Ostatni z wyklętych – Józef Franczak. Po latach jego syn odebrał państwowe odznaczenie
21 października 1963 r. zginął ostatni z wyklętych, sierżant Józef Franczak ps. „Lalek”. Ukrywał się 18 lat. Jego historia – jak w soczewce – skupia skomplikowaną i niejednoznaczną historię wszystkich żołnierzy wyklętych. Żołnierzy polskiego powojennego podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego, którzy stawiali opór sowietyzacji Polski i podporządkowaniu jej ZSRR.
1 marca Polska wspomina ich walkę. Polacy wspominają ich bohaterskie czyny, ale historycy przypominają też o błędach, które popełniali. Były to czasy tragiczne. Skończyła się już II wojna światowa. Wielu Polaków było zdania (lub chciało być do tego przekonanych), że „wojna się już skończyła”. Inni widzieli, że koniec wojny wcale nie przyniósł wolności. Wyjście nazistów oznaczało życie pod butem komunistów. Nie chcieli się na to zgodzić żołnierze podziemia, którzy odmawiali służby w szeregach wojska kontrolowanego przez NKWD.
Walcząc z siłami nowego agresora, musieli zmierzyć się z ogromną, wymierzoną w nich propagandą Polski Ludowej, która nazywała ich „bandami reakcyjnego podziemia”. Z kolei osoby działające w antykomunistycznych organizacjach i oddziałach zbrojnych, które znalazły się w kartotekach aparatu bezpieczeństwa, określono mianem „wrogów ludu”. Mobilizacja i walka żołnierzy wyklętych była pierwszym odruchem samoobrony społeczeństwa polskiego przeciwko sowieckiej agresji i narzuconym siłą władzom komunistycznym, ale też przykładem najliczniejszej w Europie antykomunistycznej konspiracji zbrojnej.
W latach 1944-63 przez szeregi podziemia niepodległościowego – walczącego z tzw. władzą ludową – przewinęło się kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Wielu z nich – zwłaszcza byłych członków Armii Krajowej – wiedząc, co się dzieje z ich aresztowanymi kolegami chwytało za broń. Zdawali sobie jednocześnie sprawę z tego, że ich walka pozbawiona jest szans na zwycięstwo. Woleli jednak zginąć z bronią w rękach niż dać się w bestialski sposób zamordować w katowniach Urzędu Bezpieczeństwa i Informacji Wojskowej. Ci, którzy tam trafiali byli biczowani, były wyrywane im ręce, miażdżone kości. Mimo zaangażowania przez komunistyczną władzę do walki z podziemiem olbrzymich środków i stosowania wyjątkowo brutalnych metod – ostatni „wyklęci” przetrwali do lat 60. Ostatnim z nich był właśnie Franczak, ps. „Lalek”. O nim opowiada też film „Wyklęty” z 2017 r., w reżyserii Konrada Łęckiego.
Obraz ten skupia się przede wszystkim na historii, ale pokazuje też współczesną Polskę, która upamiętnia bohaterskie czyny wyklętych (w końcowej scenie filmu aktor grający prezydenta Lecha Kaczyńskiego wręcza synowi sierżanta Franczaka Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski) oraz wymierza sprawiedliwość tym, którzy ich prześladowali (tu scena z sądu, przed którym staje były komunistyczny żołnierz). W filmie przejmujący jest moment, gdy młody żołnierz pyta sam siebie: „Ciągłe siedzenie w ukryciu, ciągłe uciekanie, czy tak będzie zawsze? Co to za czas, że – by walczyć ze złem – samemu zło trzeba czynić? Czy jest inne wyjście?”. To kluczowe pytanie, które stawia film Łęckiego, które oddaje całą skomplikowaną historię żołnierzy antykomunistycznego podziemia i równie skomplikowaną dyskusję o nich. Szkoda, że zawisło i nie doczekało się próby odpowiedzi. Co prawda film „Wyklęty” pokazuje, jak dramatyczne były to chwile i jakich tragicznych błędów nie ustrzegli się żołnierze wyklęci. Tak było wtedy, gdy przez prowokację wojska komunistycznego zabili niewinnego człowieka; tylko dlatego, że podejrzewali go o zdradę. Człowiek ten zostawił na biednej wsi żonę i kilkoro swoich dzieci. Film jednak nie rozprawia się z trudną i skomplikowaną historią samego sierżanta Franczaka.
W ubiegłym roku (a więc – gwoli sprawiedliwości i precyzji – już 3 lata po premierze filmu) ukazał się artykuł Sławomira Poleszaka z lubelskiego oddziału IPN, opisujący działania „Lalka” w czasie okupacji niemieckiej. W swoich badaniach autor dowodził, że w 1943 r. we wsi Kolonia Skrzynice „Lalek” wraz z dwoma współtowarzyszami wdał się w zbrojne starcie z żydowskimi partyzantami. Od strzałów „Lalka” i jego kompanów zginęło dwóch Żydów. Sławomir Poleszak zacytował zeznania świadczące, że „Lalek” brał też udział w porwaniu i wydaniu Niemcom ukrywającego się żydowskiego krawca Szmula Helfmana. Z drugiej strony Sąd Wojewódzki w Warszawie, unieważniając wyroki śmierci płk. Hieronima Dekutowskiego, przełożonego „Lalusia” i jego towarzyszy, w uzasadnieniu napisał m.in. tak: „żołnierze AK działający później w organizacji WiN byli zmuszeni do przeciwstawienia się zbrojnej masowej eksterminacji, poprzez walkę zarówno z oddziałami NKWD, jak i wspierającymi je formacjami polskimi, tj. milicją, UB i tzw. Wojskami Wewnętrznymi. Była to walka potrzebna i celowa, polegająca na odbijaniu jeńców lub zapobieganiu morderstwom i aresztowaniom. Sąd Najwyższy określa to obecnie w swoim orzecznictwie jako „prawo do zbiorowej obrony koniecznej”. Nie ulega wątpliwości, że właśnie „taki charakter miały ich działania zbrojne”.
Część badaczy reprezentuje pogląd głoszący, że podziemie antykomunistyczne było antysemickie i odpowiedzialne jest za mordy na Żydach. Zdaniem socjolożki prof. Barbary Engelking podziemie antykomunistyczne często posługiwało się przedwojennymi wątkami antysemickimi i stereotypem żydokomuny. Według badań Instytutu Pamięci Narodowej, antysemityzm wśród żołnierzy wyklętych mógł być związany z dużym udziałem Żydów i osób pochodzenia żydowskiego w kierownictwie UB. O tragicznych losach ówcześnie żyjących Polaków (nie tylko tych działających w zgrupowaniach zbrojnych) niech świadczy to, jak ostatecznie doszło do ujęcia i zabicia sierżanta Franczaka. Został on zadenuncjowany przez Stanisława Mazura, brata stryjecznego swojej narzeczonej (Danuty Mazur, z którą miał syna). Mazur był tajnym współpracownikiem SB. Franczak został zastrzelony 21 października 1963 r. Jego pomnik stoi w Piaskach, w województwie lubelskim. Jego syn – urodzony w 1958r. – w 1992 r. formalnie powrócił do nazwiska ojca. Film opowiada o tym, że przed śmiercią Józef Franczak zdołał przekazać babci swojego syna zapiski – z prośbą, by przekazała mu je, gdy dorośnie. Należy jednak traktować ten wątek jako fabularny a nie dokumentalny. Tak samo film Konrada Łęckiego pokazał, jak komunistyczni żołnierze zabijają narzeczoną i ukochaną Franczaka. W rzeczywistości żyła ona 90 lat, zmarła w 2009 r. Rok wcześniej prezydent Kaczyński przekazał Krzyż Komandorski, nadany pośmiertnie Józefowi Franczakowi „Lalkowi”, na ręce syna, Marka Franczaka.
W walkach podziemia z komunistycznym reżimem zginęło około 9 tys. konspiratorów. Kolejne kilka tysięcy osób zostało zamordowanych na podstawie wyroków komunistycznych sądów lub zmarło w więzieniach. Wciąż są to szacunki. Wysiłek zbrojny i martyrologia drugiej konspiracji nadal wymagają badań. I na pewno wymagają one uczciwości, szczerości, dostrzegania – zarówno blasków, jak i cieni historii żołnierzy wyklętych. Bo taka była historia i taka była prawda.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |