Ukryte działania. Gdy komputer nosi spódnicę
Każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że człowieka wysłano w kosmos dzięki ogromnej pracy wielu ludzi. Przed naszymi oczami pojawia się być może obraz pracowników NASA obliczających trajektorię lotów załogowych. Niewielu z nas zdaje sobie jednak sprawę z tego, że sukces wysłania człowieka w kosmos zawdzięcza się także dyskryminowanym wówczas kobietom.
Nie widziałam tak przyjaznego filmu od czasu „Służących” z 2011 r. Zresztą gra w nim również Octavia Spencer, aktorka wręcz stworzona do tego typu roli. Nie tylko zresztą ona. Kreacje aktorskie autorek trudnych obliczeń matematycznych, od których zależało życie astronautów, zostały stworzone mistrzowsko. To nie jest film, w którym w napięciu czekamy na rozwój wydarzeń, ponieważ wszyscy wiemy, jak potoczyła się historia. Ten film opowiada o czymś innym – o kobietach, które siedziały w piwnicy Agencji NASA i dokonywały obliczeń. Bez ich pracy żaden lot nie był możliwy, a jednak zapomniano o nich na dziesięciolecia. Na pierwszych stronach gazet byli mężczyźni – i to oni zbierali laury.
Katherine G. Johnson, Dorothy Vaughan i Mary Jackson to trzy spośród wielu kobiet, dzięki którym udało się tak wiele w kosmosie. Jednak żyły one w czasach, w których społeczeństwo Amerykanów było podzielone na dwa kolory. Słynny dialog podczas pracy kobiet nad wysłaniem człowieka w kosmos brzmiał: „To, co trzymam w ręku, to przepustka na księżyc i z powrotem. Ale nie do łazienki”. Spóźnienia w obliczeniach były czasami skutkiem pójścia do toalety dla „kolorowych” po drugiej stronie kampusu NASA. Choć dzisiaj wydaje się to absurdalne, nawet sławne matematyczki NASA były traktowane w ten sposób tylko dlatego, że były czarne. Jednak film Theodore Melfi zaskakuje tym, że nie epatuje przemocą ani nie rozlicza z czegokolwiek. Być może wielu uzna to za powierzchowne podejście do tak poważnego tematu, jednak dzięki temu właśnie film można obejrzeć z taką łatwością, skupiając się na dobru, a nie na wyrządzonej krzywdzie.
Nie można nie wspomnieć również o wartościach, które klarownie przebijają się przez całą tę historię. To nie tylko kwestia wiary w Boga, ale przyjaźni, wierności czy dobroczynności – cnót, które dzisiaj spotkać można bardzo rzadko. Tytułowe „ukryte działania” to nie tylko matematyka. Podczas jednego z dialogów w filmie pada stwierdzenie, że sukces realizacji marzeń polega nie tylko na matematyce, ale na tym wszystkim, co wychodzi poza to. Kluczem do szczęścia jest nie tylko nasz wkład w pracę, ale całe nasze życie, relacje z innymi i poczucie sensu działania. Bohaterki tego filmu nie protestowały przeciw segregacji rasowej, ale swoją ciężką pracą udowadniały, że ten podział nie ma najmniejszego sensu. Nawet gdy ich pracę zastąpiły częściowo komputery IBM, ich działania wciąż pozostawały bezcenne.
Po latach autorka książki, na podstawie której powstał film, powiedziała:
Przez długi czas Afroamerykanom nie wolno było pisać i czytać. Zapomnieliśmy o tym, ale to nie było wcale tak dawno temu. Kobietom zabraniano nauki na wielu uczelniach. Jeżeli nie umiesz pisać i czytać, nie będziesz zdolny do opowiedzenia swojej historii. Najważniejszą rzeczą, jaką musimy zrobić teraz, to opowiedzieć te historie.
Z pewnością na tym filmie się nie skończy, ponieważ każda historia jednej z czarnoskórych badaczek nadaje się na osobny film biograficzny.
Zobacz pozostałe recenzje z cyklu #DobryFilmNaWakacje
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |