PAP/Paweł Supernak

O. Igor Kozankewycz z Drohobycza: kolejna duża fala uchodźców na granicy za kilka dni

Kolejnej dużej fali uchodźców możemy spodziewać się na granicy za kilka dni, po zmasowanym ataku Rosjan na Odessę i Zaporoże – powiedział o. Igor Kozankewycz, dyrektor Caritas archidiecezji samborsko–drohobyckiej Kościoła grekokatolickiego. Na granicy stawiamy namioty, gdzie można się ogrzać i napić czegoś ciepłego – dodał.

Poinformował, że samochody osobowe na przejściach granicznych po stronie ukraińskiej stoją 3-4 doby. „We wtorek nie było już osób, które potrzebowały skorzystać z ogrzewania” – powiedział o. Kozankiewicz.

Wyjaśnił, że mniejszy napływ uchodźców wynika z sytuacji na froncie. „Z Kijowa, Charkowa i Mariupola nie można obecnie bezpiecznie wyjechać. Ludzie boją się opuszczać tych miast, ponieważ trwa ich ostrzał. Poza tym, Rosjanie strzelają także do ludności cywilnej. Poprzez takie działania chcą zastraszyć Ukraińców, żeby poddali się i zgodzili na ich warunki” – powiedział o. Kozankewycz.

PAP/Paweł Supernak

Będą kolejni uchodźcy

W ocenie dyrektora Caritas archidiecezji samborsko–drohobyckiej Kościoła grekokatolickiego „kolejna fala uchodźców pojawi się za kilka dni”.

„W środę Rosjanie zaatakowali z morza Odessę, ale na razie nie jest tam jeszcze tak tragicznie, jak w Charkowie. W związku z tym, Ukraińcy jeszcze masowo nie opuszczają miasta, podobnie jest w Zaporożu. Zgodnie z prognozami Zaporoże zostanie zaatakowane przez Rosjan za jakąś dobę, półtorej doby. Wówczas można spodziewać się, że jego mieszkańcy będą myśleli o ewakuacji” – wyjaśnił dyrektor Caritas archidiecezji samborsko–drohobyckiej.

Przyznał, że w czasie pierwszych dni wojny nikt nie był dostatecznie przygotowany, żeby adekwatnie pomóc uchodźcom.

„Pierwsze punkty z ogrzewaniem stanęły na granicy dopiero w niedzielę. Wcześniej na jednym z przejść czekało np. ponad 4 tys. osób, głównie kobiet z dziećmi, które stały w fosie, bo na jezdni stały samochody, bez dachu nad głową, bez miejsc do siedzenia, bez jedzenia, bez herbaty” – powiedział ks. Igor Kozankewycz.

>>> Papież: błagamy Boga o pokój na Ukrainie

EPA/BARTLOMIEJ WOJTOWICZ

Wspomniał, że w związku z brakiem agregatów prądotwórczych, na początku namioty Caritas Kościoła grekokatolickiego na Ukrainie stały blisko punktów granicznych lub stacji benzynowych. Później stawialiśmy je tam, gdzie było największe zapotrzebowanie. W odległości 15 km od strony przejścia w Medyce stały np. dwa namioty. Uchodźcy mogli się tam ogrzać, dostać coś ciepłego do picia, czy jakiś suchy prowiant” – powiedział duchowny.

„Na drodze do przejścia w Korczowej namiot Caritas służył jedynie do składowania potrzebnych rzeczy. Nasze samochody jeździły dowożąc ludziom jedzenie, picie, czy inne potrzebne rzeczy” – dodał.

Wspomniał, że w nocy w przy punktach Caritas były także rozpalane ogniska, przy których ludzie mieli szansę usiąść i ogrzać się.

Wsparcie dla czekających na przejściu granicznym

W ocenie o. Kozankewycza – obecnie w momencie napływu uchodźców potrzebne będą zarówno namioty, jak i dowożenie uchodźcom czekającym na granicy prowiantu, ciepłych napojów, czy kocy.

Na każdym przejściu granicznym z Polską Caritas archidiecezji samborsko–drohobyckiej Kościoła grekokatolickiego miała po 2-3 samochody, w których były 2-3 osoby. Mieliśmy także 10 samochodów, które cały czas jeździły na granicę i przeładowywały pomoc. W sumie pracę zaangażowanych było łącznie ok 50 osób, które spały po 3 godziny na dobę. Wśród nich byli i grekokatolicy, wierni Kościoła łacińskiego jak i prawosławnego. Nikt nie pytał o wyznanie. Najważniejsze było niesienie potrzeby uchodźcom” – powiedział ks. Kozankewycz.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze