dziecko pomoc

Fot. pixabay

Przyjaciele, którzy mają wiarę 

Bóg zawsze szuka jakiegoś rozwiązania, jakiejś furtki, by dotrzeć do człowieka i okazać mu miłosierdzie.  

Abraham siedział pod dębami Mamre. Był pełen zwątpienia, ponieważ jego żona była już starszą kobietą, a wciąż nie mieli dzieci. Życie wydawało mu się puste i jałowe jak pustynia. Wtedy przyszedł do niego Bóg. Zapowiedział, że stanie się to, na co Abraham tracił już nadzieję. Dlaczego było to możliwe? Dlatego, że Abraham przyjął Boga. Gościł Go. 

Dalej czytam w tej historii, że Bóg idzie do miasta Sodoma, by je zniszczyć z powodu zła, które tam się dzieje. Abraham pyta Boga o to, czy jeśli znajdzie się pięćdziesięciu sprawiedliwych, to czy Bóg jest gotów ocalić miasto. Widząc gotowość Boga, Abraham negocjuje z Nim dalej: czterdziestu, trzydziestu, dwudziestu i wreszcie dziesięciu. Gdy Abraham doszedł do tej liczby, zwątpił w sens ratowania miasta. Ale Bóg posunął się dalej. Jest gotów uratować miasto, jeśli znajdzie się choć jeden sprawiedliwy. Jak dowiemy się później, tym sprawiedliwym był Lot. 

Taki jest Bóg. Bóg szuka powodu, by w nas nie zwątpić, nie potępić, by uczynić szczęśliwymi. Czeka, byśmy Go ugościli w swoim życiu, podzielili się swoimi problemami, tak jak Abraham i Sara. Byśmy otworzyli serce na spotkanie, bo On już wychodzi nam naprzeciw. A kiedy nie znajduje w nas żadnego powodu, by się nad nami ulitować i nas ocalić, wtedy rozgląda się wokół. Jeśli nie w nas, to może znajdzie kogoś sprawiedliwego gdzieś w okolicy, w kimś z rodziny, w przyjacielu, w kimś, kogo spotkaliśmy, choćby przelotnie. 

Kiedy czytam o sprawiedliwym Locie i o Abrahamie, myślę też o sparaliżowanym człowieku, którego przyjaciele przynieśli przed Jezusa. Pewnie jeszcze niedawno Jezus wydawał mu się tym, do którego nigdy się nie dostanie. Może już dawno zwątpił w to, że komukolwiek na nim zależy. Więc dlaczego miałoby zależeć Bogu? A Jezus bez jego prośby, bez słowa z jego strony uwalnia go od grzechu i od tego, co go paraliżuje.  

Jaki grzech mógł tak bardzo sparaliżować tego człowieka? Wskazówką mogą być słowa Jezusa: „Ufaj, Synu”. Ten człowiek był sparaliżowany brakiem nadziei. Nie ufał Bogu, nie ufał innym i nie ufał sobie. Jezus powiedział do niego „Synu”. Być może miał nieciekawe dzieciństwo, może rany zadane przez najbliższych sprawiły, że nie potrafił się podnieść, nie chciał żyć.  

Jezus zapewne mógł się doszukać powodu do oskarżenia tego człowieka. Może doszukać się powodu do oskarżenia każdego z nas. Ale On tego nie chce. On szuka powodu, by nas usprawiedliwić i podnieść. Dobrze mieć wtedy wokół siebie ludzi, którzy maja wiarę w to, że Bóg ma moc, by podźwignąć nasze życie. By uczynić w nim to, co nam wydaje się już niemożliwe.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze