fot. Pixabay

Czeka nas Armagedon? Miliarderzy budują schrony w Nowej Zelandii

Siedmiu spośród najbogatszych biznesmenów z szeroko pojętej branży technologicznej zainwestowało w bunkry w Nowej Zelandii. Na wypadek Armagedonu – podaje „New York Post”.

Miliarderzy coraz częściej decydują się na inwestowanie w nieruchomości na Nowej Zelandii. Nie są to jednak tradycyjne domy, a… schrony, które mogą okazać się ochroną przed wojną nuklearną lub inną formą zagłady cywilizacji. – Nowa Zelandia nie jest niczyim wrogiem. Nie jest potencjalnym celem ataku nuklearnego ani terytorium dla działań wojennych, dlatego ludzie szukają tu schronienia – tłumaczy Gary Lynch, właściciel firmy produkującej bunkry.

Bunkry to 150-tonowe konstrukcje. Zakopywane są na głębokości około czterech metrów pod ziemią i stanowią zabezpieczenie przez kataklizmami oraz ewentualnymi konfliktami zbrojnymi. Koszt takiej inwestycji to około 12 mln dolarów. Wystrój wnętrza i wyposażenie schronu zależy oczywiście od upodobań właściciela. W bunkrze znajduje się system zasilania energią słoneczną oraz najlepsze formy zabezpieczenia przez czynnikami zewnętrznymi.

Współzałożyciel serwisu społecznościowego „LinkedIn”, Reid Hoffman, powiedział w zeszłym roku w rozmowie z „The New Yorker”, że powiedzenie o zakupieniu ziemi w Nowej Zelandii jest jak mrugnięcie okiem, które dla wtajemniczonych nie wymaga dodatkowego komentarza. Nieruchomości w tym kraju nabył także reżyser filmowy James Cameron.

Trend jest zauważalny, co podkreśla były premier Nowej Zelandii, John Key, zaznaczając, że kupowanie nieruchomości w jego kraju przez bogatych Amerykanów na wypadek globalnej katastrofy zdarza się coraz częściej.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze