Fot. PAP/Grzegorz Momot

W tradycji ludowej Adwent to czas opowieści o świętych i… czarownicach

Adwent w tradycji ludowej Podkarpacia to czas, gdy chrześcijańskie praktyki przeplatały się z pozostałościami pogańskich wierzeń. Dawniej wieczorami na przemian czytano żywoty świętych i opowiadano tajemnicze historie o diabłach i czarownicach.

Rzeszowski etnograf Andrzej Karczmarzewski przypomniał, że Adwent to czas przygotowywania się do świąt, duchowego i religijnego oczekiwania na Boże Narodzenie. Uczęszczano np. na roraty, czyli nabożeństwa adwentowe, śpiewano pieśni adwentowe, czytano lub opowiadano żywoty świętych.

>>> Niebiosa rosę spuśćcie – czyli o tradycji rorat

Opowieści w długie zimowe wieczory

Najpopularniejsze – według etnografa – były żywoty tych świętych, których dni przypadały właśnie w tym okresie: św. Katarzyny, Andrzeja, Barbary i Mikołaja. Historie te opowiadano zwłaszcza w długie, adwentowe wieczory, gdy kobiety gromadziły się w domach na skubanie pierza lub przędzenie lnu. Jednak chrześcijańskie zwyczaje oczekiwania na Boże Narodzenie nie przeszkadzały w jednoczesnym praktykowaniu pogańskich wierzeń w czarownice.

– Zarówno światełka naftowych lamp i świec, którymi oświetlano drogę na roratnie nabożeństwa, jak i świece oświetlające izby wieczorami, poruszały ludzką wyobraźnię i zachęcały do snucia niesamowitych opowieści o wiedźmach i diabłach, którymi się wzajemnie straszono – dodał Karczmarzewski.

>>> Roratka, lampion, wieniec… skąd się wzięły adwentowe zwyczaje? 

Fot. PAP/Grzegorz Momot

Nie tylko święci, ale też czarownice

Tym bardziej, że jesień, czyli czas przesilenia, uważany był w tradycji ludowej za czas szczególnej aktywności złych mocy, czarownic i upiorów, które straszyły ludzi. W tym czasie na ziemię mieli powracać zmarli, a wiara w ich powrót przyczyniała się do powstawania zabobonów i zwyczajów. Dniem szczególnej aktywności czarownic miała być noc z 12 na 13 grudnia, kiedy – według ludowych wierzeń – przypadało ich święto. Czarownice zlatywały się wówczas na drewnianych łopatach do chleba na sabaty, organizowane w miejscach położonych daleko od domostw, na Łysych Górach, czyli pagórkach, na których znajdowały się nieużytki.

Według tych poruszających ludzką wyobraźnię opowieści czarownice na Łysych Górach tańczyły przy ogniskach, śpiewały i wraz z diabłami wspólnie obmyślały psoty, które będą czynić ludziom. – Nawet tak częste i naturalne zjawiska pogodowe jak zadymka śnieżna były interpretowane jako skutek bójek i kłótni wiedźm” – mówi Karczmarzewski.

>>> Adwentowy wieniec powstał, by rozświetlić smutki

Fot. PAP/Grzegorz Momot

Próbowano się bronić przed  złymi mocami

W związku z wiarą w te wszystkie „niebezpieczne” dla człowieka odwiedziny w tych samych domach, w których wieczorami śpiewano pieśni adwentowe, czytano lub opowiadano żywoty świętych, w ciągu dnia na różne sposoby próbowano chronić się przed czarownicami.

Zamykano np. drzwi i nie wpuszczano do domów żadnych kobiet, zwłaszcza obcych, nawet sąsiadek i małych dziewczynek. Wierzono bowiem, że czarownice mogą przybierać każdą postać i przychodzić do domów i zagród, żeby okraść gospodarza, odebrać krowom mleko, czyli jeden z podstawowych pokarmów na wsi; z niego przecież robiono masło, ser, śmietanę.

W wielu miejscowościach stosowano też praktykę okadzania bydła święconym zielem, które neutralizowało szkodliwą działalność czarownic i odczyniało uroki.

Jak zauważył Karczmarzewski, w takich sytuacjach, gdy do odczarowywania wykorzystywano poświęcone przedmioty, znowu przenikały się światy pogańskich wierzeń i chrześcijańskich praktyk, tak charakterystyczne dla ludowej religijności.

>>> 10 zwyczajów adwentowych, które warto praktykować

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze