Relacja Anny z polsko-białoruskiej granicy: „Przez 72 godziny w lesie spotkałam 50 osób”
„Ostatnie 3 dni spędziłam na Podlasiu, na pograniczu polsko-białoruskim. Przez te 72 godziny byłam u ponad 50 osób w lesie. W pewnym momencie przestajesz już liczyć, bo nie o liczby tu chodzi, ale o konkretnego człowieka. Osobę, która ma imię, rodzinę i swoją historię. Mogę sobie tylko wyobrażać, jak trudna musi być to opowieść. Niestety w lesie często nie mamy czasu, żeby ją poznać…” – pisze Anna Mikołajczyk w swoich mediach społecznościowych.
Anna, na co dzień, pracuje w Fundacji Pomoc Humanitarnej Redemptoris Missio, a gdy tylko czas jej pozwala, wyjeżdża na polsko-białoruskie przygranicze by pomagać tam w ramach Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego (dalej POPH). W ubiegłym roku opisywałem jej misję w artykule >>> Miłość bliźniego, która zeszła do podziemia [relacja z polsko-białoruskiego pogranicza]
Po ostatniej obecności w Puszczy Białowieskiej Anna napisała tak: „Spotkałam ludzi z Somalii, Jemenu, Syrii, Afganistanu, Maroko i przez chwilę zapominałam, gdzie jesteśmy i przenosiłam się do ich świata. Do Syrii zniszczonej przez reżim i niekończącą się wojnę. Do Afganistanu, gdzie dla większości rodzin każdy dzień to walka o przetrwanie. Do Jemenu, gdzie głód i brak dostępu do opieki medyczny jest codziennością…”
„No, ale teraz byliśmy w polskim lesie i jedyne, co mogłam dla nich zrobić to dostarczyć jedzenie, ubrania, power banki, wodę i opatrzyć rany po concertinie (drucie żyletkowym, który rozcina skórę do mięsa). Nie miałam opcji znieczulenia, a ranę trzeba oczyścić, bo po przecięciu drutem żyletkowym i przewróceniu się na ziemie w tej ranie jest wszystko. Temperatura w nocy w lesie była ok. 7 stopni. Chłopacy byli bez kurtek…” – dodała w dalszym fragmencie wypowiedzi.
Każda godzina w przygranicznym lesie dostarczała kolejnych takich spotkań: „Jadąc na inne wezwanie do ludzi w lesie, widzimy leżącego przy drodze człowieka. Zatrzymujemy się i podbiegamy do niego. Okazuje się, że to Syryjczyk i narzeka na ogromny ból pleców. Nie jest w stanie chodzić, więc wyczołgał się z lasu – widać to po jego ubraniu. Przyjeżdża ambulans i zabiera go, do szpitala. Tam okazuje się, że ma złamany kręgosłup…
Ból, przerażenie, ale i nadzieja
Idziemy do kolejnych osób z Syrii, docieramy do nich i widzimy przemoczonych i trzęsących się z zimna ludzi. Jeden chłopak jest tak szczupłych, że bez problemu pasuje na niego moja kurtka w rozmiarze S!
Nie ma słów, żeby oddać w pełni, to czego tam doświadczyłam. Każde spotkanie i spojrzenie w oczy człowiekowi w drodze, to bardzo intymne wydarzenie… Widziałam w ich oczach ból, przerażenie, ale też nadzieję, że w końcu uda im się dotrzeć do kraju, który da im poczucie bezpieczeństwa, wolność i uwierzy w ich potencjał – w to, że Oni również mogą pomóc nam”.
Swój wpis Anna Mikołajczyk kończy następująco: „Piszę to dlatego, że zależy mi unormowaniu sytuacji na pograniczu. Na tym, żeby obywatele innych krajów, którzy dotarli do Polski, mieli zagwarantowane podstawowe prawa i opiekę medyczną. Żeby nie musieli bać się wzywać pomocy i aby ich prośby o ochronne między narodową były przyjmowane i rozpatrywane zgodnie ze standardami demokratycznego Państwa. Zależy mi na tym, aby zakończyła się agresji i przemoc również ta słowna, bo ona odbija się na każdej ze stron.
Poznałam też na Podlasiu tak wielu dobrych ludzi, którzy niosą pomoc pomimo wszystko i bez wyjątku, bo tak właśnie trzeba – bo NIE można jej nie udzielać!
To ludzie z Podlasia i organizacji pomocowych, którzy działają w lesie, szpitalu i w ośrodkach, są najlepszym przykładem na to, że może być inaczej, że stać nas jako naród na humanitarne i szanujące godność każdego człowieka rozwiązania. Wiem, że nie każdy może pojechać na Podlasie, ale możecie wspierać organizację działające na miejscu”.
Czy coś się zmieniło?
Trzeba dodać, że sytuacja na polsko-białoruskim przygraniczu cały czas daleka jest od tej, której oczekiwaliby eksperci zajmujący się prawami człowieka, prawem azylowym. Nowa koalicja rządząca – po wygraniu wyborów i objęciu władzy w ubiegłym roku – obiecała zakończenie stosowania tzw. pushbacków, czyli wywózek migrantów, którzy przedostali się do Polski z Białorusi, z powrotem do tego kraju.
Straż Graniczna raportuje, że nabór migrantów na granicę cały czas jest duży. Tylko od piątku do niedzieli zanotowano 824 próby nielegalnego przedostania się przez białorusko-polską granicę. Ponownie doszło do incydentów – migranci rzucali w polskie patrole kamieniami i gałęziami.
Apel Rzecznika Praw Obywatelskich
„Tzw. pushbacki, czyli zawracanie migrantów do granicy należy ucywilizować i stworzyć odpowiednie ramy prawne tej procedury; w tej chwili bardzo dużo zależy od dobrej woli i uznania funkcjonariuszy Straży Granicznej” – uważa Rzecznik Praw Obywatelskich, prof. Marcin Wiącek.
O prawnym kontekście stosowania „pushbacków” w stosunku do migrantów próbujących przedostać się przez granicę polsko-białoruską RPO mówił w TVN24. „Z prawnego punktu widzenia nic się nie zmieniło – obowiązują w dalszym ciągu przepisy, które były wprowadzone do systemu prawnego w drugiej połowie 2021 roku” – powiedział Wiącek. Jednym z aktów prawnych, narzucających ramy postępowania funkcjonariuszy SG jest rozporządzenie graniczne z sierpnia 2021 roku wydane przez ministra spraw wewnętrznych i administracji.
Jak powiedział prof. Wiącek: „pushbacki w dalszym ciągu się odbywają, dlatego, że istnieją podstawy prawne ich stosowania”. „Nie mówię, że pushbacki są niedopuszczalne, ponieważ orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w pewnych wyjątkowych sytuacjach pushbacki dopuszcza, natomiast powinny być stworzone ramy prawne, by ta procedura nie prowadziła do nieludzkiego traktowania człowieka – tych podstaw prawnych w tej chwili nie ma, one są niewystarczające” – ocenił RPO.
W jego opinii należy ucywilizować podstawy prawne tej procedury w taki sposób, by losy człowieka nie zależały od dobrej woli Straży Granicznej – jego godne traktowanie „powinno być wyraźnie zagwarantowane w ustawie”.
Straż Graniczna krytykowana jest przez organizacje pozarządowe za zawracanie migrantów na granicę z Białorusią. NGO’sy podnoszą, że są one nielegalne. SG opiera się w tych działaniach na rozporządzeniu granicznym MSWiA przyjętym za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy. Sądy administracyjne w postępowaniach ze skarg migrantów orzekają bezskuteczność tych czynności i zwracają uwagę, że rozporządzenie to, to normy hierarchicznie niższe niż np. ustawa o cudzoziemcach, która – jak uzasadniają sądy administracyjne – powinna być stosowana w pierwszym rzędzie.
Premier Donald Tusk, który w sobotę był obecny na odprawie z żołnierzami Wojska Polskiego, funkcjonariuszami Straży Granicznej i policji w miejscowości Karakule k. Białegostoku zwrócił uwagę, że na granicy polsko-białoruskiej ma miejsce „postępująca wojna hybrydowa”, a Białoruś jest współorganizatorem tego procederu. Premier wskazał, że na granicy coraz częściej dochodzi do przerzucania ludzi, którzy „de facto z migracją czy z azylem politycznym nie mają nic wspólnego”.
„Wiadomo, to budzi emocje. Wiadomo, budzi też emocje organizacji, które chcą pomagać wszystkim, którzy są w trudnej sytuacji, w nieszczęściu. Ale nie może to przesłaniać faktu najważniejszego: że od ludzi tutaj, którzy od rana do wieczora i przez całą noc pilnują tej granicy, że od ich misji, od ich poświęcenia zależy bezpieczeństwo wszystkich Polek i Polaków” – podkreślił Tusk.
Premier zapewnił, że służby mają wsparcie polskiego rządu i administracji. Zapowiedział też modyfikację już istniejącej tam zapory, tak by faktycznie uniemożliwiała przedostanie się przez granicę i żeby migranci wykorzystywali wyłącznie legalne przejścia graniczne.
Organizacje pozarządowe cały czas jednak czekają na przygotowanie zrębów polityki migracyjnej, której w Polsce jeszcze nikt nie opracował. Działanie w tej sprawie zapowiedział wiceminister spraw wewnętrznych i ekspert ds. migracji prof. Maciej Duszczyk.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |