Nie oglądaj w tym roku „Pasji” Mela Gibsona
W krajach Ameryki Południowej film „Ben Hur” to klasyk oglądany przez starszych i młodszych w Wielkim Tygodniu. Nagrany w 1959 r. blisko czterogodzinny film do dziś dzień zachwyca latynoskich widzów swoją scenografią, epicko przedstawioną bitwą morską czy wyścigiem rydwanów. Ujęcia te pozostaną już na zawsze na kartach historii kina. Czy polski widz zna te sceny tak samo dobrze? Może „Ben Hur” stanie się alternatywą dla „Pasji” Mela Gibsona?
Tak naprawdę „Ben Hur” to film mówiący o każdym z nas – o człowieku szukającym. Życie Judy Ben Hura wygląda jak koleje losu drugiego Hioba jeśli chodzi o nieszczęścia, jakie mu się przytrafiają. Jego historia prowadzi od szlachetnego pochodzenia aż do niewolnictwa na galerach, od niewoli do wolności adoptowanego syna pewnego bogatego Rzymianina, od triumfu do cierpienia i zmartwienia o swoich bliskich. Temu wszystkiemu, trochę jakby z boku, towarzyszy Jezus Chrystus. Nie bez powodu powieść Lewa Wallace’a, która jest pierwowzorem filmu, nosi podtytuł „Historia Chrystusa”. Nie przez przypadek film zaczyna się narodzinami Jezusa w Betlejem i kończy pięknym ujęciem trzech pustych krzyży o poranku.
Ile razy, tak samo jak Ben Hur, przechodzimy obok Chrystusa nie wiedząc, że On tam jest, towarzyszy nam? Nie widzimy Go, bo jesteśmy skoncentrowani na czym innym, na czymś o wiele mniej ważnym. Mimo to Bóg objawia się nam w naoczny sposób, tak jak w przypadku Ben Hura. Spragniony, związany łańcuchami, w samym sercu pustyni dostaje wody do picia od samego Jezusa. Jego gest i miłosierne spojrzenie, którego jako widzowie nie widzimy dodaje mu nadludzkich sił.
Na pierwszy rzut oka historia Ben Hura to po prostu opowiadanie o człowieku spragnionym zemsty. Gdy jednak spojrzymy głębiej, zauważymy, że ta żądza nie jest tak silna jak inna, nie mająca nic wspólnego z gniewem. Po powrocie do rodzinnej Palestyny po trzech latach niewoli Ben Hur zaczyna wsłuchiwać się w słowa pewnego młodego rabina, który mówi o tym, że miłość jest silniejsza od nienawiści. Przez długi czas nie zrozumie tego przesłania, skoncentrowany na swoim zgorzknieniu straci okazję do posłuchania nauczającego Chrystusa.
Ben Hur dociera do granic desperacji, gdy dowiaduje się o tym, że jego matka i siostra zachorowały na trąd. Szukając dla nich uzdrowienia, poszuka Tego, który towarzyszył mu od zawsze. Ich spojrzenia zetkną się po raz kolejny podczas męki Chrystusa. Tym razem to Ben Hur poda wodę spragnionemu Jezusowi podczas Jego drogi krzyżowej. Razem z głównym bohaterem czujemy się tym spojrzeniem Boga zrozumiani, kochani, poznani aż do głębi naszych sukcesów i słabości oraz zaproszeni do odnalezienia i zidentyfikowania w nas Bożej miłości.
Oczy Ben Hura, pełne nienawiści, zmieniają się pod wpływem spojrzenia pełnego miłości wspomnianego rabbiego, którego potem posłucha i zrozumie, nawróci się i otworzy na wiarę. Zda sobie sprawę, że przez cały ten czas jego życie było podtrzymywane przez Boga, który kierował go na spotkanie z Jezusem nieoczekiwanymi drogami, prowadząc do wcielonej nieskończonej Miłości. Warto w tej postaci odnaleźć siebie szukającego rozwiązań na własną rękę.
Na koniec wspomnę tylko, że w 2016r. na ekrany kin weszła odświeżona, współczesna, krótsza wersja tej samej historii, która jednak nie jest za bardzo chwalona. Dlatego warto wysilić się i znaleźć starszą wersję, która, pomimo blisko 60 lat, zachowuje unikalny klimat i ponadczasowy charakter. Można by nawet rzec, że – jak na tamte czasy – zaskakuje kinowymi efektami i innowacjami.
Autor: Kenneth Pierce
Tłumaczenie: Magdalena Zarate Rios
http://catholic-link.com/2015/03/30/pelicula-apostolica-recomendada-ben-hur/
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |