frassati

Fot. Luciana Frassati – Une vie en image, Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=40338097

Opowieść o przyjacielu [RECENZJA] 

Pier Giorgio Frassati to dobry przykład dla młodych ludzi – to zdanie, które właściwie „od zawsze” powtarza się w kontekście tego świętego. Ale właściwie co młodzi mieliby od niego czerpać? Z odpowiedzią przychodzi Ewa Rygalik, która dzieli się z młodymi historią swego przyjaciela.

„Buon Giorgio” – to tytuł książki Ewy Rygalik o Pier Giorgio Frassatim, którego kanonizację przeżywaliśmy na początku września. Autorka postanowiła przybliżyć postać nowego świętego młodym czytelnikom – to do nich przede wszystkim kieruje swoją opowieść. Wszak nie od dziś Frassati przedstawiany jest jako przykład właśnie dla ludzi młodych. Czytelnicy z książki Rygalik mogą się dowiedzieć, dlaczego dziś warto stawiać właśnie na tego świętego.

Święty jak my

Autorka chce młodych czytelników przekonać przede wszystkim do tego, że warto być sobą – do „odwagi do bycia sobą”, jak czytamy we wstępie. Pier Giorgio, zdaniem autorki, ma być przykładem takiego współczesnego superbohatera – który „nie waha się być sobą, troszczy się o innych i nie obawia się swoich słabości”. Ewa Rygalik zdecydowała się opowiedzieć o Frassatim w formie opowieści szkatułkowej – mamy więc Natalię, kilkuletnią dziewczynkę, i jej ciocię – Ewę. Kobieta, po rozmowie z dziewczynką (wstęp), snuje historię o Pier Giorgiu, nazywając go swoim przyjacielem. Jak Ewa Natalię, tak i narrator zaprasza czytelników do wejścia do wehikułu czasu i poznania historii świętego żyjącego 100 lat temu. Młodzi czytelnicy prowadzeni są przez różne etapy życia życie Pier Giorgia – śledząc je poprzez kolejne „obrazki”. Autorka skupia się na przedstawieniu Pier Giorgio jako „niezwykłego, a jednocześnie takiego normalnego”. Dla dzieci i młodzieży może to być bardzo pomocny trop. Zazwyczaj bowiem poznają życiorysy świętych, których życie było pełne wielkich wydarzeń, cudów, podniosłych słów. A Rygalik pokazuje świętego „zwyczajnego” – a przez to znacznie nam bliższego. Takiego „świętego z sąsiedztwa” – nawiązując do tego, co mówił papież Franciszek. Pier Giorgio nie jest w tej książce niedostępnym ideałem, jest – owszem – nazywany superbohaterem. Ale superohaterem, który np. słabiej uczy się w szkole i który potrafi czuć zazdrość. Nie jest to święty bez skazy.

frassati
Fot. wikipedia/Luciana Frassati/Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=40338094

Książka pełna niespodzianek

Młodzi czytelnicy dostają więc do rąk fabularyzowaną biografię o św. Pier Giorgio opowiedzianą w pięciu, lapidarnych rozdziałach, którym towarzyszą rysunki (czarno-białe, dla dzieci może to być dodatkowa zachęca do pracy z książką – aż chce się wziąć do ręki kredki i je pokolorować). Czyta się to trochę jak bajkę snutą przez rodziców na dobranoc czy gawędę opowiadaną przy harcerskim ognisku. Autorka pisze w bardzo prosty, przystępny sposób, który na pewno będzie atutem w dotarciu do młodego czytelnika (choć dla dorosłych taki styl może być mało przekonujący). Dorosłych mogą trochę drażnić „pedagogiczne” wstawki typu: „Zastanawiam się, co Ty, drogi Czytelniku, sadzisz o takim zachowaniu?”. Jednak nie zapominajmy, że jest o książka pisana przede wszystkim do dzieci i młodzieży – stąd właśnie autorka (narrator) podejmuje interakcję z czytelnikami. Dzieci chyba lubią, gdy stawia się przed nimi wyzwania, zadaje się im pytania – to może skłonić ich do głębszych refleksji. Co ciekawe, na kartach tej książki młodzi czytelnicy znajdą też różne niespodzianki – choćby przepis na tagliatelle z sosem pomidorowym wg receptury Pier Giorgia. Nie zabraknie też momentów, w których młodzi czytelnicy (i nie tylko) zapragną wybrać się na górską wycieczkę. Jest tutaj dużo różnych zachęt do tego, by dobrze żyć – duchowo, ale też np. sportowo i zdrowotnie. Bo przecież Pier Giorgio chętnie sięgał po owoce i warzywa, a także uprawiał różne sporty. Znów – dorosłym może to wydawać się trochę infantylne, ale do dzieci taki przekaz, nawet o zdrowym trybie życia, może trafić. Dzięki temu Ewa Rygalik pokazuje bowiem bardzo „swojego” świętego. Nazywa go przyjacielem – i chciałaby, aby i młodzi czytelnicy się z nim zaprzyjaźnili. Coś czuję, że niedługo – podczas balów i korowodów świętych – będzie „moda” na Pier Giorgio!

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze