Raisa z Kijowa: proszę broniącego miasta syna, by starał się nie wypełniać serca nienawiścią
Wiem, że ciężko patrzeć na to, jak rosyjscy okupanci zabijają dzieci, gwałcą kobiety, niszczą szpitale, cerkwie i domy, ale nie możemy upodobnić się do wroga i jego okrucieństwa; proszę broniącego miasta syna, by nie wypełniał serca nienawiścią – powiedziała PAP Raisa, 60-letnia mieszkanka Kijowa, emerytowana wojskowa.
„Ostatnio, po kolejnym dniu zaciętych walk na obrzeżach Kijowa, długo rozmawiałam z synem. Prosiłam go, by na wszelkie sposoby starał się nie wypełniać swojego serca nienawiścią. Wiem jak jest to trudne. Wiem, że na polu walki nie da się inaczej, ale wraz z zakończeniem bojów nienawiść do wroga nie może zżerać go od środka. Wiem, że ciężko patrzeć na to, jak rosyjscy okupanci zabijają dzieci, gwałcą kobiety, niszczą przedszkola, szpitale, cerkwie i budynki mieszkalne, ale mimo wszystko należy się jak najbardziej postarać, by nie upodobnić się do wroga, nie stać się tak pozbawionym zasad i okrutnym jak oni” – oznajmiła Raisa.
>>> List z Kijowa: czas wojny czasem czynnej miłości
Wojna zrywa maski
W dniu rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę, 24 lutego, obudził mnie huk potężnych eksplozji, nie od razu zorientowałam się, co się dzieje; o godz. 6 rano zadzwoniłam do syna; powiedziałam mu, że zaczęła się wojna i poprosiłam, by do mnie przyjechał – relacjonowała kijowianka. Syn dotarł do mnie po południu, wcześniej chciał się spotkać ze swoimi przyjaciółmi, z którymi walczył w Donbasie w latach 2014-16; od razu oznajmił, że już zarejestrował się w jednym z kijowskich oddziałów obrony terytorialnej, że nie mógł postąpić inaczej – opowiada PAP Raisa. „Powiedział, że nie chce mnie zostawiać samej z babcią, ale nie może też gołymi rękami odrzucać lecących na nasz budynek pocisków artyleryjskich” – wspomina.
„Wojna ma to do siebie, że zrywa maski. Dzięki niej można naprawdę zobaczyć, kim jest człowiek i na co go stać. Dzięki wojnie zobaczyłam moc mojego narodu. Jestem dumna, że do niego należę i tyle lat życia oddałam służbie narodowi ukraińskiemu” – wyznała Raisa.
Raisa, która sama służyła w ukraińskiej armii również chciała dołączyć do obrony stolicy. „Wiedziałam, że mój wzrok nie pozwala mi na walkę z bronią w ręku, ale na pewno mogłabym być użyteczna w inny sposób” – zaznacza 60-latka. Ostatecznie pozostała w swoim mieszkaniu, by zaopiekować się matką. Jak mówi, drugiego dnia wojny mój syn udał się do jednostki, by walczyć, na razie nie mogę wspierać go fizycznie, ale staram się wspierać jego morale.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |