Pustelnik jest znakiem dla innych, że Bóg sam wystarczy
Pustelnik nie ucieka przed ludźmi. Idzie na pustelnię dla całego Kościoła. Ma być znakiem dla innych, że nie jest nam potrzebne do szczęścia nic poza Bogiem – mówi ks. Marcin Wiśniewski, opiekun pustelni na Górze Krzyża Jubileuszowego. Duchowny koordynuje formację stałą pustelników oraz kandydatów do życia pustelniczego w Polsce.
W rozmowie z KAI opowiada, na czym polega powołanie pustelnicze. Mówi też m.in. o tym, z czego żyją pustelnicy, czy robią zakupy i czy mogą korzystać z internetu. W Święto Ofiarowania Pańskiego, 2 lutego, Kościół będzie obchodził Światowy Dzień Życia Konsekrowanego.
Maria Czerska (KAI): Czy Ksiądz jest pustelnikiem?
Ks. Marcin Wiśniewski: Jestem kapłanem diecezjalnym. Staram się żyć duchem pustyni i walczyć o każdą chwilę pustyni, ale jednocześnie w jakimś wymiarze służę duszpastersko poprzez kierownictwo duchowe i bycie spowiednikiem. Śmieję się często, że jestem osłem, na którego grzbiecie inni jadą do pustelni. To jest moje powołanie. Nie jestem więc pustelnikiem w sensie formalnym w świetle prawa kanonicznego. Nie składałem ślubów pustelniczych. Zaliczam się jednak do grona osób, które żyją duchowością pustyni. Jest mi to bliskie od dawna. Fascynuję się od lat Ojcami pustyni i różnymi formami życia pustelniczego w Kościele. Zawsze też ciągnęło mnie do takiej formy życia, ale w duchu posłuszeństwa Kościołowi i rozeznawania woli Bożej wybrałem nieco inną drogę. W wyborze drogi życiowej ważne jest, by nie iść tylko za egoistycznym pragnieniem, ale też poddać swoje pragnienia weryfikacji ze strony Kościoła.
Na co dzień posługuję na Górze Krzyża Jubileuszowego, najwyższym wzniesieniu na wielkopolskiej ziemi. Jestem opiekunem tego miejsca. Znajduje się tu kilka pustelni, ale też Dom gości św. Jana Pawła II, w którym jest możliwość dzielenia się duchowością pustelniczą.
Często powtarzam, że nie jestem tu po to, by prowadzić kierownictwo duchowe czy różne formy rekolekcji, choć angażuję się to w pewnym wymiarze. Jestem tu, by żyć charyzmatem pustyni. W ciągu tygodnia na Górze Krzyża Jubileuszowego jest wydzielony czas na pustynię. Nie ma wtedy gości. Jestem jednak też otwarty na to, by dzielić się moim życiem z innymi. Od pewnego czasu odpowiadam też za koordynację formacji stałej pustelników w Polsce oraz formację kandydatów do życia pustelniczego. Zostałem do tego oddelegowany przez Podkomisję ds. Indywidualnych Form Życia Konsekrowanego.
Na czym polega to zadanie?
Na Górę Krzyża od dawna przyjeżdżają pustelnicy, by odbywać swoje indywidualne rekolekcje oraz osoby, które chcą prowadzić życie pustelnicze i szukają formacji. Mamy tu odpowiednie warunki, jest kilka pustelni w lesie. Wydaje się, że będąc pustelnikiem ma się na co dzień w swojej pustelni idealne warunki, żeby przebywać z Panem Bogiem. Ale jednak potrzebne jest konfrontowanie swego życia duchowego z innymi, spojrzenie z dystansem. Również dla psychiki – żeby się trochę „przewietrzyć”, zmienić miejsce, zobaczyć w sobie coś, czego może nie widzę będąc w swojej pustelni.
Z tego zrodziła się oddolnie idea organizowania raz do roku dni skupienia dla pustelników. Takie dni odbyły się już dwa razy. Przybyły osoby z całej Polski, a w ubiegłym roku przybyło też 2 ojców z zagranicy – ze Słowacji i z Austrii. Jest to czas formacji, konferencji ale przede wszystkim wymiany doświadczeń. Wracamy do bardzo starożytnej tradycji ojców, którzy wcale nie żyli w izolacji. Odwiedzali się. Przynajmniej raz w tygodniu spotykali się też na wspólnej Eucharystii i na agapie, która była okazją do tego, by starszych i bardziej doświadczonych pytać o pewne rzeczy. Ten wymiar wspólnotowości, który oczywiście nie może być w życiu pustelniczym zbyt częsty, jest ważny, gdyż może chronić przed wpadnięciem w złudzenia duchowe, wynaturzenia i dziwactwa. Bardzo łatwo jest je wyhodować w sobie, szczególnie, gdy prowadzi się taką właśnie odosobnioną formę życia. Dlatego tak ważna jest stała formacja i temu służyć też mają dni skupienia.
>>> Jak wygląda życie pustelnika? [ROZMOWA]
Przyjeżdżały też do nas osoby, które myślały o życiu pustelniczym, czy to siostry zakonne, które jeszcze pozostawały w swoich zgromadzeniach, czy to osoby świeckie. Mogły korzystać z pustelni i z wszystkich możliwości, które to miejsce oferuje.
W zeszłym roku udało się to sformalizować. Wystartowaliśmy z dwuletnią szkołą formacyjną dla osób rozeznających życie pustelnicze. Sam byłem zaskoczony, że zgłosiło się aż 17 osób, z całej Polski. Raz na dwa miesiące odbywa się zjazd weekendowy – na Górze Krzyża Jubileuszowego lub w innym miejscu, które sprzyja formacji. Np. kolejny weekend zaplanowany jest w Tyńcu z udziałem ojca opata. Oprócz tego kandydaci otrzymują materiały do osobistej pracy formacyjnej, gdyż spotkanie raz na dwa miesiące to jednak niewiele…
Kim są kandydaci do życia pustelniczego?
To bardzo zróżnicowane grono. Są siostry zakonne, ale też osoby świeckie, wśród których większość stanowią kobiety. Są kapłani. Część osób ma za sobą jakieś próby życia w klasztorach kontemplacyjnych. Skądinąd zawsze polecam osobom, które myślą o życiu pustelniczym, by w ramach rozeznania przyjrzały się życiu w zgromadzeniach, które mają ducha pustyni.
Większość kandydatów to osoby w wieku dojrzałym, które nie idą za romantycznym porywem serca, ale mają już pewne życiowe doświadczenia, a wołanie na pustynię wracało. Niektórzy są już po rozmowie z biskupem i zostali tu przez niego skierowani. Niektórzy dopiero rozeznają tę drogę w sercu.
Na czym polega formacja w szkole?
Celem naszej szkoły jest to, by dać tym ludziom solidne narzędzia do rozeznawania, czy rzeczywiście forma kanonicznego życia pustelniczego to jest ich powołanie. Może odpowiedzią na ich pragnienia jest jednak życie zakonne, a może życie w świecie w duchu pustyni? Na pewno naszym celem nie jest „wyprodukowanie” jak największej liczby pustelników. Bardzo ważne jest, by rozeznać, czy chęć odejścia na pustynię nie jest próbą ucieczki przed jakimiś swoimi biedami. Takie indywidualne formy życia zawsze będą przyciągały osoby powikłane psychologicznie, z jakimiś zranieniami, trudnościami w nawiązywaniu relacji. Dlatego na etapie formacji trzeba to bardzo mocno zweryfikować. Dajemy narzędzia. Korzystamy m.in. z doświadczenia pustelników, którzy już wiele lat żyją w pustelni i dzielą się tym z kandydatami. Ma to, jak mówią sami kandydaci, wielką wartość.
>>> Zmarł jedyny pustelnik na Dolnym Śląsku
Zanim ruszyliśmy ze szkołą formacyjną zwykle było tak, że pustelnik musiał formować się sam, szukać jakiegoś odosobnionego miejsca, ewentualnie korzystać z gościny klasztorów klauzurowych, choć życie za klauzurą to zupełnie inna forma życia.
Pustelnicy to wciąż bardzo nowa forma życia w Kościele, choć ma starożytną tradycję.
Pustelnicy istnieli zawsze. W starożytności to był pewien ruch oddolny, nie do końca sformalizowany w sensie kanonicznym. Później to ewoluowało w kierunku zgromadzeń o charakterze pustelniczym, co było też związane z regułą św. Benedykta. Wobec tego, że pojawiało się wielu dziwaków, którzy byli albo wędrownymi kaznodziejami albo włóczęgami w habicie, Kościół wskazywał na wartość formacji i pewnego uporządkowania jakie dawały zgromadzenia. Niemniej jednak ludzie przez wieki odchodzili na pustelnię. Niektóre regiony, jak choćby Kotlina Kłodzka mają piękne i bogate tradycje życia pustelniczego. Tam w XVIII czy XIX w. praktycznie na każdej górze, gdzie był kościółek czy kapliczka, mieszkał pustelnik. Żyli też w lasach. Była to forma życia kanonicznie nieuregulowana, choć zwykle o tych ludziach wiedział biskup, czy proboszcz i udzielał im błogosławieństwa. Czasem to były osoby, które składały śluby prywatne na ręce swojego spowiednika, czy kierownika duchowego.
Dopiero Jan Paweł II w nowym Kodeksie Prawa Kanonicznego oficjalnie przywrócił tę formę życia konsekrowanego w Kościele.
Na czym polega specyfika powołania pustelniczego?
To nie jest powołanie wspólnotowe. Nie ma przełożonego. Przełożonym jest biskup oraz wyznaczona przez niego osoba – przedstawiciel biskupa odpowiedzialny za tę formę życia.
Jeśli ktoś idzie do zakonu to odczytuje w swoim sercu konkretne wołanie, które mieści się w regule oraz konstytucjach i łączy wszystkich członków danego zakonu czy instytutu. Pustelnicy sami piszą swoją regułę życia. Elementem wspólnym dla nich wszystkich jest tylko kanon 603 Kodeksu Prawa Kanonicznego, mówiący o życiu pustelniczym. To powołanie polega na tym, że Pan Bóg podarowuje każdemu pustelnikowi jego własną, niepowtarzalną drogę, która nie mieści się w żadnej istniejącej regule, w żadnym zgromadzeniu. Jest to dar pewnego indywidualnego, niepowtarzalnego charyzmatu do realizacji tego kanonu 603. Bardzo ważne, by dostrzec tu różnice między indywidualizmem, który jest chorobą naszych czasów i wynika z pychy a indywidualnością, która jest darem Pana Boga. Trzeba przekonać Kościół, że otrzymało się od Boga ten dar.
>>> Jak to jest być pustelnikiem? [WIDEO]
Reguła życia, którą pisze pustelnik obejmuje pracę, życie codzienne i życie duchowe. Na pewno musi być w tym życiu element odosobnienia, milczenia, pokuty, samotności i modlitwy. Są pustelnicy, którzy żyją w całkowitym odosobnieniu, w lesie. Są tacy, którzy opiekują się różnymi sanktuariami, trochę na uboczu. Dziś coraz częściej zdarza się, że ze względu na redukcję ilości parafii, pustelnicy zamieszkują budynki przy kościołach, w których mieszkali księża. Ale są i tacy – to jest pewien nowy dar Ducha Świętego – którzy żyją duchem pustyni i odosobnienia w centrum miast, modląc się za otaczających ich ludzi.
W jaki sposób zostaje się pustelnikiem?
Na pewno nie od razu. Kandydat na pustelnika za zgodą biskupa rozpoczyna formację początkową najpierw w swoim dotychczasowym środowisku, potem w pustelni. Po pewnym czasie składa śluby czasowe na rok, które odnawia przez kolejne 5 lat. Później za zgodą biskupa może złożyć śluby wieczyste. Pustelnik ślubuje czystość, ubóstwo, posłuszeństwo oraz wierność regule przez siebie wypisanej i pustelniczemu stylowi życia.
Ilu jest obecnie pustelników w Polsce?
– W sumie żyje tym życiem ok. 20 osób, z których 11 złożyło wieczystą profesję pustelniczą.
Obecnie grono pustelników w Polsce tworzą przede wszystkim kobiety, w większości siostry zakonne, które wyszły ze swoich zgromadzeń, po to, by podjąć tę drogę. To nie jest sprzeniewierzenie się swemu pierwotnemu powołaniu. To jest, jak naucza Kościół, dar Ducha Świętego, kolejny etap życia monastycznego. Oczywiście ogromnie ważne jest rozeznanie, czy to nie ucieczka przed trudem wspólnoty lub osobistymi problemami. Człowiek nieraz myśli, że jak ucieknie od tego, co go konfrontuje to nagle zacznie prowadzić głębokie życie duchowe. To nie o to chodzi. Pustynia to walka. Skądinąd podziwiam te kobiety, pustelnice. Niezwykle dzielne, zaradne. Na pustelni trzeba sobie narąbać drewna, samemu naprawiać różne rzeczy. Człowiek musi się zmagać z pewnym trudem, wysiłkiem fizycznym. To często jest również forma weryfikacji tego powołania.
Ale walka to przede wszystkim walka ze sobą. Dlatego tak ważna jest formacja stała i towarzyszenie duchowe. Tymczasem często w diecezjach pustelnikom (z przyczyn praktycznych) proponowana była formacja razem z dziewicami konsekrowanymi lub wdowami. Są to również indywidualne formy życia konsekrowanego ale zupełnie inne; ich specyfiką jest obecność w świecie. Charakter życia pustelniczego domaga się wyodrębnienia tej formacji. Mówią o tym sami pustelnicy, którzy korzystają z kierownictwa duchowego na Górze Krzyża Jubileuszowego i mają pewne porównanie np. z kierownictwem kapłanów pracujących w parafiach. Bardzo ważne jest, by osoba towarzysząca duchowo miała też doświadczenie codzienności życia pustelniczego. Jest to wówczas zupełnie inne zrozumienie takiej osoby i problemów, które mogą się rodzić jako konsekwencje wyboru takiego życia.
Jak ono wygląda w praktyce? Z czego żyją pustelnicy?
Starożytna zasada Kościoła i doświadczenie Ojców pustyni pokazuje, że pustelnik powinien żyć z pracy rąk własnych. Zazwyczaj jest to jakaś forma rękodzieła – ikonopisanie, produkcja różańców, ceramika, drobne stolarstwo, np. robienie klęczników. Są tacy pustelnicy, którzy zajmują się ziołolecznictwem, przygotowują mieszanki ziół, hodują pszczoły, robią miód
Pustelnicy wspomagani są też jałmużną. Ludzie mieszkający w okolicy widząc taki styl życia traktują pustelnika jako dar dla tego miejsca. Niektórzy przychodzą, proszą o modlitwę, o rozmowę duchową. Zostawiają jakieś ofiary. Pan Bóg troszczy się o pustelników. Zresztą, z racji swojego pokutniczego stylu życia nie mają oni jakichś szczególnych potrzeb finansowych.
Praca w życiu pustelniczym jest częścią życia duchowego. To życie nie może być podporządkowane pracy, a jej charakter jest ściśle wpisany w regułę i musi być zaakceptowany przez biskupa. Podobnie też musi być ustalone, w jaki sposób np. pustelnik rozprowadza swoje wyroby, tak, by mógł pozostawać w ukryciu i odosobnieniu. Są takie miejsca i osoby, które w tym pomagają. My też np. mamy u siebie kącik, gdzie można nabyć ikony, czy zioła wytwarzane przez pustelników.
>>> Bp Jan Piotrowski poświęcił pustelnię, w której będzie żyła i modliła się 39-letnia Agata
Jakie prace może podejmować pustelnik? Czy mógłby np. pracować zdalnie jako programista?
Z tym wiązałoby się inne pytanie – czy pustelnik może mieć w swojej pustelni internet, telefon? Myślę, że dziś, przy obecnych możliwościach technicznych, do tematu pracy trzeba podchodzić bardzo indywidualnie. To jest kwestia rozeznania i decyzji biskupa. Są osoby, które mają pewne zdolności intelektualne i myślę, że można byłoby połączyć z życiem pustelniczym pewien rodzaj pracy umysłowej, np. związanej z redagowaniem książek o tematyce duchowej, czy inny rodzaj pracy zdalnej, gdzie kontakt z ludźmi byłby wyraźnie ograniczony. Tak naprawdę chodzi o czystość serca, o to by było ono skierowane ku Bogu. Ważne byłoby zatem obserwować, na ile praca do tego prowadzi. W regule życia pustelniczego nie mieściłby się jednak z pewnością intensywna praca ściśle zarobkowa.
Warto też pamiętać, że pustelnik spędza wiele godzin na modlitwie i rozmyślaniu. Praca fizyczna może być korzystna dla zachowania pewnej równowagi psychicznej i to przy wyborze zajęcia też dobrze brać pod uwagę.
Czy zatem można mieć internet w pustelni?
Tak, w jakimś ograniczonym wymiarze. To też jest kwestia indywidualnego rozeznania. Na pewno pustelnik nie powinien korzystać z tego jak ludzie w świecie, surfować, spędzać czas w sieci. Widzimy, że dziś są to formy poważnych uzależnień, również wśród duchownych. To raczej nie powinno być stałe łącze. Pustelnik powinien być znakiem, że da się bez tego żyć. W świadomy sposób, nie demonizując tych narzędzi, powinien z nich rezygnować albo pokazać, że potrafi w niewielkim wymiarze z nich korzystać, na ile jest to korzystne dla jego rozwoju. Mówiłem wcześniej o tym, że przesyłam kandydatom materiały formacyjne – robię to przez internet. Ale, żeby ściągnąć te materiały, wystarczy moment. Dzięki możliwościom technologicznym mogliśmy bez wyciągania pustelnika z pustelni przeprowadzić z nim spotkanie w ramach szkoły formacyjnej. Czasem potrzebny jest telefon, do kontaktu z biskupem, czy kierownikiem duchowym. Na pewno jednak taki kontakt powinien być możliwy tylko z bardzo ograniczonym kręgiem osób i w określonym, krótkim czasie.
Z tych narzędzi można korzystać w mądry sposób, aczkolwiek są osoby, które czują się słabe i całkowicie z nich rezygnują.
Kto jest właścicielem pustelni – diecezja? pustelnik? Czy powinien ją sobie sam kupić?
Różnie to bywa. Generalnie dokumenty kościelne sugerują, że pustelnik sam powinien sobie zorganizować miejsce na pustelnię, co łączy się czasem z własnością. W praktyce często pustelnicy korzystają ze wsparcia różnego rodzaju dobrodziejów, którzy pozwalają im gdzieś dożywotnio mieszkać.
Dziś coraz częściej też wykorzystuje się kościelne budynki i dobra. Małe kościółki, kapliczki na szczytach wzniesień, puste plebanie, które zostają, gdy dochodzi do łączenia parafii, gdzieś w małych miejscowościach, na uboczu. Pustelnik otrzymuje od biskupa takie miejsce. Może mieszkać. Opiekuje się też kościółkiem, w którym ma przestrzeń na modlitwę. To odzwierciedla też eklezjalne myślenie o życiu pustelniczym – widać, że taki pustelnik jest cząstką Kościoła lokalnego.
Czy pustelnik chodzi do sklepu, na zakupy?
Życie pustelnicze to nie życie w klauzurze. Nie jest tak, że pustelnik nie może zupełnie wychodzić. Warto też pamiętać, że osoby, które wybrały to życie dziś w Polsce to w większości kobiety. Przecież one chodzą na Mszę św. , zwykle gdzieś do parafii. Czasem jest to nawet element ascezy, pewnego trudu, gdy pustelnia jest np. na wzniesieniu, do pokonania jest kilka kilometrów i trzeba iść np. w dół a potem do góry… Przy takiej okazji też można zrobić zakupy. Ale zwykle o to troszczą się ludzie.
Doświadczenie jest takie, że pustelnikom niczego nie brakuje. Ludzie podrzucają różne rzeczy, np. warzywa czy owoce. Pustelnik może sobie zrobić przetwory, zapasy. Zresztą ma też często swój mały ogródek. Poza tym dieta pustelników jest bardzo prosta, niewymagająca. Z zaopatrzeniem naprawdę nie ma problemów.
Skoro już jesteśmy przy diecie – czy post jest ważny w życiu pustelniczym?
Tak, aczkolwiek musi on być podejmowany w kierownictwie duchowym. Ojcowie przestrzegają, że demon obżarstwa ma dwie twarze: ludzi, którzy żyją w świecie kusi do nadmiaru natomiast ascetów – w kierunku drugiej skrajności, postu nadmiernego, nierozumnego, autoagresywnego. Również z tego względu potrzebna jest mocna weryfikacja powołań pustelniczych. Gdyby podjęła takie życie osoba, która ma jakiś problem z nieakceptacją własnego ciała, czy anoreksją, mogłaby pod pozorem głębokiego życia duchowego, zrobić sobie dużo krzywdy.
Tymczasem życie duchowe nie rodzi się z agresji wobec siebie, swojego ciała i jego potrzeb, co raczej otwarcia się na Bożą łaskę. Dlatego są świadectwa, że wielcy asceci właśnie w miarę rozwoju duchowego z czasem łagodnieli i nie pozwalali już swoim uczniom na taką surowość praktyk postnych, odkrywając że tak naprawdę ważniejsze jest zachowanie właściwej miary i wolności wobec wszystkiego i zdrowa łagodność wobec siebie niż skrajności.
Ja wśród ludzi świeckich spotykam wielu romantyków pustyni pełnych ducha radykalizmu. Jest zresztą na to „moda”. Nie zawsze są to zdrowe postawy. Czasami kryje się za nimi rodzaj pychy, skupienia na własnym wysiłku w drodze do zbawienia. A jesteśmy zbawieni łaską Bożą. Ojcowie pustyni podejmując ascezę przede wszystkim doświadczali swojej biedy i że jedynym, na którego można liczyć i który daje zwycięstwo jest Bóg.
Jak pustelnicy sobie radzą w sytuacji kryzysu czy choroby?
Widzimy, że Pan Bóg naprawdę troszczy się o pustelników. Ale mam też doświadczenie towarzyszenia w ostatnich miesiącach życia bratu Elizeuszowi, który przez ponad 20 lat mieszkał na Cierniaku niedaleko Lądka Zdroju w Kotlinie Kłodzkiej. Zachorował tak ciężko, że potrzebna była mu stała pomoc medyczna. Nie mógł pozostać na pustelni. Zaopiekowali się nim najbliżsi z rodziny, ale potem potrzebna była specjalistyczna opieka i ostatecznie umarł w hospicjum diecezjalnym.
Pod wpływem tego doświadczenia zaczęliśmy myśleć o wsparciu pustelników w starości i chorobie. Wiadomo, są sytuacje, w których konieczny jest szpital czy hospicjum. Ale jest też pomysł, by kilka pustelni w Polsce przystosować tak, by pustelnik, który już nie może żyć samodzielnie mógł dołączyć do innego pustelnika i by mógł umrzeć w pustelni tak jak żył, a nie musiał odchodzić w jakimś DPS.
Na razie to działa na zasadzie miłości bliźniego. Doświadczamy naprawdę wielkiej solidarności wśród pustelników. Jak komuś czegoś potrzeba, jak np. zepsuje się piec, czy ktoś nowy idzie na pustelnię i trzeba ją wyposażyć, zorganizować meble – pomagamy! Jak ktoś choruje, informacja dociera do wszystkich, staramy się wszyscy wspierać. Oczywiście piękną ojcowską troskę okazują też biskupi, którzy są odpowiedzialni za danego pustelnika.
Mówił Ksiądz o tym, że w gronie pustelników jest zdecydowanie więcej kobiet. Dlaczego? Czy mężczyzn mniej ciągnie na pustynię?
Nie wiem, trzeba Pana Boga zapytać. To On jest dawcą powołania. Człowiek sam sobie tego nie wymyśla. Może jest też tak, że w Polsce są 2 klasztory kamedułów, które dają możliwość mieszkania w eremach i mężczyźni, którzy myślą o takiej formie życia mogą się tam odnaleźć.
Bogu dzięki, że dzisiaj jest coraz więcej propozycji dla mężczyzn w Kościele ale nadal płeć żeńska dominuje. Niewykluczone, że te proporcje, które są wszędzie, w różnych wspólnotach itp., odbijają się również w gronie pustelników.
Inna sprawa, że wiele pustelnic to osoby, które rozpoczęły drogę swojego powołania w klasztorach i kontynuują ją szukając głębszego życia duchowego. Być może to pokazuje pewien kryzys życia duchowego w niektórych wspólnotach zakonnych. Nas dziś zabija aktywizm. To jest nie tylko choroba ludzi świeckich, ale też kapłanów, sióstr zakonnych. Mała liczba powołań, zwłaszcza w czynnych zgromadzeniach żeńskich, konieczność prowadzenia różnego rodzaju dzieł, które są wpisane w charyzmat danego zgromadzenia powoduje, że niestety dokonuje się to kosztem życia duchowego.
Pustelnia może pomóc?
Tak było od początku historii Kościoła . Pustelnicy pojawili się jako pewna odpowiedź na kryzys, gdy skończył się czas męczenników. Skończył się czas prześladowań, wydawało się, że Kościół zyskał wolność i przywileje, zaczął rosnąć liczebnie. Ale stracił na „jakości”. Wtedy Pan Bóg posłał pustelników.
Pustelnik nie ucieka przed ludźmi. Idzie na pustelnię dla całego Kościoła. To bardzo ważne. Nie jest skoncentrowany tylko na swoim osobistym rozwoju. Podejmuje modlitwę wstawienniczą, za innych. Pustelnik musi być człowiekiem o bardzo szerokim sercu. Wybiera tę formę życia, ze względu na zbawienie własne ale i zbawienie innych, bo wierzy, że to co dziś może pomóc światu to nie tylko działanie, nie tylko aktywizm duszpasterski. Świat może przemieniać walka o osobistą czystość serca i o to, by żyć dla Boga. To właśnie jest centrum życia pustelniczego. Pustelnik jest znakiem dla innych, że Bóg sam wystarczy.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |