Psycholog: już 6-letnie dzieci mają za sobą próby samobójcze [ROZMOWA]
Już sześcioletnie dzieci próbują targnąć się na swoje życie – powiedział w rozmowie z PAP psycholog dr Aleksandra Szulman-Wardal. Wskazuje na trzy powody, które sprawiają, że dzieci i młodzież coraz częściej popełnia samobójstwa i dokonuje takich prób.
PAP: Statystyki policyjne wskazują, że coraz więcej młodych ludzi popełnia samobójstwa i próbuje targnąć się na swoje życie. Pani również to zauważa?
dr Aleksandrą Szulman-Wardal: Oczywiście. Zauważam ogromny progres. Ostatnie dwa lata to okres związany z pandemią, która była taką cezurą czasową. W tym okresie mamy wzrost prób samobójczych w Polsce o ok. 80 procent. Dotyczy to nie tylko młodzieży, ale i dzieci. Są już sześciolatki, które próbują sobie coś zrobić.
PAP: Sześcioletnie dzieci próbują targnąć się na swoje życie? W jaki sposób?
Tak, najczęściej podbierają rodzicom tabletki.
PAP: Skąd dzieci mają wiedzę, że w ten sposób można popełnić samobójstwo?
Niektóre dzieci we wczesnym wieku szkolnym potrafią już czytać i pisać, znają się również na komputerach. Wystarczy, że w internetowej wyszukiwarce wpiszą interesujące je hasła i mają odpowiedzi na nurtujące je pytania. Zdarza się, że obejrzą filmiki, wirale – gdzie czasem bardzo celowo, a czasem przez przypadek obejrzą instruktarz, albo wciągną się w jakąś wirtualną grę, czy też wirtualne wyzwanie.
>>> Ale przecież moje dzieci w końcu wejdą w świat, który jest coraz mniej chrześcijański [FELIETON]
PAP: Co jest zatem problemem?
A.S-W.: Problemy dzieci i młodzieży biorą się z trzech przestrzeni: rodzina, brak komunikacji i szkoła.
PAP: Rozbijmy te przestrzenie na czynniki pierwsze. Zacznijmy od rodziny
A.S-W.: Rodzina to miejsce, gdzie powinno być najbezpieczniej. Ale, niestety, to także przestrzeń, w której zaczynają się pierwsze procesy patologizacyjne. Rodzice nie mają dla dziecka czasu, bo jest praca. Często nie jedna, a dwie prace. I nie jest to dla zbytku, ale żeby się po prostu utrzymać i zabezpieczyć podstawowe potrzeby. Ale przez brak czasu nie ma przestrzeni na rozmowę, na kontakt, na bycie ze sobą.
PAP: To jest ten brak komunikacji.
A.S-W.: Tak, który przenosi się na komunikację między rówieśnikami. Jest to związane również ze skokiem technologicznym. Jak spojrzymy na szkoły i przerwy między lekcjami, to zobaczymy dzieci siedzące pod ścianą z telefonami w dłoni. Większość z nich ze sobą nie rozmawia. A jeśli już rozmawiają, to w świecie wirtualnym, na portalach. Nie potrafią mówić, komunikować się werbalnie. Nie potrafią również identyfikować emocji, a za tym idzie wewnętrzny crash.
>>> Co wydarzyło się w życiu młodych ludzi w czasie pandemii?
PAP: I jest trzecia przestrzeń, szkoła.
A.S-W.: Psychologowie mówią, że mamy kształcić myślenie kreatywne, dywergencyjne. A nasza szkoła jest przeciwieństwem tego. Kształci myślenie konwergencyjne, odtwórcze. Nie ma możliwości pokazania niepowtarzalności każdego z tych młodych ludzi. W szkołach jest presja, wyścig szczurów i +wszystko na czas+. W szkołach musimy spełniać pewne standardy, bo jeśli ich nie spełnimy, to odpadamy.
PAP: Co zrobić, żeby było mniej prób samobójczych i samobójstw wśród dzieci i młodzieży?
A.S-W.: Potrzebna jest praca transcydplinarna wszystkich komórek, które teoretycznie blisko ze sobą nie pracują: resortu oświaty, zdrowia, policji i jeszcze innych instytucji, które działają na rzecz dzieci. W tej chwili jesteśmy +poszatkowani i poresertowani+, a to trzeba wszystko scalić. Potrzebne jest wspólne kompendium. Powinniśmy, już od najmłodszych lat dziecka, czyli od przedszkola, włączyć godzinę zajęć z psychologiem. Nie mam tu na myśli pomocy psychologicznej, tylko psychoedukację – np. komunikację interpersonalną, poznanie siebie. Tak, żeby każde dziecko umiało identyfikować swoje stany emocjonalne, żeby potrafiło mówić o swoich potrzebach.
Rozmawiał: Piotr Mirowicz (PAP)
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |