Przylądek Fisterra, fot. Hubert Piechocki

Odkrywamy Camino de Santiago#6: zobacz koniec świata

Podobno prawdziwi pielgrzymi nie kończą Camino w Santiago de Compostela, ale idą dalej – do Fisterry. My trochę ułatwiliśmy sobie tę podróż, ale ostatecznie też wylądowaliśmy na „końcu świata”.

I był to piękny koniec świata. Pomyśleliśmy nawet, że gdyby rzeczywiście być świadkiem końca świata, to można byłoby być właśnie tam… Kilkadziesiąt kilometrów dzieli Fisterrę od Santiago de Compostela. To jakieś 3-4 dni drogi – jeśli pokonujemy ją pieszo. Trasa oczywiście oznaczona jest muszlami. My jednak chcieliśmy w Fisterze spędzić trochę więcej czasu, więc skorzystaliśmy z podwózki. Z Santiago za kilka euro można złapać busa, który zawiezie nas bezpośrednio do Fisterry. Po dość trudnej podróży (liczne zakręty) znaleźliśmy się wreszcie na końcu świata. Jeden z nas wtedy po raz pierwszy miał okazję zobaczyć Ocean Atlantycki.

Pomnik pielgrzyma w drodze na przylądek Fisterra, fot. Maciej Kluczka

>>> Odkrywamy Camino de Santiago#5: fenomen pielgrzymowania

Fisterra. Na chwilę zatrzymajmy się nad samą nazwą tej miejscowości, a zarazem też nazwą okolicznego przylądka. Po galicyjsku Fisterra, po hiszpańsku Finisterre – to odpowiednik łacińskiego zwrotu finis terrae. Oznacza on tyle co „koniec ziemi”, „koniec świata” (w sensie fizycznym). W średniowieczu bowiem, gdy nieznane były jeszcze inne lądy, miejsce to uznawano za koniec znanego ludziom świata. Za przylądkiem Finisterre nie było już nic. Tylko wielka woda – którą dziś zwiemy Oceanem Atlantyckim. I o której wiemy, że nie jest żadnym końcem. Ale dopiero Krzysztof Kolumb musiał dopłynąć do Ameryki, żeby okazało się, że na Europie świat się nie kończy. Camino warto więc zakończyć właśnie w tym miejscu – w legendarnym końcu świata. To miejsce, w którym pielgrzymi mogą odpocząć, a nawet zapomnieć o trudach codziennej drogi.

fot. Hubert Piechocki

Małe i urocze

Fisterra to mała, urocza miejscowość, którą zamieszkuje na co dzień ok. 4-5 tys. mieszkańców. Na jej terenie znajduje się bardzo szeroka i piaszczysta plaża – jest to więc doskonałe miejsce na to, by odpocząć po trudach Camino. Nie brakuje też infrastruktury dla pielgrzymów i turystów. W Fisterze są znane pątnikom z całej trasy albuerge. Można też jednak dość tanio znaleźć nocleg w prywatnych kwaterach. Nam udało się nocować w pokoju, który kosztował 25 euro za dwie osoby. To naprawdę atrakcyjna cena. Zwłaszcza, że mieliśmy widok na piękny port. Port to towarzyskie centrum tej niewielkiej miejscowości. To obok niego znajduje się najwięcej restauracji i knajpek. Z portu organizowane są też wycieczki statkami. Można m.in. wyruszyć na rejs po zatoce na zachód słońca. Polecamy tę atrakcję, ponieważ – jeśli pogoda jest ładna – można zobaczyć naprawdę piękne widoki. Słońce chowające się w wodach Atlantyku to niezwykły widok. Taka pocztówka na żywo. Bardzo dobrze widać wtedy też, jak wiele zakamarków, jak wiele ciekawych miejsc kryje zatoka. Miejsc, które są widoczne tylko z określonego punktu, bo później znowu chowają się za górami i zakolami lądu. Dla tych, którzy mieli okazję zwiedzać Chorwację, klimat będzie pewnie dość podobny.

Widok na port w Fisterze, fot. Maciej Kluczka

Pomnik buta

Oczywiście najważniejszym punktem w Fisterze jest sam przylądek – czyli ów koniec świata. Aby tam dotrzeć musimy wyjść z miejscowości i pokonać ok. 2-kilometrową trasę, lekko pod górę. Na jej końcu oznaczenie Camino – kilometr zerowy – początek lub koniec trasy. Z samego przylądka rozciąga się niezwykły widok na Atlantyk. Na przylądku możemy trochę pochodzić pomiędzy skałami – oczywiście uważając na to, by się nie przewrócić. Wśród różnych ciekawych rzeczy, które można tam znaleźć jest pomnik… buta! Dla każdego pielgrzyma – który ma w nogach kilkaset kilometrów przebytych pieszo – jest to widok wzruszający. To taki pomnik, który honoruje wszystkich wędrowców – byłych, obecnych i przyszłych. Co ciekawe, wielu pielgrzymów obok tego pomnika zostawia swoje buty! Możemy więc zobaczyć mnóstwo „zmęczonych wędrówką” trampek, adidasów czy sandałów. Ciekawy widok. Na przylądku można też coś zjeść – ale jeśli ktoś nie jest głodny, to lepiej poczekać z jedzeniem do powrotu do miejscowości. Jedzenie na przylądku jest bardzo drogie, a wybór jest bardzo ograniczony. Porcja maleńkich owoców morza kosztowała nas 12 euro – i zdecydowanie nie dało się nimi najeść. Można też skorzystać z płatnej lornetki i dzięki niej zobaczyć w sporym przybliżeniu m.in. drugą stronę miejscowej zatoki.

Port w Fisterze, fot. Maciej Kluczka

Wracając do miejscowości możemy zahaczyć o jeszcze jedno ciekawe miejsce. Na okolicznym wzgórzu znajdują się ruiny dawnej pustelni. A w bonusie – niezwykły widok – możemy z góry spojrzeć na Fisterrę i zatokę. Widoki są tak piękne, że trzeba się nimi trochę nacieszyć. Na pewno można wtedy jeszcze bardziej docenić piękno i kunszt Dzieła Stworzenia. Wracając do miasteczka warto też zajrzeć do kościoła, bardzo małego i z zewnątrz na tyle zniszczonego, że wydawałoby się, że „nieczynnego”. Tam jednak, codziennie o 20:00 odprawiane są msze święte. Wcześniej, codziennie, co charakterystyczne dla Hiszpanii „rosario”, czyli różaniec. Rozwija się w tym miejscu intensywnie pobożność ludowa, dzięki której najlepiej doświadczyć można regionalnych zwyczajów związanych z liturgią. W Fisterze znajdziemy też muzeum rybołówstwa, a przy małym ryneczku oddalonym nieco od portu (od portu łatwo tam się dostać schodami pod górę) polecamy knajpkę z pyszną herbatą, winem i burgerami (także w wersji wege).

Sanktuarium u brzegu oceanu

Z Fisterry można też zrobić sobie wycieczkę do Muxii, jest trasa piesza Muxia – Fisterra, również oznaczona typowymi dla Camino muszlami. W samej Muxii zresztą też znajdziemy kilometr zero. Najważniejszym puntem jest tam kościół, który jest jednocześnie sanktuarium – Santuario de Nosa Señora da Virxe da Barca. To jedno z najbardziej istotnych sanktuariów maryjnych w Galicji. Według legendy Matka Boża pojawiła się na kamiennej łodzi, aby dodać otuchy świętemu Jakubowi. Po łodzi zostały słynne kamienie, które znajdują się blisko oceanu, a najbardziej znany z nich to Kamień Abalar.

>>> Odkrywamy Camino de Santiago#4: ważne jest spotkanie!

Z tych dwóch miejscowości to właśnie Fisterra jest bardziej popularna, jako miejsce pieszych wędrówek, Muxia bywa natomiast zapomniana. Mimo to coraz więcej pielgrzymów i turystów odwiedza oba miejsca. Co ciekawe i ważne, za pokonanie odcinka z Santiago do Fisterry albo Muxii i powrót do Santiago można otrzymać również compostelę (certyfikat przejścia pielgrzymki). Wtedy bowiem spełnimy wymóg przejścia 100 km pieszo – niezbędny do otrzymania dokumentu w biurze pielgrzyma. Podstawową różnicą jest podmiot wydający potwierdzenie przejścia szlaku. W przypadku composteli jest to kapituła katedry w Santiago de Compostela, a w przypadku fisterrany i muxiany lokalne władze miejskie (burmistrzowie miast).

Sanktuarium w Muxii, fot. Maciej Kluczka

Kilka lat temu, w Święto Bożego Narodzenia pielgrzymi świat obiegła smutna wiadomość o pożarze w sanktuarium w Muxii. Świątynia w znacznej części spłonęła, prawdopodobnie od uderzenia piorunem. Dym wydobywający się z okien świątyni zauważyli poranni biegacze, którzy natychmiast zaalarmowali proboszcza i straż pożarną. Niestety pożar za sprawą wiatru rozniósł się bardzo szybko. Spłonął nie tylko ołtarz główny – najważniejszy zabytek tego miejsca (datowany na 1717 r.), ale i większość obrazów. Strażakom udało się uratować przed całkowitym spłonięciem jedynie część wyposażenia kościoła, które i tak wymagało kapitalnej renowacji. Co jeszcze smutniejsze sanktuarium, kilka miesięcy wcześniej, przeszło renowację polegającą na wymianie cementowych spoin murów świątyni na nowe, odporne na działanie soli morskiej. To właśnie sól z fal morskich rozbijających się o skały u stóp świątyni stanowiła do tej pory największe zagrożenie.

Muzyka oceanu

Z historią tego miejsca skojarzyć można przepiękną piosenką „Ocean of night” brytyjskiego zespołu z Birmingham – Editors. Jej muzyka i słowa idealnie komponują się z refleksją o drodze, o pielgrzymce. Spójrzmy chociażby na ten fragment: „Gaze at the skyline under the ocean of stars. This is your slow dance and this is your chance to transform. Lost to a moment. The moment you confront the storm„. Można go następująco przetłumaczyć: „Spójrz na panoramę pod oceanem gwiazd. To twój powolny taniec i to jest twoja szansa na przemianę. Zagubiony na chwilę w chwili, gdy skonfrontujesz się z burzą”. Czyż nie o tę konfrontację w pielgrzymce chodzi? Gdy stajemy twarzą w twarz z życiowymi i duchowymi burzami, gdy spotykają nas burze, te atmosferyczne, które potrafią bardzo mocno utrudnić drogę.

Obie miejscowości są wspaniałym dopełnieniem pielgrzymki. Mają w sobie wiele z Camino, choć jednocześnie tworzą już nowy, niepowtarzalny klimat: odpoczynku, przestrzeni, wolności, morskiego klimatu, w którym świeże powietrze miesza się z gwarem portowych rozmów i szumem fal Atlantyku. Można by tam zostać o wiele dłużej… Bo koniec świata może być bardzo piękny i przyjemny!

Galeria (10 zdjęć)

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także