Niedoceniana wartość: zaufanie. Kilka słów po seansie „Rayi i ostatniego smoka”
W kinach można zobaczyć najnowszą animację Disneya – film „Raya i ostatni smok”. Tym razem wytwórnia zaprasza widzów na Daleki Wschód, do fikcyjnego królestwa Kumandry. Dodajmy, że zaprasza nie tylko tych najmłodszych widzów, bo z tego obrazu wiele wyciągną też dorośli widzowie.
Jak to jest w moim życiu z zaufaniem? Zwłaszcza z zaufaniem do innych ludzi? To pytanie zadaję sobie nieustannie po seansie „Rayi i ostatniego smoka”. Bo jest to historia właśnie o zaufaniu. To wartość, o której na co dzień często zapominamy. A warto się trochę nad nią zastanowić.
Nieidealna smoczyca
Najnowsza animacja Disneya opowiada o księżniczce Rayi, która próbuje uratować podzielone królestwo Kumandry i jego mieszkańców. Wielu z nich przez złowrogie Druuny zostało zamienionych w kamienne rzeźby. Jest wśród nich ojciec Rayi. Aby uratować świat dziewczyna wyrusza na poszukiwanie ostatniego żyjącego smoka, który powinien wykazać się odwagą i pomóc w przywróceniu normalności. I tak znajduje Sisu – okazuje się jednak, że smoczyca nie jest tak odważna, jak mówiły legendy… Mimo to bohaterki razem wyruszają w podróż pełną przygód, podczas której dołącza do nich kilka innych postaci – pochodzących ze zwaśnionych ze sobą plemion. Próbują razem zdobyć fragmenty smoczego kryształu. Czy ich misja się powiedzie? Czy świat uda się uratować, a Raya znów będzie mogła zobaczyć się z ojcem? Czy Sisu ponownie spotka swoje smocze rodzeństwo? Po odpowiedzi na te pytania, tak mocno związane z fabułą, zapraszam do kin!
Czy zaufasz?
A dlaczego jest to opowieść o zaufaniu? Bo ten motyw jak bumerang wraca przez cały film. Dawno temu smoczyca Sisu została obdarzona zaufaniem przez swoje rodzeństwo – i dzięki temu tylko ona nie została zamieniona w kamień. Powierzyli jej ważna misję, choć na początku nie zdawała sobie z tego sprawy. W pewnym momencie przed analogiczną sytuacją stanie tez księżniczka Raya – będzie musiała pokazać, że ufa. A musi zaufać komuś, kto ją wcześniej boleśnie zawiódł – i to niejednokrotnie. Ma więc powody, by nie ufać. A jak się okazuje – to od tego zaufania zależą losy jej samej i jej bliskich. Z zaufaniem problem ma pewnie niejeden z nas. Odważę się powiedzieć, że z natury najczęściej jesteśmy nieufni. I pewnie mamy ku temu powody – wielokrotnie ludzie nas zawiedli. I my wielokrotnie zawiedliśmy innych ludzi – to przecież działa w dwie strony. A jednak ważne jest, by ludzi nie skreślać. Ważne, by mimo wszystko im zaufać i dać im szansę. Niejeden raz się sparzymy (i niejeden raz inni sparzą się przez nas), ale warto ufać choćby dla tej jednej sytuacji, która okaże się dobra. Bo ludzie raczej są dobrzy niż źli, tylko czasem ujawniają się w nich złe cechy. Ważne zresztą jest też dawanie drugiej szansy. A czasem i trzeciej, czwartej czy piątej. Bo to, że ktoś raz nas zawiódł nie znaczy, że zrobi to zawsze. Ludzie potrafią wrócić na te prawidłowe tory.
Warto działać razem
Jesteśmy, jako społeczeństwo, bardzo podzieleni – nie tylko na gruncie krajowym, ale i tym światowym. Tymczasem najnowsza animacja Disneya pokazuje nam też wartość działania wspólnego. Podzieleni – jesteśmy w stanie tylko niszczyć. A działając razem – jesteśmy w stanie budować. To szczególnie ważne teraz – w czasie pandemii. Tylko wspólne, solidarne działanie społeczeństwa całego świata jest w stanie skutecznie zwalczyć wirusa, który panoszy się po całym globie. W filmie Kumandra została podzielona na kilka części. Ludność każdej z nich spode łba patrzyła na pozostałych. I tylko ojciec Rayi chciał dążyć do jedności – a potem misję tę przejęła jego córka. Trzeba nam takich idealistów. Może się wydawać, że oni – jak Don Kichote – walczą z wiatrakami – ale tak nie jest. Od małej grupy osób, która zaczyna prace nad stworzeniem szczepionki w jakimś laboratorium zaczyna się zmienianie świata. A w pewnym momencie dochodzi do tego, że każdy z nas – przez zaszczepienie – może stać się elementem tej układanki w walce o lepsze jutro. Postawa Rayi i jej przyjaciół pokazuje, że tylko razem jesteśmy silni. Film ten – przez pandemię – ukazał się z opóźnieniem. Myślę jednak, że trafił w idealny czas. Bajka z takim przesłaniem jest teraz szczególnie potrzebna. Bo bajki naprawdę wiele potrafią nas nauczyć.
Miłość i przyjaźń
Jeszcze na jeden aspekt Rayi warto zwrócić uwagę – to opowieść o sile miłości i przyjaźni. Miłości zwłaszcza między ojcem a córką. W czasie, gdy relacje dzieci i rodziców bywają tak bardzo skomplikowane potrzeba opowieści, która pozwala nam wrócić do źródeł. Pozwala nam zrozumieć, że to na wartości rodzinne przede wszystkim powinniśmy stawiać. Z czystej miłości między rodzicami a dziećmi może zrodzić się wiele dobra – czasem nawet chęć naprawy świata, czego przykładem jest disneyowska bohaterka. Ale to też film o przyjaźni. Z jednej strony o przyjaźni zranionej i zdradzonej – której jednak warto dać drugą szansę (ważne jest w tym kontekście wspomniane już zaufanie). A z drugiej strony o przyjaźni nieoczywistej, dziwnej – a bardzo prawdziwej. Bo na naszej drodze mogą zostać postawieni bardzo różni ludzie. Nie warto obok nich przechodzić obojętnie – warto na nich zwrócić uwagę. Bo choć mogą wydawać się dziwni – to ostatecznie wprowadzają w nasze życie wiele dobra. Taka jest dziwna paczka przyjaciół, którzy zgromadzili się wokół Rayi. I to z takimi przyjaciółmi możliwe jest zmienianie świata – choćby chodziło po prostu o lepszą codzienność. Bajki uczą, dlatego warto wybrać się do kina i obejrzeć „Rayę i ostatniego smoka”. Nie pożałujecie – zaufajcie mi!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |