Papież opowiedział światu historię Pierwszych Narodów [KOMENTARZ]
Papież, podczas wizyty w Kanadzie, poprosił o przebaczenie za to, że wielu chrześcijan wspierało „kolonizacyjną mentalność mocarstw uciskających rdzenne narody”. „Pokornie proszę o przebaczenie za zło popełnione przez tak wielu chrześcijan” – powiedział Franciszek, którego podczas jednego ze spotkań z rdzenną ludnością można było zobaczyć w pióropuszu. Papież otrzymał go w podzięce za przybycie do Kanady.
Podczas pobytu na obszarze Maskwacis w prowincji Alberta, zamieszkanym przez rdzenną ludność, papież wygłosił przemówienie do przybyłych z całej Kanady przywódców ich grup i wspólnot, obecnych tam od tysięcy lat. Franciszka słuchali delegaci tzw. Pierwszych Narodów, Metysi, Inuici. Obecna była gubernator generalna Kanady Mary Simon, nie zabrakło też premiera Justina Trudeau.
Papież w pióropuszu
Podczas spotkania Franciszek otrzymał pióropusz indiański. Nakrycie głowy dla rdzennej społeczności ma znaczenie religijne, a więc taki gest uznany został za bardzo istotny, za znak przełamania lodów między rdzenną ludnością Kanady a Kościołem katolickim. Jednak nie był on odebrany przez wszystkich rdzennych mieszkańców jednoznacznie pozytywnie. Jak podkreśla ks. Łukasz Kopaniak, który już od dekady pracuje w Kanadzie, pojednanie z rdzennymi plemionami to pojęcie bardzo szerokie, bo jest ich ponad 600. Bywa więc, że nawet między nimi dochodzi często do dużych różnic zdań. – Każde plemię ma swoją politykę i niekiedy różne cele. Od jednych można więc było usłyszeć: „wybaczamy”. Inni za to mówili, że pojednanie na tym etapie nie jest jeszcze możliwe – wyjaśnia duchowny. Ze złożonością tej sprawy mierzył się nie tylko papież, bo również rząd kanadyjski niejednokrotnie robił w tej sprawie krok do przodu, by później robić dwa do tyłu. Gdy dochodziło do porozumienia z jedną grupą etniczną, druga potrafiła je zrywać.
Droga do pojednania
A pojednanie to był jeden z głównych celów papieskiej pielgrzymki. Jest ono potrzebne, bo historia szkół rezydencjalnych – czyli systemowej (państwowo – kościelnej) i długoletniej opresji to historia cierpienia setek tysięcy ludzi. Szkoły były prowadzone w latach 1831–1998 przez kościoły chrześcijańskie i rząd Kanady. Ich deklarowanym celem była asymilacja ludności rdzennej do kultury europejskich kolonizatorów. Pobyt w instytucjach był przymusowy, dzieci były przemocą odbierane rodzicom. W szkołach zakazywano dzieciom używania ojczystych języków i obyczajów, dochodziło także do licznych nadużyć (przemocy i wykorzystywania seksualnego). W szkołach znalazło się w sumie 150 tysięcy dzieci, ale nie wszystkie przeżyły tę opresję. Około 6 tysięcy dzieci zmarło.
>>> Oblat z Kanady: dramat szkół nie podważa pracy misjonarzy wśród Indian
Najtrudniejsza historia
– Szkoły rezydencjalne były pomysłem kanadyjskiego rządu, miały być narzędziem dostosowania tak zwanego Indianina do stylu życia białego człowieka. Jednocześnie tych szkół nigdy nie wyposażono w odpowiednie finanse i wykwalifikowaną kadrę, by mogły stać się skutecznym narzędziem edukacyjnym. Stały się za to narzędziem asymilacyjnym. Rząd kanadyjski, wymyślając ten system, niejako umył ręce i z wygody logistycznej i finansowej przekazał prowadzenie tych szkół Kościołom (katolickiemu, anglikańskiemu i Zjednoczonemu Kościołowi Kanady) – mówi dr Tomasz Soroka z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego, który obecnie pracuje w Kanadzie.
Nasz rozmówca podkreśla, że to coś najcięższego kalibru w historii tego kraju, bo Kanadyjczycy nie mogą na nikogo zrzucić winy za to, co się działo. Co prawda szkoły zaczęły funkcjonować w drugiej połowie XIX w., a więc wtedy, kiedy Kanada nie była jeszcze w pełni niepodległym państwem. – Jednak akurat w kwestii regulacji relacji z mieszkańcami rdzennymi posiadała de facto pełną autonomię – podkreśla naukowiec.
Nie od razu
Czy więc po tak mrocznej historii jest czas na ogólnonarodowe pojednanie? Jak podkreśla ks. Łukasz Kopaniak, nadzieja i dobra wola jest z każdej strony, ale na pewno będzie to proces długotrwały. – Pojednanie na pewno jest możliwe. Mówili o tym gubernator i premier. Papieska pielgrzymka jest na pewno ważnym i dużym krokiem na tej drodze. Takie było zresztą hasło pielgrzymki: „Kroczyć razem” – przypomina ks. Kopaniak. A ta droga – co podkreśla duchowny – była trudna dla papieża z dwóch względów. Po pierwsze – z powodu wagi i złożoności tematu. Po drugie – z powodu jego fizycznych dolegliwości. Franciszek – od maja – z powodu problemów z kolanem często porusza się na wózku inwalidzkim.
– Papieżowi chodziło nie tyle o słowa, ale o obecność. I drogę, na którą chce wejść razem z ludnością rdzenną. On co prawda bardziej jechał niż szedł, ale to też był symbol tej pielgrzymki który bardzo przemawiał do ludzi, także tych sceptycznych wobec intencji papieża i Kościoła. Ten wózek inwalidzki był symbolem jego poświęcenia – mówi ks. Kopaniak. Jednak, co podkreśla wielu, sama autentyczność postawy papieża i słowa już nie wystarczą. Potrzeba dalszych kroków.
Dokumenty i odszkodowania
Nadal nie wszystkie dokumenty dotyczące szkół rezydencjalnych są odtajnione. I jest to postulat, który jest kierowany głównie do Kościoła katolickiego. Większość dokumentów została udostępniona Komisji Prawdy i Pojednania, która w 2015 r. (po siedmiu latach badań) przygotowała raport liczący kilka tysięcy stron. W trakcie jej prac rząd kanadyjski i rządy na poziomie prowincji ujawniły większość archiwów, było to około milion różnego rodzaju dokumentów. Na ich podstawie Komisja była w stanie bardzo szczegółowo opisać, jak działały szkoły rezydencjalne. – To skrupulatna i często traumatyczna lektura. Dużą część raportu stanowią stenogramy zeznań tych, którzy przeżyli tę historię. Ze względu na powtarzalność tych relacji należało uznać je za prawdziwe – mówi dr Soroka z UJ.
>>> Rdzenni mieszkańcy Kanady: zachęcamy Kościół, aby czynił dalsze kroki w duchu pojednania
Gorzej jest w przypadku dokumentacji, która należy do zakonów prowadzących szkoły. Dr Tomasz Soroka podkreśla, że często stosowały one różne zabiegi, by tych dokumentów nie ujawniać. Podnoszono argument, że są w złym stanie, powoływano się też na ochronę prywatności. – Część tych akt jest w posiadaniu Watykanu. Dobrze by było, gdyby Stolica Apostolska je ujawniła – wtedy można byłoby ocenić, czy szkoły rezydencjalne były systemowym działaniem Kościoła, czy było to „tylko” działanie konkretnych chrześcijan. A takie patrzenie na tę sytuację prezentuje papież, co było widać po treści przeprosin, jakie wypowiedział w Kanadzie – wyjaśnia dr Soroka. I faktycznie, treść przeprosin podzieliła komentatorów na dwa obozy. Cześć z nich uznała je bowiem za połowiczne. Papież – choć przepraszał kilkukrotnie – nie powiedział o winie Kościoła za ten proceder. Przepraszał za to za czyny chrześcijan.
Do końca nie jest też rozwiązana sprawa odszkodowań, bo choć wiele z nich zostało już wypłaconych, to nie udało się jeszcze zebrać (głównie w ramach Kościoła katolickiego) całej potrzebnej sumy.
Naciski na Watykan
Wspomniana Komisja wydała w swoim raporcie ponad 90 rekomendacji dotyczące polityki rządu w tej sprawie. Skupiały się one głównie na wyrównywaniu szans między ludnością rdzenną a innymi obywatelami Kanady. Jedną z rekomendacji było to, by doprowadzić do przeprosin głowy Kościoła katolickiego na ziemi kanadyjskiej. Jak podkreśla dr Soroka, premier Justin Trudeau wziął te zalecenia na poważnie i także on naciskał na papieża, by przyjechał do jego kraju. Był też w tym jego dobrze pojęty interes, by z państwa kanadyjskiego zdjąć część odium tej dramatycznej historii. Wysiłki na rzecz pielgrzymki biskupa Rzymu do Kanady trwały wiele lat, po publikacji raportu Komisji Prawdy i Pojednania stały się szczególnie intensywne.
>>> Franciszek w Kanadzie: nigdy nie uciskajmy sumienia innych, nigdy nie krępujmy wolności
Kulturowe ludobójstwo
Czy historia szkół rezydencjalnych oraz przymusowej asymilacji kulturowej jest dla Kanady tym, czym dla Europy był Holokaust? Dr Tomasz Soroka podkreśla, że tak drastyczne porównania zawsze są obarczone ryzykiem zachwiania proporcji. Jednocześnie przyznaje też, że sama Komisja Prawdy i Pojednania w swym raporcie użyła określenia „ludobójstwo kulturowe”. – Bezsprzecznie doszło do kulturowego ludobójstwa. Dzisiaj zdecydowana mniejszość rdzennych mieszkańców – szacuje się, że około 15% – potrafi posługiwać się językami rdzennymi. I to jest głównie efekt szkół rezydencjalnych – mówi naukowiec z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Kwestie związane z historią mieszkańców rdzennych w XIX i do połowy XX wieku to najczarniejszy rozdział kanadyjskiej historii – podkreśla dr Soroka.
>>> Papież wezwał do przeciwstawiania się kolonizacji ideologicznej
Zauważyć trzeba, że szkoły rezydencjalne – choć są najbardziej jaskrawym i donośnym przykładem – to są elementem trudnej kanadyjskiej historii i szerzej pojmowanej polityki akulturacji i kolonizacji. W tej historii znajdzie się też tak zwana branka z lat 60., kiedy rdzennym mieszkańcom odbierano ich dzieci. Dotyczyło to także tych, którzy ocaleli i przeżyli czas szkół rezydencjalnych. Osoby te traciły dzieci, bo niekiedy nie potrafili poradzić sobie z ich wychowaniem. Dzieci często były brane do adopcji nie w swoim kręgu kulturowym, wywożone były najczęściej do Stanów Zjednoczonych.
Dr Soroka podkreśla, że przez wiele lat instytucje państwowe nie kontrolowały tego, co działo się w szkołach rezydencjalnych. Liczyło się tylko to, by proces asymilacyjny trwał. Dopiero pod koniec lat 60. skandale zaczynały wychodzić na światło dziennie. Zmieniała się też społeczna wrażliwość, głównie pod wpływem ruchów społecznych w Stanach Zjednoczonych, które walczyły o poszanowanie praw człowieka i równość obywateli. – W latach 60. rząd, pod naciskiem społecznym, pozbawił kościoły kurateli nad tymi szkołami. Zaczęły być one zamykane w latach 90., do tego czasu w dużej mierze zniknęła ich opresyjność – wyjaśnia.
Nowe otwarcie
– Ta pielgrzymka to na pewno nowe otwarcie. I nie tylko jeśli chodzi o relacje z Kościołem katolickim, ale o ludność rdzenną generalnie – mówi ks. Łukasz Kopaniak. Podkreśla, że nie pamięta, by sprawy ludów tubylczych były tak mocno akcentowane, i to w ogólnoświatowej debacie. Nagłówki z tej wizyty i omówienie tematu pojawiły się w mediach na całym świecie. Stało się to właśnie za sprawą papieskiej pielgrzymki. – Ich historia została opowiedziana światu – podkreśla.
Papież z tzw. Pierwszymi Narodami spotykał się każdego dnia sześciodniowej pielgrzymki, ale największym symbolem tej pielgrzymki jest wizyta na dalekiej Północy, u Innuitów, gdzie biskupem jest Polak – oblat bp Wiesław Krótki. – Niektórzy z Innuitów byli wcześniej u papieża, w Watykanie, i osobiście prosili Franciszka, by do nich przyjechał. Musieli tak go ująć za serce, że spełnił ich prośbę – mówi ks. Kopaniak. Dodaje, że dla 85-letniego Franciszka było to wyzwanie. Z niemal 30-stopniowego upału w głębi kraju przeniósł się do regionu, gdzie było 10 stopni Celsjusza. – On jednak chciał z nimi być. To było dla niego niezwykle ważne – dodaje ks. Łukasz. Duchowni kanadyjscy przyznają, że oprócz spotkań z ludnością rdzenną zadaniem papieża była też próba poprawy mocno nadszarpniętego wizerunku Kościoła. – W Kanadzie chodzi powoli o to, by Kościół przegrał jak najmniej, społeczeństwo bowiem mocno się laicyzuje, w niektórych regionach kościoły zaczynają być puste – mówi dr Tomasz Soroka z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych UJ.
>>> Pierwsza w historii wizyta papieża w Arktyce
Paradoks Kanady
1/3 z około dwóch milionów rdzennych mieszkańców Kanady deklaruje się jako katolicy, choć to dane sprzed wielu lat, bo z 2011 roku. Nowszych nie ma. Ich dramatyczna historia mocno kontrastuje z obecną polityką Kanady. Gdy w XIX w. i jeszcze przez część XX dokonywano w Kanadzie (za przyzwoleniem państwa) „kulturowego ludobójstwa”, tak dziś Kanada jest jednym z najbardziej przyjaznych państw dla ludzi innych ras, kultur i przekonań. W 2018 r. (według danych ONZ) Kanada – ze wszystkich państw na świecie – przyjęła najwięcej uchodźców. To swoisty paradoks; państwo do którego przenoszą się (z nadzieją na lepsze życie) ludzie z wielu stron świata (głównie z Azji) mierzy się z bolesną historią relacji z ludźmi o innym kolorze skóry, wierze i sposobie życia.
Nasi rozmówcy podkreślają, że po początkowym chłodzie w stosunku do papieża, dziś nikt w Kanadzie nie zarzuca Franciszkowi nieszczerości. Po tym dobrym spotkaniu potrzeba jednak dalszych konkretnych kroków. Przede wszystkim ujawnienia dokumentów, które się tego jeszcze nie doczekały i dokończenia procesu wypłaty odszkodowań. Od realizacji tych zadań uzależnia się to, czy ta wizyta wyda najlepsze owoce i czy słowa papieża przyniosą wymierne efekty.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |