Zdjęcie poglądowe, Fot. PAP/Wojtek Jargiło

Przedstawiciel ukraińskiego rządu wyjaśnił, dlaczego trzeba zakazać działalności Kościoła związanego z Moskwą

Patriarchat Moskiewski nie jest inspiratorem rosyjskiej agresji przeciw Ukrainie, ale bezpośrednio w tej agresji uczestniczy, toteż ani społeczeństwo, ani rząd nie mogą się z tym pogodzić i projekt ustawy przewiduje właśnie odpowiednie kroki w tym kierunku.

W ten sposób przewodniczący Państwowej Służby ds. Polityki Etnicznej i Wolności Sumienia (DESS) Wiktor Jełeńskyj skomentował przyjęcie 19 października w pierwszym czytaniu przez Radę Najwyższą Ukrainy ustawy nr 8371, przewidującej m.in. możliwość zakazu działalności w kraju Kościołów, powiązanych w krajem-agresorem.

„Wielu ludzi oburza fakt, iż w świątyniach ukraińskich nadal wymienia się imię patriarchy Cyryla, który obiecywał zgładzenie grzechów u tych, którzy przybywają tu i zabijają. Ale my nie możemy iść inną drogą jak tylko tą, którą przewidują konstytucja i ustawodawstwo Ukrainy” – oświadczył polityk w rozmowie z Radiem Kultura.

Przypomniał, że w maju ub.r. Ukraiński Kościół Prawosławny (UKP) ogłosił swą samodzielność i niezależność od Moskwy, co wywołało bardzo duży entuzjazm w społeczeństwie”. Ale – dodał – minęło trochę czasu „i okazało się, że do zerwania z Moskwą nie doszło”.

Przewodniczący DESS zwrócił uwagę, że Patriarchat Moskiewski jest nie tyle zwolennikiem agresji przeciw Ukrainie, ile jej bezpośrednim uczestnikiem, toteż ani społeczeństwo, ani rząd nie mogą się z tym pogodzić i wspomniany projekt ustawy przewiduje właśnie odpowiednie kroki w tym zakresie. Dokument ten zakłada pewien algorytm działań w takich wypadkach – mówił dalej członek administracji rządowej. Wyjaśnił, że w razie stwierdzenia powiązań danej organizacji religijnej z agresorem DESS stosuje odpowiedni przepis i jeśli organizacja ta usuwa te więzi, wówczas może bez przeszkód działać na Ukrainie. W przeciwnym wypadku Służba kieruje sprawę do sądu.

Fot. EPA/MAXIM SHIPENKOV

Zdaniem polityka przede wszystkim niezbędna jest ekspertyza religioznawcza, która ma ustalić związki danej organizacji z agresorem i na czym one polegają. W tym kontekście rozmówca rozgłośni zauważył, iż ekspertyza przeprowadzona w styczniu br. wykazała, że UKP pozostaje nadal częścią Kościoła rosyjskiego i że nie jest to jedynie związek, ale właśnie część. Eksperci poprosili wówczas władze UKP o jakieś dodatkowe dokumenty, znaczące oświadczenia, komentarze, które by podważały takie stwierdzenia, „ale nie otrzymaliśmy ich, dlatego doszliśmy do takiego wniosku” – dodał szef DESS.

Jednocześnie podkreślił, że sprawa bezpieczeństwa narodowego nie jest tym czynnikiem, który mógłby ograniczać wolność religijną. Przywołał Europejską Konwencję Praw Człowieka, która przewiduje możliwość ograniczenia wolności słowa, ale nie swobód religijnych. Jednakże dopuszcza ona również taką możliwość w razie zagrożenia życia i wolności obywateli. „Toteż jak ustawodawca mam prawo wybrać takie narzędzia, które w najmniejszym stopniu wpłynie na wolność naszych obywateli” – oświadczył Jełenśkyj.

W tym kontekście zwrócił uwagę, że podporządkowanie [UKP] Patriarchatowi Moskiewskiemu nie jest częścią nauczania prawosławnego i ustawodawca ukraiński wymaga jedynie powstrzymania więzi z ośrodkiem, będącym uczestnikiem wojny przeciw Ukrainie, nawołuje do zniszczenia jej kultury i tożsamości oraz samych Ukraińców.

fot. PAP/Karol Zienkiewicz

Według polityka „w ciągu tych ponad 600 dni [agresji rosyjskiej] w praktyce nie ma już takich duchownych, którzy twierdziliby, że to my sami siebie ostrzeliwujemy, bo wierni ich wyrzucają ze świątyń”. Niektórzy księża wręcz twierdzą, że „położyliśmy się spać 23 fiewrala, a obudziliśmy się 24 lutego” [gra słów wynikająca z nazw miesięcy: rosyjskiej i ukraińskiej – KAI]. Jeśli jednak taka [prorosyjska] postawa jeszcze się pojawi, to zostanie zastosowany odpowiedni przepis prawny i działalność takiej organizacji religijnej będzie powstrzymana, duchowny przestanie być jej przełożonym i dana wspólnota będzie zastanawiać się, jaki będzie jej status prawny itd. – tłumaczył przewodniczący DESS.

Zapewnił przy tym, iż demontaż struktur Patriarchatu Moskiewskiego na Ukrainie nie powinien wpływać na korzystanie przez poszczególnych ludzi z prawa do wyznawania swej religii.

Oznajmił ponadto, że na Ukrainie działa obecnie przeszło 35 tys. wspólnot religijnych, które „robią bardzo dużo dla konsolidacji społeczeństwa, (…) które jak mrówki ciągną pomoc humanitarną, które są wszędzie: w szpitalach, na froncie, na zapleczu i które dowiodły, że na wolności religijnej można zarobić. Dlatego zespoliły się w najgroźniejszym dla kraju okresie”.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze