Zielińscy. Na rodzinę znanego piłkarza dzieci zawsze mogą liczyć
„Obserwuję, jak dzieciaki rosną, uczą się tańczyć, bawią się. Wszyscy jesteśmy zaangażowani w ich rozwój: babcia, rodzina najstarszego brata, ja również pomagam, jak tylko mogę. Jesteśmy szczęśliwi i dumni, że możemy pomagać” – mówił piłkarz Piotr Zieliński dla serwisu sportowefakty.wp.pl.
Rodzice Piotra Zielińskiego, Bogusław i Beata, od 18 lat prowadzą dwa domy dziecka w powiecie ząbkowickim. Przez ten czas zdołali pomóc już kilkudziesięciu dzieciom. Jest to przeważnie rodzeństwo z rodzin z problemem alkoholowym. Kiedy są już starsi, rodzina pomaga im także na przykład w znalezieniu pracy.
Święta w rodzinie Zielińskich
W obu domach dziecka znajduje się obecnie 16 dzieci. Zielińscy spędzają z nimi święta, ponieważ ze względu na epidemię koronawirusa, dzieci nie mogły spotkać się ze swoimi rodzinami. – Na wsi, w Targowicach, pomaga nam jeszcze jedna pani. Jest chłopak z siódmej klasy, dziewczynka z piątej – oni zdają sobie sprawę z niedogodności i tego, że panuje wirus. Młodsi widzą, słuchają i stosują się do naszych zaleceń – opowiada pan Bogusław.
Pan Bogusław mówi, że łatwiej jest dzieciom w domu za miastem, ponieważ mają też do dyspozycji ogród, w którym mogą chociażby pojeździć na rowerze, czy porządkować ogródek. W mieście jest już mniej zajęć i trzeba być bardziej kreatywnym w zagospodarowaniu czasu i dziecięcej energii.
>>> Był piłkarzem a został… księdzem. Zobacz niezwykłą historię nawrócenia [WIDEO]
Na początku Piotrowi nie było łatwo
Piotr na początku miał problem z zaakceptowaniem przybranego rodzeństwa. Gdy miał 8 lat wszystkie swoje rzeczy oznaczał karteczkami „moje biurko”, „moja szafa”. Ale po pewnym czasie sam prosił rodziców, żeby mógł spędzać wigilię razem z potrzebującymi. W ogródku często trenował z chłopcem, który miał przykurcz mięśni. Piotr delikatnie kopał piłkę, żeby tamten mógł odbić ją rękami.
>>> Był prezesem FC Barcelona, a potem trafił za kratki. Teraz wspiera więźniów i ubogich
Piotrek kupił 2 domy
Kiedy grał już profesjonalnie w piłkę, jako zawodnik Napoli, kupił w swoich stronach dwa domy, by rodzina mogła je wyremontować i stworzyć tam domy dla dzieci, działające pod stowarzyszeniem „Piotruś Pan”. Nazwa stowarzyszenia wzięła się od imienia Piotra Zielińskiego.
Piotr nie chwali się tym, że tak bardzo pomaga dzieciom. Zapytany o to, tylko potwierdza, że tak jest i się uśmiecha. Nie robi z siebie bohatera. Dba o to, żeby dzieciom nie brakowało sprzętu elektronicznego czy gadżetów przydatnych do ich rozwoju. Kiedy przyjeżdża z Włoch zabiera swoje „rodzeństwo” na boisko albo grają razem na konsoli.
Nie martwię się o syna
Pan Bogusław zapytany o to, czy nie boi się, że mieszkający we Włoszech Piotrek zarazi się koronawirusem, odpowiada: „Piotrek bardzo przestrzega zaleceń, nie wychodzi za posesję, siedzi u siebie w Neapolu. Biega z psem po ogrodzie, jeździ na rowerze dookoła domu, zamawia jedzenie przez Internet. Jest młody, wysportowany, dba o siebie, nie ma powodów, żeby zachorował” – opowiada ojciec zawodnika.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |