Fot. Youtube/GutekFilm

Zagraj na spokojnie w kółko i krzyżyk. „Perfect days” [RECENZJA] 

Bycie tu i teraz. Uważność. Mindfulness. Hasła te słyszymy ostatnio bardzo często. W trudnych czasach zwraca się nasza uwagę na to, co dzieje obok nas, w tej właśnie chwili. O tym chce nam chyba przypomnieć też Wim Wenders w swoim filmie „Perfect days”. 

Przed seansem natknąłem się w internecie na sporo słów zachwytu nad filmem Wima Wendersa. Byłem więc ciekaw, jak sam odbiorę „Perfect days”. I przyznam, że mi się ten film spodobał, choć moi kinowi współtowarzysze mieli zdanie zgoła odmienne – wynudzili się. Przyznam, jest to dość osobliwy obraz i chyba rzeczywiście – albo się kupi w pełni obraz niemieckiego reżysera, albo będzie on nas tylko irytował i będziemy odliczać minuty do wyjścia z kina.   

Wciąż to samo 

Przede wszystkim w „Perfect days” praktycznie nic się nie dzieje. Film ma bardzo stonowany, usypiający wręcz charakter (choć mi się podobał, to nie ukrywam, że z sennością walczyłem przez sporą część seansu). Opowiada o kilku, może kilkunastu dniach z życia Hirayamy, w którego wcielił się Koji Yakusho. Bohater jest pracownikiem miejskich toalet w Tokio. Rano wstaje, składa swój materac, ubiera się, podcina wąsa, wychodzi z domu do pracy, po drodze kupuje zimną kawę w puszce z automatu, przyjeżdża do toalety, czyści ją, w parku je śniadanie… Kolejnego dnia czynności się powtarzają. Następnego – znów… Tak mija nam na ekranie kilkanaście dni. Oczywiście, poza rutynowymi czynnościami czasem dochodzą inne zajęcia – choć w jakiś sposób wpisane też w rutynę, tylko niekoniecznie codzienną. Raz w tygodniu Hirayama zawozi do pralni swoje rzeczy, innym razem odwiedza sklep fotograficzny, w którym odbiera wywołane zdjęcia i kupuje nowy film. Potem przychodzi do domu i wybiera, które zdjęcia trafią do skrzyneczki, a które się nie udały i zwyczajnie zostaną wyrzucone. Robienie zdjęć starym aparatem (telefon też ma stary – Hirayama trochę zatrzymał się w czasie, pewnie gdzieś pod koniec lat 90.) 

Fot. Youtube/GutekFilm

Uważność 

Monotonia tego obrazu może widza faktycznie wynudzić. To jednak dwie godziny oglądania na okrągło bardzo podobnych scen. Można się więc dość łatwo wyłączyć z oglądania – ale i równie łatwo na nowo się w nie włączyć i śledzić życie bohatera od pewnego momentu. Ogląda się „Perfect days” trochę jak film dokumentalny o zwyczajnym życiu. Gdy jako widzowie pogodzimy się z tym, że fabularnie nic tu się nie wydarzy (lub prawie nic) to będzie nam się oglądało ten film łatwiej i przyjemniej. I wtedy skupimy się na tym, co – moim zdaniem – jest jego istotą. Bo ten obraz ma chyba nas trochę nauczyć świadomego przeżywania codzienności. Przecież na co dzień często nie ma w naszym życiu spektakularnych wydarzeń. Jest zwyczajnie. I właśnie taka apoteozą zwyczajności dziejącą się na ulicach Tokio jest ten film. To obraz, który podkreśla znaczenie mindfulness, czyli bycia tu i teraz, świadomości bieżącej chwili. To w dzisiejszym, bardzo zagonionym świecie, jest bardzo ważne. Zwraca się teraz uwagę na rolę uważności – i właśnie z taką uważnością można delektować się tym filmem. Zwracam uwagę na drobiazgi, które budują codzienność Hirayamy. Na szczegóły, które powodują, że jednak jeden dzień różni się czymś od drugiego. Zwracać uwagę na to, z czego bohater się cieszy, co go smuci, co frustruje. I co go zaskakuje – jak choćby znaleziona w szczelinie toalety kartka z rozpoczętą grą w kółko i krzyżyk. Bohater postanawia zagrać z kimś w tę grę – i tak codziennie dorysowuje swój kształt – w odpowiedzi na znak postawiony przez rywala, którego nie zna. Mało tu słów, rozmów. Trochę muzyki. A najwięcej towarzyszenia milczącemu bohaterowi. Czy szczęśliwemu? Tego do końca nie da się ocenić. Na pewno Hirayama zbudował sobie własny świat i konsekwentnie w nim żyje. Skupia się na tym co tu i teraz – i to jest bardzo fajne. Ale jednak odnoszę wrażenie, że do bycia w pełni szczęśliwym nie wystarczy mu tylko mindfulness, uważność itd. Potrzebni są też ludzie, a interakcji z nimi akurat zbyt wiele nie ma. Jest trochę na uboczu społeczeństwa. Czy zatem rzeczywiście jego dni są perfekcyjne? Oceńcie sami. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze