fot. EPA/ALI HAIDER

Niewierzących o Kościele rozmowy [KOMENTARZ] 

W mediach społecznościowych widać dzisiaj bardzo wyraźnie, jak osoby publiczne lub zupełnie anonimowe krytykują w Kościele to, czego w nim nie ma. Walczą ze swoimi wyobrażeniami o Kościele, sugerując, że katolicy mają podane do wierzenia jakieś absurdalne twory intelektualne. Tak nie jest. 

Szanuję tych, którzy podejmują decyzję o odejściu z Kościoła. Nie rozumiem, ale szanuję. Wolałbym jednak, żeby osoby, które nie mają pojęcia o Kościele i jego nauczaniu nie wypowiadały się na jego temat. Bo o ile merytoryczna dyskusja jest zawsze bardzo wskazana, to snucie opowieści na temat swoich wyobrażeń na temat tego, co Kościół głosi kończy się zazwyczaj źle. Z jednej strony osoba siłująca się z terminami, o których nie ma pojęcia przynajmniej ociera się o kompromitację, a z drugiej strony szerzy nieprawdę lub w najlepszym razie półprawdy na temat Kościoła. 

Słuszna krytyka 

Na Kościół w ostatnich latach spadła fala krytyki. W dużej mierze była to krytyka uzasadniona. Postępowania wykazały, że w niektórych przypadkach system reagowania na krzywdę, zwłaszcza osób nieletnich, nie funkcjonował prawidłowo (albo wcale nie funkcjonował). Ojciec Adam Żak SJ, koordynator ds. ochrony dzieci i młodzieży przy KEP, na naszych łamach mówił wprost, że nie jest to kwestia jedynie czarnych owiec, ale źle działającego systemu. Dzisiaj Kościół próbuje te krzywdy naprawiać, ale też wychodzi to różnie. I choć widać coraz większą świadomość problemu i wolę właściwego reagowania na przestępstwa seksualne, to do zrobienia jest ciągle bardzo wiele. Rozumiem i podzielam głos tych, którzy zniecierpliwieni powtarzają potrzebę Kościoła transparentnego, wiarygodnego i troszczącego się o wiernych. Nic dziwnego, że opinia publiczna i publicyści chcą piętnować to, co w Kościele jest złe. Sam wielokrotnie na ten temat pisałem.

>>> Kryteria pozostawania w jedności z Kościołem powszechnym [DOKUMENT]

Nie wolno zadawać pytań? 

Problem pojawia się wtedy, kiedy publicznie komentowane jest nauczanie Kościoła w sposób rażąco niekompetentny. Kilka dni temu miałem okazję posłuchać podkastu Magdy Mołek z Jolą Szymańską i Piotrem Vienio Więcławskim. Prowadząca na początku rozmowy zapytała, czy któryś z uczestników rozmowy jest wyznawcą wiary rzymskokatolickiej. Okazało się, że nikt. Cóż. Znakomity punkt wyjścia, żeby o Kościele porozmawiać. Oczywiście każdy ma prawo do swoich odczuć, wrażeń i poglądów na temat Kościoła. Tyle że dzisiaj mamy wyraźny problem z oddzielaniem opinii od faktów. Było to niestety widoczne w tej dyskusji. 

– Niektóre religie mają sztywne doktryny i tam nie wolno zadawać pytań. Przykład: Bóg stworzył świat w siedem dni. Naukowiec, który się zajmuje skałami stwierdzi, że nie jest to możliwe. I jest problem dla nauczania Kościoła – stwierdził Piotr Więcławski, sugerując, że nauka jest nie do pogodzenia z wiarą. Jola Szymańska próbowała ratować sytuację i zaczęła temat metafor religijnych, ale nie był on w żaden sposób rozwinięty.

fot. catophic

Spowiedź mechanizmem kontroli? 

W rozmowie pojawiło się sporo wątków. Większość ocen Kościoła wynika jednak niestety z niezrozumienia jego roli i nauczania. Nierozumienia, ale też nieznajomości. Pojawia się choćby temat spowiedzi usznej, który zgodnie nazwany jest „mechanizmem kontroli”. Magda Mołek powiedziała z kolei, że Kościołowi rozjeżdżają się dogmaty. – Skoro to instytucja miłości, to gdzie ona jest? – pytała retorycznie dziennikarka. Nie wiem za bardzo, gdzie szukać powiązania kwestii dogmatów z praktykowaniem miłości. Może chodziło o brak wierności przykazaniom? Jeśli tak, to wypadałoby zauważyć choćby to, co w ostatnich miesiącach działo się w kontekście uchodźców z Ukrainy. Wiele parafii i wspólnot stawało przecież na głowach, żeby nieść pomoc.

Iluzje 

Ktoś może powiedzieć, że po prostu się czepiam. I pewnie trochę tak jest. Chodzi mi jednak o to, że w mediach społecznościowych widać dzisiaj bardzo wyraźnie, jak osoby publiczne lub zupełnie anonimowe krytykują w Kościele to, czego w nim nie ma. Walczą ze swoimi wyobrażeniami o Kościele, sugerując, że katolicy mają podane do wierzenia jakieś absurdalne twory intelektualne. Tak nie jest. I szkoda, że jest tak niewiele miejsca na prostowanie tych iluzji. Ponad wszelką wątpliwość trzeba jednak powiedzieć, że tam, gdzie potępiane jest zło, grzech i robienie komukolwiek krzywdy Magda Mołek, Jona Szymańska, Piotr Vienio Więcławski i każdy znajdzie we mnie sprzymierzeńca.

>>> Ważne pytanie dla Ukraińców: czy ochrzczony niekatolik może przyjąć sakramenty święte?

Jesteśmy sobie winni 

Patrząc od jeszcze innej strony na tę sprawę, można dojść do wniosku, że częściowo jesteśmy sami sobie winni. Nie kto inny, jak my, sami katolicy, kompromitujemy naszą wiarę przez brak świadectwa, nieznajomość nauczania Kościoła i Pisma Świętego, a nade wszystko przez brak zdrowego rozsądku. To pokazuje, że nie tylko grzechy hierarchów, ale każdy grzech jest zgorszeniem i odebraniem wiarygodności – nie tylko nam samym, ale niestety również Ewangelii. – Ludzie odchodzą od konfesjonału, a później popełniają dokładnie te same grzechy i twierdzą, że wszystko jest ok, bo wyspowiadali się księdzu – celnie wypunktowali katolicką hipokryzję uczestnicy podkastu. Od tego się zaczyna. Od tego zaczyna się psuć Kościół – od mojego grzechu, od mojej niewiedzy i ignorancji. Ale trzeba pamiętać, że oprócz ludzkiej słabości i widocznych gołym okiem błędów ludzi Kościoła jest jeszcze doktryna, którą warto znać i odnosić się do niej merytorycznie. Jak zresztą do wszystkiego.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze