Nuncjusz Apostolski na Ukrainie: zło możemy pokonać tylko razem – modlitwą, pokorą i miłością [ROZMOWA]
O sytuacji w Kijowie, kryzysie humanitarnym, solidarności wśród ludności i dramacie wojny z abp. Visvaldasem Kulbokasem, Nuncjuszem Apostolskim na Ukrainie rozmawia Maria Lozano, szefowa działu prasowego Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International). Wywiad przeprowadzony został 8.03.2022.
ML: Jak wygląda obecnie sytuacja w Kijowie?
– Od 24 lutego każdego dnia i każdej nocy w kilku punktach miasta dochodzi do ataków rakietowych. Siedziba nuncjatury nie znajduje się w centrum miasta, więc na razie nie widzieliśmy z bliska żadnego z ataków bombowych. W minionych dniach byliśmy świadkami walk ulicznych, które toczyły się w pobliżu. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że w najbliższych godzinach sytuacja ulegnie pogorszeniu. W innych miastach, takich jak Charków, poważnie ucierpiały dzielnice mieszkaniowe… Obecnie nikt na Ukrainie nie może czuć się bezpiecznie. Jak będzie wyglądało kilka następnych godzin, a może kilka następnych dni? Tego nie wie nikt.
Mimo to, pod pewnymi względami Kijów jest stosunkowo spokojny w porównaniu z innymi miastami, takimi jak Irpin, który jest przedmieściem Kijowa czy Charków, Czernihów, Mariupol… Kijów jest nadal połączony ze światem zewnętrznym. Jednak kryzys humanitarny jest tu, a także w innych miastach Ukrainy, bardzo poważny. I to jest coś, co nas obciąża – nie zawsze można pomóc. Czasami nawet takie organizacje jak Caritas czy Czerwony Krzyż, a nawet instytucje rządowe nie są w stanie nic zrobić.
ML: Co się zmieniło w Kijowie od początku wojny?
– Kiedy się zaczęła, byliśmy mniej zorganizowani. Nie mówię tylko za siebie, ale także za te inne organizacje. Teraz jesteśmy lepiej przygotowani. Wygląda na to, że wojska rosyjskie zbliżają się do miasta, więc w ostatnich dniach organizacje humanitarne są bardziej aktywne. Caritas, Czerwony Krzyż, organizacje parafialne – katolickie, ale także prawosławne i muzułmańskie – widzą, kto jest w największej potrzebie i rozdają żywność oraz próbują ewakuować tych, którzy są w trudniejszej sytuacji, np. nie mają prądu czy ogrzewania.
>>> Kard. Krajewski spotkał się z uchodźcami we Lwowie
ML: Co z zaopatrzeniem? Czy jest żywność i woda? Czy problemy z zaopatrzeniem występują wszędzie, czy tylko w niektórych miejscach?
– W Nuncjaturze zrobiliśmy zapasy żywności zanim wybuchła wojna, ponieważ było to coraz bardziej prawdopodobne. Osobiście znam kilka rodzin, które nie dowierzały, że to się stanie i wybuch wojny je zaskoczył – miały zapasy na nie więcej niż dwa lub trzy dni. Dzięki Bogu, w ciągu ostatnich kilku dni do Kijowa dotarła część pomocy. Ponadto organizacje takie jak Caritas czy grupy wolontariuszy przywożą żywność z sąsiednich miast, ponieważ wiedzą, że Kijów jest narażony na poważniejszy atak wojskowy. Ta pomoc jest zawsze darmowa. Panuje powszechna solidarność. Trudno przewidzieć, jak radzą sobie poszczególne rodziny i jak długo uda im się przetrwać. Ale na pewno kryzys humanitarny jest bardzo poważny.
ML: Czy udało się Księdzu Biskupowi wyjść na zewnątrz i przemieszczać się ulicami?
– W tym okresie nie wychodziłem na zewnątrz, ponieważ nam to odradzano, a także dlatego, że nie mam na to czasu. Kontaktuje się ze mną wiele osób, otrzymujemy prośby i oferty pomocy humanitarnej, co w takich warunkach jest bardzo trudne do zorganizowania. W takich miejscach jak centrum Kijowa logistyka jest bardzo trudna. Oznacza to, że przez większość czasu jesteśmy zmuszeni być pod telefonem, aby sprostać prośbom i udzielić wsparcia.
Mogę jednak powiedzieć, że ludzie mają możliwość poruszania się po ulicach, mimo że jest to niebezpieczne. Najczęściej to wolontariusze rozdzielają i dostarczają towary najbardziej potrzebującym. Trudno jest się przemieszczać, bo co kilka metrów są punkty kontrolne. O godzinie 20.00 zaczyna się godzina policyjna, więc nikt nie wychodzi z domu z byle powodu.
ML: Jak opisałby Ksiądz Biskup stan ducha i uczucia ludzi? Czy mieszkańcy, którzy pozostali w Kijowie, są bardzo przestraszeni?
– Z pewnością. Nie mogę mówić za wszystkich, ale mogę mówić za tych, których widzę osobiście: księży, wolontariuszy i pracowników Nuncjatury. Ludzie są bardzo przejęci, ale stan ducha mogę określić jako „pełen odwagi”. Czujemy, że jest to tragedia, której musimy stawić czoła razem, musimy sobie pomagać i bardzo się modlić. Pomimo strasznych tragedii widzę optymizm wśród wielu ludzi, zwłaszcza wśród księży i zakonników. Oczywiście nie sądzę, że ten sam optymizm możemy znaleźć wśród chorych, tych, którzy potrzebują leczenia, kobiet, które rodzą lub mają niemowlęta.
>>>Bp Lechowicz po wizycie na granicy: to są obrazy przejmujące, od których trudno się uwolnić
ML: Porozmawiajmy o wojnie. Zapowiadano ją od tygodni, ale nikt tak naprawdę nie wierzył, że się rozpocznie. Jaka była pierwsza reakcja Księdza Biskupa 24 lutego?
– Byliśmy bardzo zaniepokojeni, że może wybuchnąć wojna, bo znaki były widoczne Ale z pewnością jest to szokujące, trochę surrealistyczne; to jak życie w filmie. Dlatego mówię sobie, a także wielu wierzącym, z którymi rozmawiam, że naszą główną bronią jest pokora, całkowite oddanie się Bogu, solidarność i miłość. Ponieważ w każdym przypadku, jeśli jesteśmy tu dla siebie nawzajem, jeśli jesteśmy blisko Boga, jeśli jesteśmy wierni, On się nami zaopiekuje. I tak jest w czasie tej wojny, która nie jest wymysłem czysto ludzkim, jest w niej coś demonicznego – jak w każdej przemocy. Zło w tej wojnie możemy pokonać tylko razem, na całym świecie, poprzez post, modlitwę, wiele pokory i miłości.
ML: Czy można powiedzieć, że istnieje religijny wymiar tego konfliktu?
Jest wiele przyczyn tej wojny, a niektórzy twierdzą, że niektóre z nich mają wymiar religijny. Ja uważam tę tezę za całkowicie błędną. Mamy na przykład Radę Kościołów i Organizacji Religijnych na Ukrainie, która w tym czasie jest bardzo zjednoczona, jest blisko ludzi i wspiera się nawzajem. Nie oznacza to, że wszystkie trudności minęły, bo niewątpliwie pewne nieporozumienia międzyreligijne odgrywały w przeszłości istotną rolę. Nie sądzę jednak, że można w ten sposób uzasadnić tę wojnę, ponieważ trudności w relacjach międzyreligijnych należy rozwiązywać w inny sposób. O dziwo, zauważyłem, że trudności, które wcześniej widziałem na Ukrainie, teraz się zmniejszyły. Wygląda na to, że ta tragedia jednoczy naród ukraiński. Nie oznacza to, że ta jedność pozostanie po zakończeniu działań wojennych, ale jest to bardzo pozytywny znak.
ML: W ostatnią niedzielę (6.03) podczas modlitwy Anioł Pański, papież Franciszek ogłosił, że na Ukrainę pojedzie dwóch kardynałów. Czy czujecie wsparcie Ojca Świętego?
– Ze słów Franciszka wynika, że robi wszystko, co w jego mocy, aby zakończyć tę wojnę. I to nie tylko słowami, bo wiem dobrze, że szuka on wszystkich możliwych dróg dla Kościoła, zarówno duchowych, jak i dyplomatycznych. Wszystko, co jest po ludzku możliwe, aby przyczynić się do pokoju. Oczywiście, papież – a wiem to dobrze dzięki jego współpracownikom, z którymi jestem w kontakcie kilka razy dziennie – rozważa wiele możliwości. Nieustannie zastanawiamy się nad tym, co jeszcze może on zrobić, bezpośrednio lub za pośrednictwem swoich współpracowników. Jedną z takich spraw jest wysłanie dwóch purpuratów. We wtorek kardynał Krajewski przybył na Ukrainę, aby przywieźć wsparcie i zastanowić się, w jaki sposób można dostarczyć pomoc humanitarną, a wraz z nią obecność Ojca Świętego.
PKWP (ACN) uruchomiła pakiet pomocowy o wartości 1,3 mln euro dla najbardziej potrzebujących diecezji, w szczególności w celu wsparcia pracy wykonywanej przez księży i osoby konsekrowane. Jak ważna jest ta pomoc?
Każda pomoc jest doceniana. Trudno przewidzieć, jakie będą potrzeby w przyszłości, ale wiele elementów infrastruktury jest zniszczonych. Nawet z punktu widzenia strukturalnego i organizacyjnego będzie wiele do zrobienia, ponieważ zniszczeniu uległy setki szkół, szpitali i domów mieszkalnych. Potrzeby będą ogromne. Odbudowa zajmie bardzo dużo czasu.
ML: Co chciałby Ksiądz Biskup powiedzieć tym, którzy pytają, jak mogą w tej chwili pomóc Ukraińcom?
– Chciałbym się podzielić historią, jedną z wielu, którą opowiedziano mi kilka godzin temu w Kijowie. Pewien człowiek miał wizję we śnie: szukał swojej rodziny w mieście, które zostało zniszczone. Przyszedł do niego Jezus, więc ten poprosił Go o pomoc, ale z krzyża Jezus odpowiedział: „Nie możesz mieć jednego i drugiego. Nie możesz mnie ukrzyżować i jednocześnie prosić o pomoc. Musisz wybrać: jedno albo drugie”. Kiedy ten człowiek się obudził, powiedział wszystkim, że postanowił zmienić swoje życie i żyć z Bogiem. To mnie porusza i porusza wszystkich. Te dramatyczne chwile w czasie wojny skłaniają nas – jak słyszymy u Izajasza – do spojrzenia na Boga nowymi oczami, oczami ufności, pokory i nawrócenia.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |