Spędził w więzieniu prawie 30 lat. Papież Franciszek nazwał go męczennikiem. Oto historia ocalonego kardynała
Jest niepozornym, starszym księdzem, który w swoim życiu przeszedł przez prawdziwe piekło. Ks. Ernest Simoni sprzeciwiając się komunistycznym władzom Albanii został skazany na śmierć, poźniej przez wiele lat przebywał w więznieniach. Podczas wizyty papieża Franciszka w jego rodzimym kraju, ks. Ernest opowiedział Ojcu Świętemu świadectwo swojego życia. Wtedy papież powiedział tylko jedno zdanie: „Ty jesteś męczennikiem!”. A potem się rozpłakał. Niedługo potem otrzymał kardynalski kapelusz.
W Wigilię, 24 grudnia 1963 r., życie ks. Ernesta zmieniło się całkowicie. To wtedy, podczas odprawiania mszy św., został aresztowany przez albańską służbę bezpieczeństwa. Tak wspominał to wydarzenie po latach w rozmowie z Krzysztofem Tadejem: „Odprawiałem mszę św. Kościół był wypełniony ludźmi. Przyszło czterech mężczyzn ze Służby Bezpieczeństwa. Zaczekali do zakończenia mszy św. Potem podeszli do mnie i zakuli w kajdanki. Pokazali dekret, w którym zapisany był wyrok – śmierć przez powieszenie. Wszystko działo się przy ołtarzu, na oczach ludzi”.
>>> Dotyk Boga wyrwał mnie z niewoli [ŚWIADECTWO]
Ks. Simoni ukończył tajne seminarium duchowne. Trzeba pamiętać, że Albania w latach sześćdziesiątych była komunistyczną dyktaturą z panującym niepodzielnie Enverem Hodżą, a jakiekolwiek przejawy religijności były surowo zakazane. Już z racji samego bycia duchownym ks. Ernest był na celowniku opresyjnej władzy.
Po zatrzymaniu funkcjonariusze postawili mu trzy zarzuty. „Zarzucano mi, że w czasie kazań mówiłem, iż katolicy mają być wierni do końca i gdy trzeba, mają zginąć za Chrystusa. Drugi zarzut to odprawienie mszy św. za zamordowanego prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna F. Kennedy’ego” – wspominał. Trzecim zarzutem było pełnienie posługi egzorcysty, co miało „źle wpływać na ludzi w Albanii”.
>>> Mumio: zobaczyliśmy w Kościele wiele cudów
Za swoją „opozycyjną” działalność został skazany na śmierć. Później wyrok złagodzono do kary 25 lat pozbawienia wolności. Ostatecznie w więzieniach, często o zaostrzonym rygorze, spędził ponad 28 lat. Tak opowiada o swoich pobytach w zakładach karnych: „Początek był trudny. W Szkodrze, po aresztowaniu, wsadzili mnie do malutkiej celi – dwa na dwa metry. Bez okna. Wszędzie było brudno. Traktowali jak zwierzę. Do celi wsadzili też mojego przyjaciela. Tak o nim wówczas myślałem. Wiele razy bywał na plebanii, pomagał w kościele”.
Po wielu latach okazało się, że właśnie ów „przyjaciel” zdradził ks. Ernesta. Co więcej, mając świadomość zainstalowanych w celi podsłuchów, podpuszczał duchownego do obrażania komunistycznej władzy. On natomiast zwykł odpowiadać: „Pan Jezus polecił nam przebaczać; wszystkim, bez wyjątku. Również tym, przez których cierpimy. Właśnie te słowa miały później doprowadzić do złagodzenia wyroku nałożonego na ks. Simoniego. „Okazało się, że prezydent Albanii Hodża w swoim biurze lubił słuchać tego, co mówią w celach więźniowie. Nie wiedzieliśmy o tym. Kiedy usłyszał moje rozmowy o komunistach i przebaczeniu, po kilku dniach wysłał do więzienia oficera z informacją, że mi przebaczył i że nie zostanę powieszony” – wspominał duchowny.
Przyszły kardynał w więzieniu przeżywał wiele cierpień – był karmiony trawą, bito go. Nigdy jednak nie wyrzekł się Chrystusa. „Każdego dnia się modliłem. Odmawiałem Różaniec i inne modlitwy. Byłem cierpliwy i pewny, że otrzymam nagrodę od Jezusa. Na początku wypowiadałem słowa bez dźwięków, tak żeby nikt nie słyszał i mnie w związku z tym nie torturował. Myśleli, że mówię sam do siebie. »To może dobry człowiek, ale pomylony, wariat« – słyszałem, jak to komentowali. Gdy przeniesiono mnie do większej celi, to po cichutku odmawiałem modlitwy po łacinie. Nikt ich nie rozumiał. Nawet więźniowie myśleli, że zwariowałem” – opowiadał Krzysztofowi Tadejowi.
Nawet w więzieniu nie zrezygnował ze swojej kapłańskiej posługi. Z innymi więźniami spotykał się w bardzo małej celi, którą nazywali „dziurą”. Tam, w miarę możliwości, odprawiał Najświętszą Ofiarę. Sam przygotowywał wino do potajemnie sprawowanych mszy św., rozgniatając i fermentując winogrona, i przygotowywał chleb.
>>> Medjugorie i różaniec – moje duchowe trzęsienie ziemi [WIDEO]
Swoją historię ks. Ernest opowiedział Ojcu Świętemu w 2014 r. podczas jego wizyty w Albanii. Wtedy to papież Franciszek, bardzo poruszony jego opowieścią, wstał i ucałował jego ręce. Powiedział wtedy: „Ty jesteś męczennikiem!”. A potem się rozpłakał. Kilka miesięcy później, na najbliższym konsystorzu, osiemdziesięcioletni ks. Ernest Simoni przyjął kapelusz kardynalski.
Dziś kard. Ernest Simoni ma 92 lata. Mieszka i posługuje we Florencji.
***
Pełny tekst rozmowy kard. Erensta Simoniego z Krzysztofem Tadejem został opublikowany na portalu wiara.pl.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |