Zachęcał łąki do chwalenia Maryi
Jego miejsce wiecznego spoczynku znajduje się w podziemiach pocysterskiego, przyklasztornego kościoła misjonarzy oblatów w Obrze pod Wolsztynem. Dziewiętnastowieczną obecność w obrzańskim klasztorze jezuity Karola Bołoza Antoniewicza upamiętnia rzucająca się w oczy znajdująca się w nawie tablica z wyrzeźbionym obliczem niestrudzonego kapłana, który zasłynął jako nietuzinkowa postać.
Karol Bołoz Antoniewicz miał korzenie ormiańskie. Urodził się 6 listopada 1807 r. w Skwarzawie niedaleko Lwowa (dawny powiat żółkiewski). Jego rodzicami byli Józef, znany i ceniony lwowski adwokat, i Józefina z Nikorowiczów. Miał dwie siostry: Albinę i Katarzynę. Pochodzący z zamożnej, szlacheckiej rodziny, z pietyzmem pielęgnującej tradycje ormiańskie i polskie, ochrzczony został po trzech dniach od przyjścia na świat w lwowskiej katedrze ormiańskiej przez księdza Samuela Cyryla Stefanowicza, późniejszego arcybiskupa lwowskiego obrządku ormiańskiego.
>>> Maj – miesiąc poświęcony czci Matki Bożej
Gromy nieszczęść
Naukę na poziomie podstawowym i średnim pobierał prywatnie w domu. Potem studiował prawo na Uniwersytecie Lwowskim, idąc w ślady zmarłego, gdy miał szesnaście lat, ojca. W międzyczasie uczęszczał również na wykłady z zakresu literatury i na zajęcia z muzyki. Kontynuował naukę języków obcych, już wtenczas biegle władając niemieckim, angielskim, francuskim, włoskim i łacińskim. Po ukończeniu w 1827 r. studiów podróżował po Europie, odwiedzając między innymi Wiedeń (gdzie poznał powieściopisarkę Karolinę Pischner i dedykował jej cykl napisanych przez siebie po polsku sonetów), Kraków, Karpaty i Mołdawię. Wziął także czynny udział w powstaniu listopadowym, dołączywszy do obozu generała Józefa Dwernickiego. Po rozbrojeniu w Chlebanówce przez Austriaków udał się do Skwarzawy, ale potem, obawiając się popowstańczych represji, wyruszył na kilka miesięcy do Wiednia i Wenecji. Powróciwszy do Lwowa, w 1833 r. ożenił się z kuzynką Zofią Nikorowiczówną, która poznał w domu swojej ciotki. Wkrótce miał jednak doświadczyć smaku goryczy i samotności. Jego pięcioro dzieci zmarło bowiem w wieku niemowlęcym. Po ich śmierci wspólnie z żoną zorganizował w dworze w Skwarzawie szkołę i szpitalik. Opiekował się chorymi i opuszczonymi, wraz z żoną uczył w owej szkole pisania, czytania, arytmetyki, katechizmu, gotowania i szycia. Po przeprowadzce w 1838 r. do Lwowa nadal oboje prowadzili działalność charytatywną i opiekuńczą, tym razem nad chorymi w szpitalu sióstr miłosierdzia. To właśnie we Lwowie poznał Karol Bołoz Antoniewicz jezuitę, ojca Fryderyka Rinna, niemieckiego kaznodzieję, prefekta w konwikcie szlacheckim, późniejszego autora książek rekolekcyjnych i malarza portrecistę. Po śmierci żony, zmarłej na gruźlicę w lipcu 1839 r., postanowił zostać jezuitą.
>>> „Majowe” w komunistycznym Wietnamie
Na Bożą chwałę
Po upływie kilku tygodni od pogrzebu żony udał się do Starej Wsi pod Brzozowem (Podkarpacie), by wstąpić do Towarzystwa Jezusowego. Na furcie powitał go sterany życiem i wiekiem brat Ludwik Krasowski, wcześniej wachmistrz kościuszkowski, a do zakonu przyjął ojciec Józef Morelowski, przełożony starowiejskiego kolegium, poeta, dramaturg, dawny profesor języka rosyjskiego w Petersburgu i autor między innymi „Trenów na rozbiór Polski”, wydanych w 1854 r. Do Starej Wsi zabrał Karol Bołoz Antoniewicz ze sobą jedynie własną bibliotekę, resztę majątku rozdawszy rodzinie, ubogim i na tak zwane dzieła pobożne. Jezuicki nowicjat rozpoczął we wrześniu 1839 r., a „nowicjackie” przeżycia, uczucia, myśli i klimat starowiejskiego kolegium przybliżył w swoich „Wspomnieniach z życia zakonnego”. Również w Starej Wsi pisał wiersze religijne, okolicznościowe i kolędy. Kolęda „Do Betlejemu pełni radości” stała się wkrótce popularna w całej Polsce. Niedługo po wstąpieniu do zakonu sprowadził do klasztoru fortepian, by przy jego akompaniamencie komponować melodie swych pieśni. Pisał je, podobnie jak wiersze, ku czci Maryi, zebrawszy w wydanym dopiero w 1850 r. tomiku „Wianeczek majowy”. Co więcej, w nowicjacie uczył współbraci języka francuskiego i przekładał na język polski „Historię wygnania Towarzystwa Jezusowego z Portugalii”.
>>> Majowe nabożeństwa: lekka forma pięknej modlitwy
Trzeźwość i Maryja
Zakończywszy we wrześniu 1841 r. nowicjat (śluby wieczyste złożył 12 września), udał się do Tarnopola, gdzie podjął studia filozoficzne i zetknął się z ojcem Józefem Franzelinem, jezuitą wykładającym gramatykę w tarnopolskim kolegium, potem wybitnym teologiem i kardynałem. Studiował również teologię w Nowym Sączu. Po przyjęciu w 1844 r. święceń kapłańskich z rąk biskupa Marcelego Gutkowskiego zaczął być znany jako kaznodzieja. Pierwsze kazanie wygłosił w Nowym Sączu z okazji założenia Bractwa Wstrzemięźliwości. Zresztą do końca swego życia propagował, i to radykalnie, trzeźwość. Przy nowosądeckim sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia napisał wykonywane i dzisiaj pieśni maryjne, takie jak chociażby: „Chwalcie łąki umajone” i „Nie opuszczaj nas”. Inicjował akcje charytatywne. Głosił też egzorty dla uczniów sądeckiego gimnazjum oraz katechizował dzieci i miejscowy lud. W 1846 r. przeprowadził w Galicji około 15 misji, wygłaszając ponad 200 kazań. Po roku odbył trzecią probację w Tarnopolu, a następnie zamieszkał w klasztorze przy kościele pod wezwaniem świętego Mikołaja we Lwowie, posługując jako kaznodzieja. Kiedy jezuicką działalność przerwało w 1848 r. zamknięcie w Galicji domów Towarzystwa Jezusowego w następstwie decyzji rządu austriackiego, wraz z początkiem lipca Karol Bołoz Antoniewicz opuścił Lwów. Od 1850 r. przebywał w Krakowie, głosząc kazania i organizując nabożeństwa, gdzie przyczynił się również nie tylko do umocnienia mieszkańców miasta, ale i do odbudowania zniszczonych pożarem domów i kościołów. W 1851 r. znalazł się na Śląsku, a w 1852 r. na ziemiach poznańskich.
>>> Kibeho – afrykańskie Lourdes
Na wielkopolskiej ziemi
Do Wielkopolski, a konkretnie do Obry, przybył wraz z grupą jezuitów na zaproszenie arcybiskupa gnieźnieńsko-poznańskiego Leona Przyłuskiego. W Wielkopolsce śpieszył z duchową i materialną pomocą do miejscowej ludności chorującej na cholerę. Niestety, zaraził się tą chorobą i zmarł w wieku zaledwie 45 lat w klasztorze w Obrze 14 listopada 1852 r. Krótko przed swoją śmiercią zdołał zorganizować w Obrze jezuicką placówkę, której był pierwszym przełożonym. Wdzięczni Wielkopolanie wystawili temu jezuicie, wielkiemu kaznodziei i patriocie, pomnik w Obrze, a jego rodacy pamiątkową kaplicę w Skwarzewie. Na wspomnianym pomniku widnieją pod łacińskojęzyczną inskrypcją ułożoną przez jezuickich współbraci następujące, polskie słowa autorstwa generała Franciszka Morawskiego: „Z krzyżem w ręku, nad polskim górujący ludem, starłeś go i podniosłeś słowa Twego cudem, krzepiłeś go w niewoli nadzieją i wiarą, dla niegoś żył jedynie i dlań padł ofiarą. Dziś cię szuka w twym grobie, przez łzy widzi w niebie i modląc się za Tobą, modli się i przez Ciebie!”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |