
Polacy w Szanghaju, 1931 r./fot. Autor nieznany, archiwum rodzinne z XX wieku, CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons
Emigracja: opowieść milionów Polaków
Dzieje Polski nierozłącznie związane są z emigracją. Gdy podróżujemy po świecie, to w wielu krajach możemy spotkać ludzi, którzy jeśli nawet nie mają bezpośrednio pochodzenia polskiego, to posiadają jakiegoś polskiego przodka. Wystarczy spojrzeć na mapę, by dostrzec, że polska diaspora rozsiana była po wielu zakątkach świata.
Koniec lipca 1619 r. w angielskiej osadzie Jamestown w Wirginii był dosyć burzliwy. Anglicy dopiero co zaczynali kolonizować Amerykę Północną. Od początku musieli mierzyć się z wieloma problemami, choćby z miejscowymi Indianami, z którymi relacje bywały bardzo trudne, a czasem i krwawe. Tym razem kłopot sprawiła grupa polskich rzemieślników, którzy postanowili się zbuntować i odmówili pracy. A trzeba zwrócić uwagę, że byli to specjaliści poważani i niezastąpieni w swoim fachu. Wszystko zaczęło się od tego, że mieszkańcom nieangielskiego pochodzenia odmówiono prawa głosu w wyborach do miejscowej rady. Poszkodowani byli więc również inni Europejczycy, lecz to Polakom przypisuje się wywołanie pierwszego robotniczego strajku w Ameryce. Przyznano racje buntownikom i dopuszczono do wyborów wszystkich mieszkańców.
Exodus
Jamestown to pewien symbol. Początek wielkiej fali emigracji, która milionami ciągnęła do USA, ale również i innych krajów Ameryki, chociaż aż do XIX w. były to liczby dość małe. Polacy pojawiają się już od dawna w różnych miejscach. Już w XV w., u samego zarania dziejów druku, na południu Hiszpanii miała robić furorę drukarnia pewnego Polaka, którego znamy pod imieniem Stanisław. W tym samym wieku Vasco da Gama miał złapać na statku szpiega jednego z indyjskich władców – pochodzącego z Poznania żyda. Podobno potem uczestniczył w portugalskiej wyprawie, która dotarła do Brazylii. Takich przykładów można mnożyć mnóstwo, lecz nas interesuje przede wszystkim masowa migracja, która miała miejsce w XIX i XX w.

Prawdziwy exodus rozpoczął się w XIX wieku. Miliony Polaków – głównie chłopów z Galicji, Wielkopolski i Górnego Śląska – ruszało na Zachód lub za ocean. Wypędzała ich bieda, przeludnienie wsi, brak ziemi i perspektyw. Statystyki mówią nawet o czterech milionach emigrantów do 1914 r.. Kierowali się przede wszystkim do Stanów Zjednoczonych (ok. 3 mln), setki tysięcy trafiły do Brazylii i Rosji, a dziesiątki tysięcy do Niemiec, Kanady czy Argentyny (warto pamiętać, że są to dane szacunkowe).
W USA powstawały całe polskie dzielnice, z polskimi kościołami, szkołami i sklepami. Chicago szybko stało się miastem z jedną z największych polskich populacji na świecie. W niewielkiej miejscowości Parisville w stanie Michigan Polacy stworzyli jedną z pierwszych osad. Najbardziej znane są jednak polskie miejscowości w południowym Teksasie.
Nieprzyzwoici Ślązacy
Najsłynniejszy jest chyba przykład wsi Panna Maria, którą założyli emigranci z Górnego Śląska. Nazwali swoje nowe miejsce na cześć Matki Bożej i do dziś kultywują śląskie tradycje. Przywiódł ich tam ich krajan, franciszkanin, ks. Leopold Moczygemba, który roztaczał przed śląskimi chłopami wizję wielkich możliwości i prosperity. Wielu dało się pociągnąć propagandzie franciszkanina. W wigilię 1854 r. pod dębem w Pannie Marii, obok którego postawiono potem kościół, ks. Moczygemba odprawił dla kolonistów pierwszą mszę świętą.

Ślązacy stanowili dla ówczesnych mieszkańców Teksasu pewną egzotykę, która przejawiała się w ich strojach i sposobie bycia. Suknie Ślązaczek, które kończyły się wyżej ponad kostkę niż standardowy ubiór amerykańskich kobiet w tym czasie, były uznawane nawet za nieprzyzwoite. Z pewnością jednak nieprzyzwoity był postępek, którego mieszkańcy Panny Marii chcieli dokonać na ks. Moczygembie. Kilka lat po osiedleniu się liczne trudności i głód doprowadziły polskich emigrantów tej wsi do frustracji. Mówi się, że niektórzy zawiązali sznur na dębie, pod którym odprawiono pierwszą mszę, i planowano tam powiesić duchownego. Ten jednak pomny nieprzychylnych mu nastrojów zdążył uciec na północ.
Polska yerba mate
Losy Polaków na emigracji bywały różne. W Brazylii czy Argentynie Polacy zakładali wioski i parafie na dalekich plantacjach. Warunki życia też bywały różne, nieraz bardzo trudne. Niektórzy odnosili duże sukcesy. Pokazuje to historia Jana Szychowskiego. Jako młody chłopak wraz z rodzicami wyjechał do Argentyny. Rodzina Szychowskich nie miała łatwo, dlatego młody Jan nie mógł chodzić do szkoły i musiał pomagać rodzicom w utrzymaniu. Miał jednak duże zdolności manualne. Szybko sam zaczął produkować narzędzia i maszyny. Jedna z nich mieliła yerba mate. Tak powstała firma Amanda, która dzisiaj jest jednym z największych i najbardziej znanych producentów tego napoju.

Niezwykle ciekawym epizodem jest historia Polaków w chińskim Harbinie. Pod koniec XIX w. wielu z nich trafiło do Mandżurii, pracując przy budowie Kolei Wschodnio-Chińskiej. Powstała tam silna polska społeczność licząca kilkanaście tysięcy osób. Były szkoły, kościoły, stowarzyszenia, a także gazety wydawane po polsku. Harbin stał się miejscem, w którym Polacy, tysiące kilometrów od Europy, budowali swoją małą ojczyznę. Choć większość z nich po II wojnie światowej opuściła Chiny, ślady tej obecności pozostały.
Emigracja polityczna
Nie wolno jednak zapominać, że XIX-wieczna emigracja miała także wymiar polityczny. Po klęsce powstania listopadowego tysiące żołnierzy, oficerów i działaczy musiało opuścić ojczyznę. Tak narodziła się Wielka Emigracja, której centrum stała się Francja. W Paryżu tworzyły się środowiska intelektualne, polityczne, niepodległościowe i kulturalne, skupione na przykład wokół księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. Polacy zakładali gazety, stowarzyszenia i kluby, które podtrzymywały ducha narodowego i planowały przyszłe zrywy. To z ich inicjatywy powstawały legiony polskie, a także instytucje charytatywne wspierające rodaków na obczyźnie. Wielka Emigracja była zjawiskiem elitarnym, skupiającym ludzi wykształconych i zaangażowanych politycznie, ale jej znaczenie symboliczne było ogromne. W końcu to oni nieśli w świat sprawę polską i budowali obraz Polski za granicą.

Wybuch II wojny światowej spowodował powstanie tzw. Drugiej Wielkiej Emigracji. Było kilka głównych ośrodków, lecz najważniejszym tym razem był Londyn. Tam też znajdowała się siedziba Rządu Polskiego na Uchodźstwie. II wojna światowa to też tysiące polskich uchodźców. Ciekawym przykładem jest miejscowość Santa Rosa w stanie Guanajuato w środkowym Meksyku, gdzie w 1943 r. schronienie znalazło 1432 polskich uchodźców, wcześniej ulokowanych w obozach w Iranie i Indiach. Polaków dotykały wówczas również przymusowe przesiedlenia. Jeszcze przed wybuchem wojny z terenów zachodniej Ukrainy deportowano do Kazachstanu kilkadziesiąt tysięcy Polaków. Zakładali tam polskie wsie, w tym na przykład słynne Oziornoje, gdzie w 1941 r. w sposób cudowny miało pojawić się jezioro pełne ryb.
Nadchodzą nowe czasy
Czasy PRL-u – pomimo utrudnień, jakie władze komunistyczne stawiały przed starającymi się o paszport – to również czasy emigracji nie tylko politycznej, lecz również tej ekonomicznej. Po 1989 r. emigracja zyskała nowe oblicze. Otwarty rynek i dostęp do pracy w Europie Zachodniej sprawiły, że miliony Polaków szukały szczęścia w Niemczech, Irlandii czy Wielkiej Brytanii. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. mówiło się nawet o 4 mln rodaków mieszkających poza krajem. W ostatnich latach obserwowało się rosnącą liczbę powrotów. Wiele gospodarek krajów Zachodu przeżywa kryzys. Ich liberalizacja, zastój technologiczny oraz cięcia w wydatkach socjalnych w ostatnich dekadach doprowadziły do kryzysów w różnych sektorach gospodarki, wzrostu ubóstwa, nierówności i rozstrzału między pensjami a kosztami życia. Polska z kolei mocno się wzbogaciła, dlatego sporo osób postanowiło wrócić, choć nie ze wszystkich państw. Wielu Polaków wciąż twierdzi, że życie w Niemczech jest dużo łatwiejsze niż w Polsce jeśli chodzi o kwestie finansowe i pomoc państwa.
Patrząc dziś na mapę, widać, że emigracja Polaków to historia globalna. Od Jamestown po Chicago, od Paryża po Harbin, od Teksasu po Buenos Aires. Wszędzie tam można znaleźć polskie ślady. USA to wciąż najdonioślejszy przykład. Spotkałem całe mnóstwo Amerykanów, którzy twierdzili, że mają polskie korzenie. Chociaż część z nich już nie mówi po polsku, to pamięć o korzeniach pozostała.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |