować sobie świętość na ziemi, codziennym wysiłkiem dnia. Nie oddzielam życia najbardziej szarego od ideałów, ku którym podążam. Wszystko praca, nauka, sen, przyjemność, jedzenie wszystko wciągam w swój program doskonalenia się” – pisała w swoich dziennikach błogosławiona Natalia Tułasiewicz.

Natalia Tułasiewicz została ogłoszona błogosławioną jako jedna spośród 108 męczenników za wiarę w czasie II wojny światowej. W czasie spotkania Duszpasterstwa Kobiet Archidiecezji Poznańskiej, 10 kwietnia, krewna błogosławionej – Natalia Tułasiewicz-Wala – opowiedziała o jej życiu i świętości w codzienności.

W 2022 roku, na wniosek środowisk nauczycielskich, bł. Natalia Tułasiewicz została przez Watykan ogłoszona patronką polskich nauczycieli.

>>> Dla Boga nauczam i kształcę – mówiła bł. Natalia Tułasiewicz. Jest patronką polskich nauczycieli

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Dzieciństwo i częste przeprowadzki

Ojciec Natalii – Adam – młodość spędził w Krakowie. Zaczął pracę w państwowej służbie cywilnej (austriackiej), na prowincji. Jako strażnik skarbowy, a potem zastępca asystenta celnego, często musiał zmieniać miejsce pobytu. W 1894 r. Adam Tułasiewicz poznał Amalię Natalię i pobrali się osiem lat później. Zamieszkali w Żywcu. Tu w 1904 roku urodziła się ich najstarsza córka Maria. W 1906 roku przenieśli się do granicznego Kaniowa Dankowskiego, w warunki surowe i prymitywne. Na czas kolejnej swej podróży służbowej Adam wywiózł swą żonę do Rzeszowa do jej siostry, ponieważ wiedział, że w miejscowości, w której mieszkali nie było nikogo, kto pomógłby żonie w porodzie. Tam, 9 kwietnia, urodziła się Natalia. – Co ciekawe, dzisiaj w Rzeszowie jest bardzo duża grupa osób i duszpasterstwo nauczycielskie, które propaguje kult błogosławionej Natalii i bardzo przyczyniło się do tego, że Natalia jest patronką polskich nauczycieli – mówiła Natalia Tułasiewicz-Wala. Potem na świat przychodziły kolejne dzieci, a rodzina przeniosła się do Krakowa.

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Bł. Natalia od urodzenia była bardzo słaba i chorowita. – Nie mogła być od razu zapisana do szkoły i miała na początku nauczanie indywidualne. Wówczas nauczycielka zauważyła, że Natalia przejawia bardzo duże zdolności do nauki – opowiadała krewna błogosławionej. Kształciła się, dzięki staraniom rodziców, w dobrych szkołach. Naukę rozpoczętą w Kętach, tam bardzo szybko nauczyła się czytać. Była bardzo dobrą uczennicą. Mimo że po zakończeniu I wojny światowej Adam – ojciec Natalii – awansował w pracy, nie był w stanie utrzymać rodziny. Nadzieję na poprawę trudnej sytuacji materialnej widział w przeprowadzce do Wielkopolski, uznał, że łatwiej tu będzie o kolejny awans i poprawę warunków życia. W ten sposób w 1921 roku rodzina Tułasiewiczów przeprowadziła się do Poznania i zamieszkała najpierw przy ulicy Ogrodowej, a później przy ulicy Śniadeckich. – Dziadkowie bardzo dbali o to, aby w domu się dużo czytało, śpiewało, po prostu szanowali kulturę. Bardzo dbano o rozwój dzieci – opowiada pani Natalia.

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Niełatwa młodość i pytania o sens życia

W Poznaniu uczęszczała do szkoły sióstr urszulanek. Była bardzo dobrą uczennicą, działała także w szkolnej Sodalicji Mariańskiej. Przeszła operację, ponieważ chorowała na gruźlicę naczyń limfatycznych. Na rekonwalescencję została wysłana do rodziny, tam bardzo zaprzyjaźniła się z kuzynką, która cierpiała na ciężką depresję. W czasie pobytu Natalii u rodziny kuzynka umierała na skutek przyjmowanych leków, jak i samej choroby. Przyszła błogosławiona bardzo to przeżyła i już wtedy zaczęła sobie zadawać pytania o sens życia. Już wówczas, jako szesnastolatka, odpowiedziała sobie, że ten sens jest tylko w Bogu.

Studiowała polonistykę. W czasie studiów angażowała się w Kole Polonistów. Było to środowisko bardzo prężne, skupiające wiele późniejszych znanych osobistości, ale przy tym niezwykle zróżnicowane ideowo, ze sporym udziałem lewicujących liberałów. Ogromne znaczenie miał dla kształtowania jej kultury intelektualnej związek z Jankiem, prezesem Koła Polonistów.

– Natalia była związana z Jankiem przez osiem lat. Łączyła ich pasja do literatury. Pod tym względem byli bratnimi duszami. Bardzo dużo korespondowali ze sobą. Niestety, żadna korespondencja między nimi się nie zachowała, ale zachował się spis listów, które Natalia dostała od Janka. Z niego wynika, że tych listów było 314. Wiemy jednak, że była to miłość niełatwa, jak sama Natalia pisała, był to dla niej czas burzy i naporów, ponieważ Janek był osobą komunizującą, a ona katoliczką odrzucającą idee komunistyczne. Po ośmiu latach Natalia odeszła od Janka. Myślę, że nie z przyczyn światopoglądowych, ale z powodu różnic osobowościowych między nimi – mówiła krewna błogosławionej. Natalia Tułasiewicz z własnego wyboru podjęła decyzję życia w samotności.

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

„Nie oddzielam życia najbardziej szarego od ideałów”

Samodzielnie i odważnie szukała swej własnej drogi ku świętości. „Chcę wystudiować sobie świętość na ziemi, codziennym wysiłkiem dnia. Nie oddzielam życia najbardziej szarego od ideałów, ku którym podążam. Wszystko, praca, nauka, sen, przyjemność, jedzenie, wszystko wciągam w swój program doskonalenia się”.

– Pragnienia duchowe, pragnienia zjednoczenia się z Panem Bogiem potrafiła przekuć w codzienną rzeczywistość. Wszystko było dla niej jednym. Chciała, by jej życie było odbiciem światła pana Boga i chciała oddziaływać w ten sposób na innych ludzi. Można więc powiedzieć, że miała taki bardzo kobiecy sposób odbierania piękna świata, bo my kobiety w taki sposób często patrzymy, ale potrafiła także ten świat opisać, przekazać nam, żebyśmy się tym inspirowały – mówiła pani Natalia Tułasiewicz-Wala.

Potrafiła cieszyć się życiem, podziwiać jego piękno. Często podróżowała. Mawiała, że ma w sobie coś z Wikinga. Była w Wilnie, płynęła Batorym do Norwegii, brała udział w uroczystościach kanonizacyjnych św. Andrzeja Boboli w Rzymie. Zwiedziła wówczas m.in. Wenecję, Asyż, Florencję. Błogosławiona mówiła, że dla „Boga wychowuje i kształci”. Ambitna, otwarta intelektualnie na świat. Świadoma, że nadchodzą ciężkie czasy dla Polski, przygotowywała młodzież do sprostania trudnym wyzwaniom, jakie niesie przyszłość.

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

„Czas cennych, choć trudnych rekolekcji”

Na początku wojny, we wrześniu 1939 roku, w bombardowanym Poznaniu, nie czekając na dyspozycję kuratorium, Natalia zorganizowała prowizoryczną, podwórkową szkółkę dla dzieci. W listopadzie 1939 roku rodzinę Tułasiewiczów wysiedlono z mieszkania przy ul. Śniadeckich do obozu przesiedleńczego na ul. Głównej, by stąd wagonami bydlęcymi wywieźć ich do Ostrowca Świętokrzyskiego. – Tam wysadzono ich w szczerym polu, bez niczego. Rodzinę Tułasiewiczów przygarnęła żona kolejarza, ale Natalia dążyła do tego, by jak najszybciej znaleźć pracę, by rodzina mogła zmienić miejsce zamieszkania i się uniezależnić – opowiadała krewna błogosławionej. Z Ostrowca Świętokrzyskiego przeniosła się więc do Krakowa, ponieważ tam poprzez Ośrodek Tajnego Nauczania przy Szkole Sióstr Urszulanek na ul. Starowiślnej w Krakowie mogła zdobyć pracę i w ten sposób utrzymywać rodziców i rodzinę. W czasie pracy odwiedzała swoje uczennice, by wojna „nie wyjałowiła ich dusz z poczucia piękna i dobra”.

Okres wojny tratowała jako „czas cennych, choć trudnych rekolekcji”, czas pogłębiania życia duchowego. Gotowa wewnętrznie do złożenia Panu Bogu ofiary z życia, podjęła się bardzo ryzykownej misji. W 1943 roku zgłosiła się jako wolontariuszka do Niemiec, na roboty, w roli konspiracyjnego pełnomocnika Delegatury Rządu i wysłannika Wydziału Duszpasterskiego podziemnej organizacji „Zachód”. Pozytywnie zweryfikowana, przeszkolona przez AK trafiła do fabryki „Pelicana” zamienionej na fabrykę zbrojeniową w Hanowerze, by pomagać robotnicom przymusowym. Po wielu godzinach codziennej, ciężkiej pracy fizycznej organizowała katechezy, lekcje języka polskiego, ale także nabożeństwa z duchowym przyjęciem Komunii świętej.

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

 „W kwietniu 1944 roku, po wizycie nieostrożnego kuriera z Polski, aresztowano Natalię. Wzięto ją na zeznania wstępne w więzieniu w Hanowerze, potem osadzono w gestapowskim więzieniu w Kolonii, w jednoosobowej celi, w której siedziało pięć́ kobiet. Nawet w skrajnie trudnych warunkach (całkowity zakaz opuszczania celi, duchota, głód, wszystkie miały świerzb i wszy) nie przestała być nauczycielem, świadkiem wiary. Z zeznań́ więźniarek wynika, że Natalię brano na przesłuchania, bito, torturowano i katowano do krwi” – pisała w liście Janina Domagalska, pracownica przymusowa w Hanowerze, do siostry Natalii – Zofii Wojnarowiczowej. – Jest też takie wspomnienie z tego więzienia, kiedy po bardzo ciężkim przesłuchaniu wciągnięto Natalię do celi. Koleżanki usłały jej płaszcz, żeby mogła się położyć, ale Natalia najpierw uklękła i adorowała pana Jezusa – opowiada krewna błogosławionej.

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Z Kolonii, jesienią 1944 roku, z wyrokiem śmierci wywieziono Natalię do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. – Obóz ten był szczególny, ponieważ tam zsyłano kobiety za konspiracje, często był to „kwiat inteligencji polskiej”. W obozie tym Natalia od razu trafiła do bloku chorych. Wiemy ze świadectw ludzi, że kiedy nie trawiła jej gorączka, chodziła od łóżka do łóżka i modliła się z ludźmi. Tam także przygotowywała Misię i Krysię do malej matury. Krysia nie przeżyła obozu, a Misia napisała wspaniałe wspomnienia o niej – opowiada pani Natalia.

W Wielki Piątek 30 marca 1945 roku wyselekcjonowano ją do gazu. Następnego dnia, w Wielką Sobotę̨, Niemcy rozbierali komin krematorium, ponieważ alianci i Rosjanie stali już̇ u bram obozu.

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze