fot. Kuprevich – Freepik

Pomagać najciszej 

Ty wychodzisz. Zamykasz drzwi. Łapiesz świeży oddech. Oni zostają   „Siwe Anioły”. Niekiedy jest tak, że „pomaganie męczy”, że natłok szpitalnego rytmu zniekształca wrażliwość.Trudno zatrzymać się przy chorym i po prostu tylko się wsłuchać.  

Każdy, kto zaczynał zawodowo być bliżej człowieka chorego czy ubogiego miał swoje itinerarium. 

„Siwe Anioły” 

Pamiętam pewien wieczór, pewien dom opieki społecznej, a w nim „Siwe Anioły”, ich drżące dłonie, rozbiegany wzrok, i może pamięć już nie taka sama, bo przecież trochę lat już minęło.

Najcenniejsze perełki wspomnień to ich opowieści. O domu, dzieciach, młodości, tęsknotach… Samo towarzyszenie to za mało. Wsłuchiwałem się w te słowa, które były jak delikatny szelest ciepłego wiatru. Byłem samą częścią tych opowieści. O Syberii, o wojnie, o osamotnieniu. W myślach ocierałem im łzy. Kiedy kończą się zajęcia terapii zajęciowej, kiedy odchodzą opiekunowie, cisza smakuje inaczej.

19 lat temu zaczęła się moja podróż

Zaczęło się od hospicjum. Kiedy miałem 21 lat – po raz pierwszy stanąłem przy łóżku chorego. Bez wiedzy paliatywnej. Bez żadnych szkoleń, studiów na temat osób chorych onkologicznie, itp. Ale za to z sercem pełnym wrażliwości, optymizmu w niesieniu pomocy drugiemu człowiekowi. Te kilka lat mojej służby w hospicjum pozostawiły swój ślad w mojej pamięci.

>>>Watykan: orędzie na dzień chorego – zaufanie u podstaw opieki nad chorymi [DOKUMENT]

 Kierunek

Potem pozostał kierunek, którego uchwyciłem się jak steru. Pozostać wśród chorych, głodnych, spragnionych towarzyszenia, bliskości.

W zasadzie nic specjalnego, nic, co mogłoby „zaskoczyć” w inspiracji, by pomaganie na swój własny sposób stało się barwne dla odbiorcy. Zapamiętałem również moją „drugą chwilę” towarzyszenia osobom bezdomnym. To był piękny, czteroletni czas, którego nie da się ot tak wyplewić z serca.

Fot. pixabay

 O co chodzi w pomaganiu? 

Każdego dnia przychodzimy na swoje dyżury, każdy z nas ma inne usposobienie. Nikt nie przychodzi po to, żeby „walczyć” między sobą.   

Pomagać najciszej – wcale nie oznacza, że mam godzić się na najniższą krajową, na marną stawkę godzinową czy jakąkolwiek wychwyconą społeczną niesprawiedliwość. Pomagać najciszej to akcent świadczonej pomocy w procesie pielęgnacyjnym nad osobą chorą i niesamodzielną. Uważam, że jako opiekunowie medyczni, którzy świadomie wybraliśmy właśnie ten zawód, nie powinniśmy użalać się przy łóżku osoby cierpiącej.  

Wszystko to jest bardzo trudne i po ludzku ciężko uwierzyć w sens idei pomocy albo uwierzyć w nowy twór” – zawód jakim jest opiekun medyczny

 

Do pomagania się dojrzewa 

Moją inspiracją w tym wydeptanym światku towarzyszenia i opieki nad osobami chorymi i starszymi, jak dobrze pamiętam, była lektura, trochę biograficzna, trochę historyczna o Kamilu de Lellis. W Kościele katolickim to święty i patron pracowników służby zdrowia. Dlaczego go wspominam? Ponieważ ta lektura otwierała mi  oczy na człowieka słabego, bezdomnego, chorego czy ubogiego – strona po stronie. Zachwycony heroiczną postawą i ku swojemu zbudowaniu, wczytywałem się jeszcze w jego cytaty.  

„Daj Boże, abym mógł umierać z rękami zniszczonymi przez miłosierdzie”.  

„Największym złem, jakie mogłoby mnie spotkać, jest niemożność czynienia innym miłosierdzia”.  

Nie chodzi mi o aspekt religijny pomagania, ale o nutę heroiczności, a to już jest inny wymiar. Spotykamy się w swojej pracy czasem z pewną blokadą i już na samym początku mamy dość. Bo są takie dni. Nikt nas nie zaprogramował, żeby przez 12 godzin nie odczuwać żadnego ciężaru, jaką staje się opieka oraz pielęgnacja na oddziałach szpitalnych.  

>>>Jesteśmy stworzeni do bliskości i relacji. Tego nawet pandemia nie może zmienić

 

 Marcin Staszak jest prezesem stowarzyszenia „Dolnośląskie Centrum Opiekunów Medycznych”. Pomaganie osobom starszym i chorym jest dla niego czymś zdecydowanie więcej niż pracą. 

 

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze