Przodem czy tyłem? O kierunku modlitwy podczas Mszy świętej
Zwróćmy się ponownie ku Panu – zaapelował kard. Robert Sarah w lipcu tego roku. Zaproponował, by od I niedzieli Adwentu kapłani celebrowali Msze święte zwróceni w tym samym kierunku co zgromadzeni wierni. Kto uczestniczył w liturgii w minioną niedzielę z pewnością zauważył, że kapłani sprawują liturgię nadal przodem do wiernych. Dlaczego apel kardynała spalił na panewce?
Pochodzący z Gwinei kard. Robert Sarah jest prefektem Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. W skrócie, odpowiada za właściwy kształt liturgii w Kościele. W ostatnim czasie kilka razy wypowiedział się na temat sposobu, w jaki w naszych kościołach sprawowana jest Msza św., formułując postulaty, które wywołały opór niektórych środowisk. Wśród tych postulatów jest ponowne zwrócenie kapłana w tym samym kierunku, w jakim zwrócone jest całe zgromadzenie liturgiczne. Ten postulat pierwszy raz bardzo wyraźnie kardynał sformułował w wywiadzie dla „L’Osservatore Romano” jeszcze w 2015 r. Powtórzył je potem w maju 2016 r. dla dziennika „Famille Chrétienne” i w lipcu podczas konferencji „Sacra Liturgia” w Londynie, podczas której gwinejski kardynał użył określenia „reforma reformy”. Terminem tym określa się te postulaty, które dążą do skorygowania pewnych zmian, jakie nastąpiły w liturgii po Soborze Watykańskim II. Dla wielu ojcem owej „reformy reformy” jest Benedykt XVI, który – nie tylko w kwestii liturgii, ale także przy okazji innych zagadnień nie raz wzywał, by wrócić do źródła, czyli tego, co napisali i czego chcieli ojcowie Soboru Watykańskiego II.
Dla zrozumienia, co miałoby być główną osią idei „reformy reformy”, trzeba ogólnie przypomnieć jeszcze jeden fakt. Do 1970 r., gdy bł. Paweł VI ogłosił nowy mszał, wprowadzający istotne zmiany w liturgii, w Kościele obowiązywał mszał św. Piusa V. Z niewielkimi zmianami używany był w Kościele od 1570 r. Ostatniej zmiany dokonał w nim św. Jan XXIII, m.in. dodając do kanonu imię św. Józefa. Nowa Msza wprowadziła wiele zmian. Niektóre jednak weszły do niej bardziej przez praktykę powodowaną kreatywnością kapłanów niż zgodnie z literą dokumentów Kościoła i tego, czego faktycznie chcieli ojcowie zgromadzeni na soborze. Przykładem jest język liturgii. Sobór Watykański II podtrzymał zasadę, że językiem liturgii jest łacina, zezwalając wprawdzie na dopuszczenie języka narodowego w pewnych przestrzeniach, zwłaszcza w czytaniach i pouczeniach oraz niektórych modlitwach, co zresztą stosowano już przed reformą, jednak nie nakazując czy nawet nie sugerując, by w całości zastąpić łacinę językami narodowymi.
Podobnie ma się rzecz z kierunkiem modlitwy kapłana, a właściwie należałoby powiedzieć: z kierunkiem modlitwy całego zgromadzenia liturgicznego. Dotychczas kapłan modlił się zwrócony w tym samym kierunku, co wierni. Złośliwi mówią: tyłem do wiernych. Odwrócenie kapłana przodem do ludzi nie jest propozycją nową, bo pojawiło się już na Soborze Trydenckim. Nie zdecydowano się jednak na takie rozwiązanie. Podobnie jak nie zdecydowano się na nie na Soborze Watykańskim II. Jeszcze niedawno w mszale rzymskim po złożeniu darów rubryki podawały: „kapłan, zwracając się do ludu, mówi…”. Co znaczyło, że nie stał zwrócony do niego! Być może dla wielu osób spór o to, czy ksiądz ma stać z tej czy tamtej strony ołtarza, wydaje się być sporem nic nieznaczącym. Po co kruszyć kopie o takie szczegóły? A jednak sprawa nie dotyczy niuansów, a istoty.
„Niezależnie od wszelkich zmian, aż po początki drugiego tysiąclecia czymś oczywistym dla całego chrześcijaństwa jest modlitwa skierowana na Wschód” – pisze w „Duchu liturgii” kard. Joseph Ratzinger. Trzeba dodać, że nie był to tylko kierunek modlitwy jedynie kapłana. Całe zgromadzenie zwracało się w stronę Wschodu. Na Zachodzie, gdzie z różnych względów, przede wszystkim topograficznych, nie zawsze możliwe było usytuowanie kościoła pozwalające na celebrację w stronę Wschodu – przykładem jest tu bazylika św. Piotra w Rzymie – na początku liturgii kapłan stał przy ołtarzu zwrócony na Wschód, ludzie zaś w jego stronę; patrzyli więc na siebie, ale… tylko do pewnego momentu, gdy także i oni odwracali się w stronę Wschodu, stając tyłem do księdza!
„Kierunek wschodni był łączony (…) ze „znakiem Syna Bożego”, z krzyżem, z powtórnym przyjściem Chrystusa. Tym samym Wschód był od początków związany ze znakiem krzyża. Tam, gdzie wspólne zwrócenie się na Wschód nie jest możliwe, tam jako Wschód duchowy służyć może krzyż. Powinien on stać na środku ołtarza oraz być punktem skupiającym wzrok kapłana i modlącego się zgromadzenia. W ten sposób postępujemy zgodnie z dawnym wezwaniem do modlitwy, znajdującym się na progu Eucharystii: Conversi ad Dominum – zwróćcie się do Pana.” Jako absurdalne kardynał Ratzinger uznał ustawienie krzyża obok ołtarza, by nie zasłaniał kapłana. Nie powinno więc dziwić, że charakterystycznym elementem liturgii sprawowanej przez Benedykta XVI był powrót krzyża na ołtarz.
Wprawdzie Benedykt XVI nie zdecydował się na powrót do celebracji całego zgromadzenia ad orientem, ale usytuowanie krzyża w centrum było niewątpliwie krokiem w tę stronę. Kard. Sarah, jak się zdaje, próbuje postawić drugi krok. Jego zdaniem, usytuowanie kapłana przodem do wiernych zbytnio koncentruje ich uwagę na nim, zamiast na Chrystusie. Tu także widać echa myśli Benedykta XVI, dla którego taki układ jest przejawem niespotykanej dotąd klerykalizacji liturgii.
„Zwrócenie się kapłana do ludu czyni ze wspólnoty zamknięty krąg. Wspólnota w swoim kształcie nie jest już otwarta ani do przodu, ani do góry, lecz zamyka się w sobie samej. Wspólne zwrócenie się na Wschód nie oznaczało ani tego, że „celebruje się do ściany”, ani tego, że kapłan „odwraca się plecami do ludu” (nie był on uważany za aż tak ważnego). Albowiem tak jak w synagodze wspólnie patrzono w stronę Jerozolimy, tak i tutaj wspólnie patrzy się „na Pana”. Ja wyraził to J.A. Jungmann, jeden z ojców Konstytucji o Liturgii Świętej Soboru Watykańskiego II, chodziło raczej o ten sam kierunek zwrócenia się kapłana i ludu, którzy wiedzieli, iż wspólnie zmierzają do Pana. Nie zamykają się w kręgu, nie przyglądają się sobie wzajemnie, lecz jako wędrujący lud Boży kierując się na Wschód, w stronę Chrystusa, który wychodzi nam naprzeciw”.
Myśl Benedykta XVI, którą kontynuuje kard. Sarah, nie jest jedynie sentymentalnym i romantycznym spojrzeniem na dawną praktykę liturgiczną, ale próbą zwrócenia uwagi na istotę liturgii, która wyraża się także w znakach, symbolach i gestach. Wezwanie kardynała z Gwinei, który stoi na czele kongregacji zajmującej się liturgią, powinno zostać potraktowane – pozostając w klimacie Adwentu – jak głos wołającego na pustyni. Jak głos mówiący coś ważnego, a jednocześnie kierujący uwagę na Kogoś Ważnego.
Niezwykle ważnym jest , by tak szybko jak to możliwe powrócono do wspólnego kierunku modlitwy – księża i wierni zwróceni razem w tym samym kierunku – ku Wschodowi lub przynajmniej w stronę absydy, w stronę Pana, który przychodzi, w tych częściach liturgicznych rytów, w których odnosimy się do Boga. Taka praktyka jest dozwolona przez obecnie obowiązujące przepisy. Jest w pełni legalna w nowym rycie. Uważam, że jest to bardzo ważny krok, który upewni nas, że w naszych celebracjach to Bóg jest prawdziwie w centrum. (…) Drodzy księża, powinniśmy ponownie posłuchać lamentu Boga przekazanego nam przez proroka Jeremiasza: Do mnie zaś plecami się odwracają, a nie twarzą” (Jr 2,27). Zwróćmy się ponownie ku Panu!
Bo jak pisze w „Duchu liturgii” obecny papież senior: „Punktem odniesienia jest Pan. Jest On wschodzącym Słońcem historii”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |