Pożegnanie Wojciecha Pszoniaka [ZDJĘCIA]
– Polska sztuka aktorska bez Wojciecha Pszoniaka z pewnością traci część swojej temperatury i barwy – napisał w liście do uczestników uroczystości pogrzebowych Wojciecha Pszoniaka minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Piotr Gliński.
W Kościele Środowisk Twórczych na warszawskim Placu Teatralnym we wtorek odbyły się uroczystości pogrzebowe Wojciecha Pszoniaka. Po mszy urna z prochami aktora zostanie pochowana na Powązkach Wojskowych.
Duszpasterz i przyjaciel twórców oraz filmoznawca wspomniał najwybitniejsze role Wojciecha Pszoniaka, zwłaszcza kreacje z dzieł Andrzeja Wajdy. Wskazał, że jego twarz będzie miał już na zawsze Moryc Welt z „Ziemi obiecanej”, Stańczyk z „Wesela”, Jeszua z „Piłata i innych”, Robespierre z „Dantona” czy Korczak. Ks. Luter tłumaczył też w homilii, że „być świadkiem radości zmartwychwstania to umieć łączyć pamięć słońca Kany Galilejskiej i mroku Golgoty. Trudne to zadanie, bo przecież z naszego krajobrazu tu i teraz zniknął piękny człowiek”. „Pragnął sakramentów ale i rozmów” – ujawnił duchowny, który w ostatnich tygodniach kilkakrotnie bywał w domu Wojciecha Pszoniaka. „Opowiadał z pasją o wszystkich tych postaciach, które stworzył i jeszcze raz dostrzegłem, jakim był wspaniałym człowiekiem” – mówił ks. Luter dodając: „On szukał człowieka w człowieku, sama gra go nie interesowała”. „Wojtku, dziękuję ci za te wspaniałe rekolekcje, te ostatnie spotkania, za twoje słowa wypowiedziane podczas świadomego umierania” – powiedział ks. Luter.
„Ogromny talent, energia, oryginalność, skłonność do artystycznego ryzyka – to cechy, które wyróżniały Wojciecha Pszoniaka. Dziś widać lepiej niż kiedykolwiek, że był on nie tylko jednym z najwybitniejszych aktorów polskich, ale nade wszystko artystą niepowtarzalnym, którego kreacje fascynowały, niepokoiły i zapadały głęboko w pamięć” – napisał Gliński w liście odczytanym przez wiceministra kultury Jarosława Sellina.
„Nie odtwarzał literatury. Sam był żywym teatrem. Ciało było mu posłuszne, żyło tym rytmem, który intuicyjnie dobierał do postaci odkrywanej na próbach” – to z kolei słowa Olgierda Łukaszewicza. Aktor studiował z Wojciechem Pszoniakiem w krakowskiej PWST. „Wojtek – cztery lata starszy ode mnie – dla mnie był jak brat, mistrz, przewodnik przez całe życie, przyjaciel” – zaznaczył. Dodał, że Wojciech Pszoniak od początku przewyższał innych studentów znajomością warsztatu aktorskiego. „Pozostawaliśmy pod wrażeniem jego osobowości. Miał tyle ważnych doświadczeń życiowych za sobą, że od razu stał się dla nas autorytetem. Domagał się prawdy scenicznej. Wyrażał ją z łatwością, na wiele sposobów. Kreśląc realistyczne portrety lub też kierując się wyobraźnią, tworzył postacie zaskakujące ekspresją, energią, skojarzeniami czy po prostu dowcipem. Jego interpretacje stawały się kluczem do rozumienia sytuacji scenicznej, stylu czy wreszcie idei utworu. Nie odtwarzał literatury. Sam był żywym teatrem. Ciało było mu posłuszne, żyło tą muzyką, tym rytmem, który intuicyjnie dobierał do postaci odkrywanej na próbach” – zwrócił uwagę aktor.
Łukaszewicz podkreślił, że wraz z odejściem przyjaciela usunął mu się spod nóg „istotny fragment fundamentu intymnego świata młodości, bo oto odszedł partner do rozmów o tym, co najważniejsze w poszukiwaniu sensu bycia aktorem, a także bycia obywatelem, któremu Polska, Europa i świat nie są obojętne”. „Namiętnie zwalczał ujawniający się ze szczególną siłą dzisiaj tu prowincjonalizm, tj. wąskie zapatrzenie w nacjonalistyczne ego. Przy nim patos i ironia szybko splatały się ze sobą. Były świadectwem jego mieniącego się zaangażowania w życie, jego inteligencji. Wojtku, bardzo mi będzie Ciebie brak” – powiedział.
Galeria (5 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |