Prymas: nie śpiewam „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”
Arcybiskup Wojciech Polak udzielił wywiadu „Tygodnikowi Powszechnemu”. Rozmawiał z nim Błażej Strzelczyk. O polityce i społeczeństwie – bez uciekania od trudnych pytań z jednej strony i odpowiedzi z drugiej. Z korzyścią dla Czytelników, oby z korzyścią dla wszystkich tych, dla którzy Prymas jest przełożonym.
„Zahaczony” o ostre słowa biskupa Pieronka, który często o politykach (także tych rządzących) potrafi powiedzieć mocno i dosadnie (ostatnio mówił o dyktaturze), Prymas odpowiada
„Musiałby pan pytać biskupa Pieronka, o co mu chodzi. Ja tak nie mówię.”
Choć pamiętamy przecież mocne słowa na Jasnej Górze o potrzebie poszanowania dla praworządności. Nie bez przyczyny były wypowiedziane na Jasnej Górze, w 300-lecie koronacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, gdy w pierwszych rzędach siedzieli prezydent, premier i ministrowie. Prymas jest bardziej dyplomatyczny, co nie znaczy, że mniej doniosły i mniej krytyczny. Powiedziałbym, że dzięki uważnemu doborowi słów jest jeszcze bardziej dosadny, bo trudno oskarżyć go o atak ad personam.
Kościół duszpasterski
W rozmowie z TP Prymas zgrabnie odchodzi od bieżącej polityki i spraw partyjnych. W drugiej części rozmowy to się nie uda, ale o tym za chwilę. „Szef” Kościoła w Polsce stara się spojrzeć globalnie na kondycję człowieka we współczesnym świecie. Mówi, że nowe czasy, możliwości i technologie próbują wmówić człowiekowi, że „tylko wtedy, gdy wpisuje się w ten bieg czasu, wydaje się bardziej ludzki.” – A to błąd – mówi arcybiskup Wojciech Polak.
I od razu widzi zadanie dla Kościoła. Zadanie typowo duszpasterskie. – Te zmiany wiążą się z nowymi wyzwaniami duszpasterskimi, które dotyczą przede wszystkim głębszego myślenia o człowieka i szukania sposobów, by dotrzeć do niego z Ewangelią. Błażej Strzelczyk pyta swojego rozmówcę, czy potrzeba w duszpasterstwie rewolucji. Prymas takiej kategorii używać nie chce, ale odwołuje się do papieża i jego „dynamiki nawrócenia duszpasterskiego”.
„Współczesnemu człowiekowi bardziej od zmieniania co roku modelu smartfona potrzebne jest usłyszenie Ewangelii”.
Dziennikarz pyta Prymasa o kondycję wiary Polaków. Arcybiskup ocenia, że Polska jest krajem ludzi wierzących, ale jednocześnie zastrzega, że to ogólne stwierdzenie. Mówi o dwóch grupach: „wierzących” i „religijnych”. Jest i – według Prymas – „grupa środka” i to właśnie do niej powinna być skierowana przede wszystkim praca duszpasterzy.
„Książeczki kandydatów do bierzmowania, w których muszą zbierać podpisy – to delikatnie mówiąc – nie najlepszy pomysł. Myślę, że znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby zaangażowanie kandydatów do bierzmowania w akcję charytatywną”.
Od polityki nie uciekniemy
Temat zaczyna się od pytania o coroczne modlitwy za uchodźców. Co roku – jak mówi Błażej Strzelczyk – przychodzi na nie coraz mniej ludzi. A Prymas przyznaje, że widzi to u siebie, w Gnieźnie. Pytany dlaczego tak się dzieje, odpowiada: „Łatwo nam uwierzyć w narrację strachu. Ja staram się mówić wyraźnie, że chrześcijan nie może zamknąć się przed uchodźcą”.
Zagadywany coraz bardziej o politykę, lider polskiego Kościoła mówi: „Dobrze się czuję niezależnie od tego, kto jest u władzy, ponieważ uważam, że są bardziej fundamentalne racje, nad którymi trzeba pracować i na których opiera się ludzkie życie. Staram się zmieniać rzeczywistość, tylko nie używam do tego narzędzi politycznych (…) Nie jestem politykiem. Jestem biskupem”.
Największe zmartwienie
Prymas przyznaje, że główny problemem, który widzi w Polsce jest to, jak Polacy są głęboko podzieleni. Pytany o przyczynę tego stanu przyznaje, że trudno ją znaleźć. Martwi go to, że w przestrzeni publicznej częściej jesteśmy świadkami agresji niż dialogu. Prymas ubolewa, że Polacy (ci tak zwani zwykli) dali się wpisać w podziały, które tworzą politycy. Dodaje jednak od razu, że to nie tylko ich „sprawka”. Dziennikarz uważa, że może i Kościół w Polsce ma tu coś na sumieniu.
– Abdykowaliśmy z formowania sumień – wykłada „kawa na ławę” swoje zdanie Strzelczyk. – Nie mam takiego wrażenia – odpowiada Prymas. – Kościół miesza się do polityki – nie daje za wygraną dziennikarz „TP” a Prymas na to: „Kościół stoi na straży spraw fundamentalnych. Nie miesza się do polityki” – i przypomina swoje słowa z Jasnej Góry, które odbiły się dużym echem: „Spotkałem się z uwagami, że mój głos na Jasnej Górze dotyczący poszanowania Konstytucji mógł być odczytany jako głos przeciwko partii rządzącej. Nic bardziej mylnego”.
- A czym był? – dopytuje Strzelczyk.
- Moją intencją nie było uderzenie w partię polityczną, tylko przypomnienie obowiązujących i fundamentalnych zasad życia w społeczeństwie.
- Słowa by nie padły, gdyby wszystko było w porządku.
- To prawda, ale nie kalkulowałem.
I tu moje „pięć groszy”. Dwa fragmenty tego wywiadu dotknęły mnie najbardziej. Pozytywnie właśnie ten przed chwilą przytoczony. Właśnie tak powinno być. Duchowni, hierarchowie powinni wypowiadać się w ważnych dla społeczeństwa i kraju sprawach, szczególnie tych, od których zależy budowa wspólnoty, więzi społecznych, wychodzących ponad religijne podziały. Nie powinni jednak kalkulować, szczególnie polityczne. Takie podejście, które prezentuje Prymas powinno być bliski każdej (dosłownie każdej!) osobie duchownej w Polsce!
Jednocześnie inny fragment dotknął w mniej przyjemny sposób:
Błażej Strzelczyk („Tygodnik Powszechny”): Bp Ryczan, po wyborach prezydenckich: „Bóg dał nam w darze prezydenta”. Biskup Wysocki do premier Szydło: „Kochamy panią”, Jarosław Kaczyński w Toruniu: „Bez ciebie, ojcze dyrektorze, nie byłoby tego zwycięstwa”.
Prymas Wojciech Polak: – U mnie nie znajdzie pan takich cytatów. Nie wiem, dlaczego pan wymaga ode mnie bicia się w cudze piersi.
I owszem, każdy odpowiada za własne słowa i czyny. Jednak słowo „cudze” w odniesieniu do innych księży w ustach Prymasa (głowy Kościoła w Polsce) i po prostu księdza (członka tej samej wspólnoty, którą tworzą wszyscy wierzący) wywołuje u mnie lekki dysonans. Można Prymas użył sformułowania „bicie się w cudze piersi” nie jako sposób na stworzenie podziału między duchownymi, ale po prostu potocznie?
Bywają i w rozmowie momenty zabawne, choć nie bez gorzkiego zabarwienia:
- A niedawny zamach terrorystyczny w Barcelonie był karą za rozwiązłość?
- Niedorzeczne.
- Tak sugerował ksiądz Henryk Zieliński, redaktor naczelny pisma „Idziemy”.
- Tego typu myśleniu można przeciwstawić bardzo prostą rzeczywistość, mianowicie zapytać, czy uderzenie piorunu w katedrę gnieźnieńską było karą za rozwiązłość w katedrze. Odrzucam takie interpretacje.
Przyznać trzeba, że arcybiskup ma poczucie humoru. Błażej Strzelczyk podaje w rozmowie kolejne przykłady mieszania się polityki i Kościoła oraz brutalności w życiu publicznym, na którą według niektórych (także duchownych) Kościół powinien silniej reagować. Prymas odpowiada pytając: „ale jakimi metodami?”. Prymas wie jedno. Na pewno nie metodami politycznymi i na pewno przez formację sumień, na przykład w sprawie przyjmowania uchodźców.
O tym trzeba po prostu rozmawiać, przypominać, trzeba się modlić. Mówi, że Chrystus cierpi w uchodźcach i musi się na nich tworzyć. Że nie chodzi o zwyczajne otwarte granice bez żadnej kontroli, ale mądrą systemową pomoc, którą możemy i powinniśmy dać i która nie będzie dla nas żadnym zagrożeniem – i dodaje z nadzieją – Nie sądzę, by sytuacja była tak zabetonowana, że Kościół będzie mówić swoje, a dalej będzie beznadziejnie –
I mocno deklaruje:
Jeśli ja usłyszę, że w Gnieźnie odbywa się jakaś manifestacja antyuchodźcza, i że na to wybierają się moi księża, to mówię krótko: każdy, który tam pójdzie, będzie suspendowany.
Nic dodać, nic ująć. Mocne! Taki był ten wywiad a tak JEST i oby taki nadal był Prymas Polski! Kościołowi (czyli nam wszystkim) to może wyjść tylko na zdrowie!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |