fot. cathopic.com

Proboszcz małej, wiejskiej parafii: najważniejsze to zatrzymać się przy człowieku

„Przypomina mi się taka anegdotka. Pojechał pewien zacny profesor na wiejską parafię. I mówi do tamtejszego proboszcza: co ty tutaj robisz? Masz jakieś wspólnoty? Usłyszał odpowiedź: nie. Prowadzisz remonty? Znów padła odpowiedź: nie. – No to co tutaj robisz? – dopytywał profesor. – Przecież jestem proboszczem – odpowiedział proboszcz” – mówi ksiądz Włodzimierz. 

Święty Jan Maria Vianney całe życie oddał swoim parafianom i pielgrzymom. Chciał przede wszystkim, by każdy był zbawiony i uwierzył w dobroć i miłosierdzie Boga. Jest patronem proboszczów. Także dziś wielu proboszczów spala się, oddając życie, by trwać przy swoich parafianach na dobre i na złe. Często nie na pierwszych stronach gazet, ale gdzieś w małych, wiejskich parafiach. Ksiądz Włodzimierz Lewandowski jest od 18 lat jest proboszczem w Skrzynkach, małej, liczącej 800 dusz wiejskiej parafii w malowniczym Gostynińsko-Włocławskim Parku Krajobrazowym.

>>> Święty, który w ciągu doby w konfesjonale spędzał nawet 17 godzin 

Więź i obecność 

Badania socjologiczne, ale także wypowiedzi ludzi pytanych o to, jakiego chcieliby księdza potwierdzają, że najbardziej cenią księdza zwykłego, ludzkiego, który jest z nimi i na którego można liczyć.  

– W mojej parafii wszyscy jesteśmy tutaj długo i ważne jest to, że jest to mała parafia, to tworzy więź. Na przykład wydarzenie z wczoraj. Dzwoniła córka jednej pani, że jej mama po pogrzebie trochę się załamała, wpadła w depresję i pytała, czy może proboszcz chciałby do niej zajrzeć. Więc wracając z Włocławka zajrzałem do niej. Porozmawialiśmy, wypiliśmy herbatę – opowiada ksiądz proboszcz. 

>>> Abp Jędraszewski do księży: wasze światło ma świecić przed ludźmi. To światło pochodzi od Chrystusa

Tym, co ludzie doceniają zwłaszcza w trudnych dla nich chwilach jest po prostu świadomość, że mogą na swojego proboszcza liczyć, że nie są intruzami na plebanii. Właśnie o takim trwaniu mówi także ksiądz Włodzimierz. –W życiu parafialnym wcale nie są ważne duże akcje, ani inne fajerwerki duszpasterskie. Ale ważne jest, by się przy człowieku zatrzymać. Czasami razem zapłakać, a czasami razem się pośmiać, czasami zwrócić uwagę. Ale w ten sposób, by człowiek nie poczuł się poniżony. 

fot. unsplash

Blisko ludzi 

Dla każdego proboszcza bardzo trudnym doświadczeniem jest sprawowanie liturgii w pustym kościele. Ale prawdziwy pasterz dostrzeże, że to jest trudne nie tylko dla niego, ale także dla parafian, ludzi, których ma wokół siebie. Dlatego wielu księży w małych parafiach odpowiedziało na prośbę swoich wiernych, by transmisje online z mszy świętych i nabożeństw odbywały się z ich własnego kościoła parafialnego. By mogli poczuć jakąś więź ze swoją wspólnotą. 

>>> Bp Balcerek do proboszczów: nie bądźmy urzędnikami

– Parafianie mówili, że chcieliby uczestniczyć w liturgii za pośrednictwem transmisji online ze swojego kościoła. Oczywiście najbardziej dramatyczna była wigilia paschalna, kiedy w kościele mogło przebywać 5 osób. To jest to, o czym mówi abp Ryś – ksiądz wypowiada słowa: „niech świątynia zabrzmi potężnym śpiewem całego ludu” – a ludzi nie ma. Te chwile wyryły się w pamięci wielu proboszczów. Ale ja wpadłem wtedy na pomysł. Przed śpiewem „Chwała na wysokości Bogu” powiedziałem: słyszeliście przed chwilą: „niechaj zabrzmią słowa głoszące zbawienie”. Nie jesteście w kościele, nie możecie uczestniczyć. Ale dzwony głoszące zbawienie zabrzmią. Otwórzcie okna. Wsłuchajcie się w dzwony głoszące zbawienie. Jedna z kobiet opowiadała mi, że jej mąż, stary, twardy mężczyzna, który niejedno w życiu przeszedł, stał w oknie i płakał jak dziecko. 

>>> Abp Gänswein: to nieszczęście, gdy biskupi i księża głoszą samych siebie

A następnego dnia ogłosiłem, że Pan Jezus Zmartwychwstały przyjdzie do nich skoro oni nie mogą przyjść do kościoła. Odwiedziliśmy każdy dom. I może było 5 czy 7 domów, gdzie nikt nie stał przed domem, by przyjąć błogosławieństwo. Ale nie dlatego, że nie chcieli. Dlatego, że wyjechali. To był dla ludzi naprawdę znak nadziei i tego, że proboszcz jest z nimi, nie zamknął się na plebanii – opowiada ksiądz Włodzimierz. 

fot. cathopic.com

W konfesjonale u proboszcza 

Najczęściej myślimy, że proboszcza najbardziej cieszą inwestycje w parafii, duża liczba osób podczas nabożeństw, akcje duszpasterskie. Tymczasem ksiądz Włodzimierz mówi o czymś zupełnie innym. – Największe moje radości zawsze są związane z posługą w konfesjonale. Kiedy już widzę, że ktoś przepuszcza wszystkich w kolejce do spowiedzi to już wiem, że coś będzie się działo. To są sytuacje wymagające oczywiście dużej kultury, ale także prawdy, by powiedzieć człowiekowi, że spowiedź to początek drogi. Po odejściu od konfesjonału problemy nie znikną, a może wręcz dopadną na nowo. Ale zawsze w konfesjonale u proboszcza będzie przyjęty i możemy iść razem. Możemy razem mierzyć się nie tylko ze zwycięstwami, ale też z porażkami – mówi ksiądz proboszcz. 

>>> Papież: Kościół ma zawsze kłopoty i przechodzi przez kryzysy

Cierpliwość i odpowiedzialność 

W każdej parafii ważne jest, by proboszcz współpracował ze swoimi parafianami. Ksiądz Włodzimierz stawia na odpowiedzialność świeckich i oddaje im pole działania. –W wakacje w naszej parafii nie ma ministranta przy ołtarzu. Moi parafianie wiedzą, że proboszcz z tacą nie pójdzie. Nawet gdyby było 1000 osób. Kończy się modlitwa wiernych, ktoś podchodzi i bierze koszyczek, zbiera ofiarę. To jest ich troska o Kościół. Podobnie jeśli chodzi o dekoracje z kwiatów. Parafianie wiedzą, że kościół na niedzielę ma być przyozdobiony świeżymi, pięknymi kwiatami. I to się dzieje. Wiedzą także, że nie chodzi o to, by proboszczowi się to podobało, ale by to było robione dla Pana Boga. Świeccy muszą mieć swoje „działki”, za które będą odpowiedzialni – opowiada ksiądz proboszcz. 

Fot. pixabay.com

Wytrwać do końca 

– Nigdzie w Piśmie Świętym nie jest napisane, że dostaniesz się do nieba za to, że udało ci się uniknąć pomyłek, błędów, grzechów, że jesteś wyprostowany. Ale niebo jest dla wytrwałych – mówi ksiądz Włodzimierz. Te słowa to także nawiązanie do życia św. Jana Marii Vianneya. Wierni dostrzegali jego oddanie, dobroć i serce, które dla nich miał. Dlatego do niego lgnęli, byli w stanie czekać nawet kilka dni na spowiedź. Czuli, że to człowiek zapatrzony w Boga. 

>>> Bp Balcerek: proboszcz jak ojciec

– Cały szkopuł polega na tym, żeby trwać z otwartymi drzwiami na swoim posterunku, pomimo różnych zawirowań czy burz. I tak chciałbym tutaj zostać z moimi parafianami na zawsze. Moi parafianie wiedzą, że chciałbym być tutaj z nimi także po śmierci i zostać na miejscowym cmentarzu – dodaje ksiądz proboszcz.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze