Poznań: likwidacja kliniki chorób tropikalnych. Co na to misjonarze?
Klinika Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych w Poznaniu będąca jednym z dwóch tego typu ośrodków w Polsce ma zostać zlikwidowana. Z decyzją Uniwersytetu Medycznego nie zgadzają się jednak lekarze, eksperci oraz politycy. Głos w tej sprawie zabrali także misjonarze.
Przed Świętami Bożego Narodzenia senat Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu podjął decyzję, że po 60 latach działania w marcu 2023 roku zlikwidowana zostanie Katedra i Klinika Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych znajdująca się przy ulicy Przybyszewskiego 49. Problem jednak w tym, że to jeden z dwóch największych tego typu ośrodków w kraju, a o jego usunięciu zdecydowano bez konsultacji z lekarzami i ekspertami.
– W grudniu 2022 Senatu UMP podjął uchwałę nie o likwidacji, a o przekształceniu tej kliniki w pracownię, tak by zapewnić ciągłość realizacji zadań naukowo-dydaktycznych. Pracownia ta będzie włączona w strukturę Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych, Hepatologii i Nabytych Niedoborów Odporności, co z kolei gwarantuje ciągłość udzielania świadczeń zdrowotnych – wyjaśniał Rafał Staszewski, rzecznik Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Jednak wspomniany oddział nie podlega pod uniwersytet, lecz pod miasto Poznań, które o tej decyzji, w momencie podejmowania, nie wiedziało. „Gazeta Wyborcza”, 17 stycznia poinformowała, że „klinika chorób zakaźnych działa w miejskim szpitalu im. Strusia, a ten na razie nie wyraził zgody na leczenie chorób tropikalnych”.
Wobec tej decyzji zaprotestowali już m.in. lekarze z kliniki, abp Stanisław Gądecki – przewodniczący Episkopatu Polski, Instytut Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu, Fundacja Pomocy Humanitarnej Redemptoris Missio czy też prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Morskiej, Tropikalnej i Podróży prof. dr hab. n. med. Krzysztof Korzeniewski.
>>> Kongijski ksiądz i lekarz w Kielcach: dziękuję, Polsko
Sprzeczne zdania
Wobec tych głosów 11 stycznia Uniwersytet Medyczny wydał oświadczenie, w którym podkreślono, iż: „Klinika Chorób Zakaźnych, która docelowo ma przejąć leczenie pacjentów z chorobami pasożytniczymi i tropikalnymi ma doskonałe warunki lokalowe w odrębnym budynku w Wielospecjalistycznym Szpitalu Miejskim im. J. Strusia w Poznaniu. Decyzja o konsolidacji klinik została podjęta mając na względzie przede wszystkim zapewnienie jak najlepszej opieki medycznej nad pacjentami. Obecna siedziba Oddziału Klinicznego Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych nie spełnia współczesnych standardów”.
W tekście tym wspomniano również, że oddział ten zlokalizowany jest obecnie na poddaszu szpitala i ze względu na ten fakt nie można dostosować go do niektórych wymogów prawa. „obecnie oddział nie zapewnia możliwości izolacji, a wiemy, że część chorób tropikalnych ma charakter zakaźny” – dodają w oświadczeniu władze uniwersyteckie zwracając też uwagę, że oddział ten powinien być zlokalizowany w odrębnym pawilonie, a nie jest to możliwe w strukturze budowanego Centralnego Zintegrowanego Szpitala Klinicznego.
W opublikowanym na stronie Uniwersytetu Medycznego dokumencie zawarto także informację, że planowane zmiany mają być tylko reorganizacją działalności kliniki, a nie jej likwidacją. Jednocześnie ma zostać ona przeprowadzona bez uszczerbku na zdrowiu pacjentów.
Inne zdanie na ten temat mają jednak lekarze. Dr hab. Joanna Hildebrand, Prezes Polskiego Towarzystwa Parazytologicznego powiedziała, że jako środowisko lekarskie nie można się zgodzić z tym, „że nie ma znaczenia czy klinika będzie autonomiczna czy nie, czy jej nazwa będzie czy nie informacją wprost o specjalności jaką się zajmuje zespół tam pracujący”.
Jej opinię podziela prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Morskiej, Tropikalnej i Podróży prof. Krzysztof Korzeniewski, który w swojej wypowiedzi dotyczącej likwidacji kliniki zauważył, że decyzja Uniwersytetu Medycznego grozi m.in. rozpadem zespołu specjalistów medycyny tropikalnej oraz zagrożeniem zdrowia i życia pacjentów, którzy wracają ze strefy klimatu gorącego.
W tej kwestii dla „Głosu Wielkopolskiego” wypowiedział się również poseł PiS Bartłomiej Wróblewski – przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Budowy Zintegrowanego Szpitala Klinicznego w Poznaniu. „Decyzja Uniwersytetu Medycznego jest nagła i niekonsultowana ze środowiskiem. Decyzja dezintegruje lekarzy, pracowników i ludzi związanych z kliniką, jak np. z jednej z najważniejszych polskich instytucji niosących pomoc humanitarną Redemptoris Missio” – stwierdził dodając też, że ma nadzieje, iż władze Uniwersytetu Medycznego wycofają się z tej decyzji. Po posiedzeniu parlamentarnego zespołu w tym temacie dodał: „Pomysł likwidacji kliniki nigdy nie był z nami konfrontowany. Nie mieliśmy wiedzy o zamiarach uczelni”.
Z kolei lekarze na łamach „Gazety Wyborczej” zauważają, że już od 60 lat pracują w takich warunkach jak obecnie „i mimo to nigdy nie doszło u nas do zakażeń szpitalnych”. Klinika została rok temu wyremontowana i według sanepidu spełnia odpowiednie kryteria. Co warto też zauważyć, klinika nie jest położona na poddaszu, bo nad nią znajduje się jeszcze jedno piętro z pomieszczeniami, a jej przekształcenie w pracownię dydaktyczną (na uniwersytecie medycznym pracownie nie posiadają łóżek szpitalnych) jest jej formalną likwidacją. Na korytarzach szpitalnych mówi się, że jakoby te pomieszczenia są potrzebne władzom uczelni do przeniesienia administracji szpitala Przemienienia Pańskiego do lokalizacji przy ul. Przybyszewskiego, gdzie mieści się klinika.
Klinika podstawą dla misjonarzy
Klinika Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych w Poznaniu oraz w Gdyni to jedyne takie ośrodki w Polsce. W poznańskiej placówce leczy się tak ciężkie przypadki jak malaria, śpiączka afrykańska, denga, leiszmanioza trzewna, mansonelloza czy dirofilarioza. „Poznań dysponuje nie tylko doświadczonym, wykształconym zespołem, ale także pracownią diagnostyczną i arsenałem rzadkich leków” – mówi prof. dr hab. Krzysztof Korzeniewski.
Marek Karczewski – chirurg współpracujący z kliniką we wpisie na Facebooku podkreśla, że wykonał w niej kilkadziesiąt operacji resekcyjnych wątroby z powodu bąblowicy, a likwidacja poznańskiego ośrodka z pewnością spowoduje, że zostanie zmniejszony dostęp do leczenia tej bardzo niebezpiecznej choroby.
>>> Papież ujawnił, że lekarz nie pozwala mu na razie jechać na Ukrainę
W rozmowie z misyjne.pl w tym temacie wypowiedzieli się także misjonarze:
„Jeśli to prawda, to bardzo żałuję… Myślę, że to ogromna strata…. Strata dla wszystkich misjonarzy, ale tez dla społeczności w Polsce. Jeżdżę tam na kontrole od kiedy odkryłam tą możliwość po 10 latach w Afryce dzięki świadectwu innych misjonarzy. Pierwszy raz pojechałam tam tylko dlatego, ze przed wyjazdem do Polski spotkałam 3 osoby, które powiedziały mi, ze jeżdżąc na urlop, zawsze jada tam na kontrole. Zdziwiłam się, bo do tej pory nie znałam tej praktyki. W moim przypadku, w 2015 roku miałam zmiany nowotworowe i przeszłam przez 6-tygodniowa radioterapię w Kielcach, ponieważ na operacje było za późno – guz miał 12 cm, a operuje się do 5cm. Po radioterapii, raczej nie było nadziei na powrót na misje, ponieważ oczekiwano, ze rozpad tak dużego guza może spowodować zapchanie nerek i… na tym koniec. Jednak, Pan Bóg nie chce śmierci grzesznika i dał mi laskę – guz nie rozpadł się od razu, ale powoli zaczął się zmniejszać i po roku pozwolono mi wrócić na misje, ale co roku musiałam być na kontroli w klinice chorób nowotworowych w Kielcach. Przed wyjazdem na urlop w 2018 roku spotkałam 3 osoby, które mówiły mi o systematycznych kontrolach w Poznaniu i o ich skuteczności w wykrywaniu tego, co niewidoczne dla oka i czego z reguły się nie spodziewamy, czyli pasożytów. Zdecydowałam więc, że muszę tam jechać. I rzeczywiście byłam zaskoczona, ponieważ tak naprawdę czułam się dobrze i nie spodziewałam się jakichś „odkryć”, a tu mi znaleziono ameby i inne pasożyty. Wtedy zrozumiałam, że pasożyty są nieuniknione na misjach, i jeśli tego nie kontrolujemy i nic z tym nie robimy, one nas rujnują od środka. Od tamtej pory, kiedy jadę do Polski nie mogę nie pojechać na kontrolę do Poznania. Myślę, ze to podstawa dla wszystkich misjonarzy. Moje doświadczenie jest takie, ze spotkałam tam wspaniałych lekarzy. Pani doktor Kacprzak robiąc diagnostykę dochodzi po nitce do kłębka, i nie przepuści żadnego, nawet najmniejszego wskaźnika, który mógłby coś sugerować. To wspaniale być pacjentem takiego lekarza z pasja. Na tym oddziale misjonarze czują się u siebie, bo choćby te zdjęcia na ścianach dają poczucie swojskości.. No i to wszystko mówi o tym, że ci wszyscy ludzie którzy tam pracują są zakochani w misjach i są gotowi zrobić wszystko, żeby polepszyć sytuacje w krajach misyjnych, a robią to dbając o zdrowie misjonarzy. Napisałam na początku, że to też wielka strata dla społeczności mieszkającej w Polsce, ponieważ to oddział, przez który przewija się bardzo wiele ludzi z różnymi dolegliwościami niewiadomego pochodzenia, a na tym oddziale po dwóch tygodniach można postawić diagnozę i ukierunkować leczenie. Osobiście, trudno mi zaakceptować, ze ten oddział będzie zamknięty, a może tylko przeniesiony w inne miejsce? Nie wyobrażam sobie zamknięcia go z powodu jego użyteczności” – pisze jedna z sióstr zakonnych posługujących na misjach w Kamerunie.
Podobne zdanie na ten temat ma siostra Paschalis, również misjonarka z Kamerunu: „W czasie mojego ostatnie urlopu w 2021 roku spędziłam kilka dni w klinice w celach diagnostycznych. Był to mój pierwszy pobyt w tym miejscu po ośmiu latach posługi misyjnej. Zostałam bardzo dobrze przyjęta oraz otrzymałam pełną diagnostykę. Spotkałam się z miłą rodzinną atmosferą. Był to dla mnie również czas odpoczynku i refleksji. Osobiście uważam, że ten oddział przyniósł wiele dobra dla polskich misjonarzy wracających z wyczerpujących warunków misyjnych”.
Według najnowszych danych obecnie w Sudanie trwa jedna z największych epidemii dengi. Jeśli jej przebieg jest ciężki i nie ma się dostępu do leków, wówczas choroba ta może doprowadzić do śmierci. Na Haiti natomiast potwierdzono pierwsze od trzech lat zachorowanie na cholerę. Na Filipinach wzrosła liczba przypadków duru brzusznego, a w Panamie zauważono wzrost zachorowań na dengę oraz na malarię.
Wiele z tych chorób można wyleczyć przy odpowiedniej diagnostyce. Niestety wraz z likwidacją Kliniki Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych w Poznaniu leczenie to na tak zaawansowanym poziomie będzie możliwe w Polsce tylko w ośrodku znajdującym się w Gdyni. Czy aby na pewno więc wobec tylu głosów sprzeciwu decyzja podjęta przed Uniwersytet Medyczny jest dobra?
Jeśli jesteś misjonarzem i również chciałbyś wyrazić swoją opinię na ten temat lub podzielić się swoją historią, napisz do autorki tekstu: [email protected]
Źródła: Gazeta Wyborcza, Głos Wielkopolski, Trop.Tropiki/Facebook
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |