Rozkładanie rąk podczas modlitwy „Ojcze nasz”. Czy wierni powinni wykonywać taki gest w czasie mszy świętej?
W kościołach dość często można zobaczyć wiernych, którzy rozkładają i unoszą ręce podczas modlitwy „Ojcze nasz”. Robią to pewnie w dobrej wierze, ale warto zwrócić uwagę, że jest to błąd. Gest ten jest wyraźnie zastrzeżony wyłącznie dla księży. I to nie bez powodu.
Do wspomnianej kwestii w marcu 2005 r. odniosła się Konferencja Episkopatu Polski. We wskazaniach Episkopatu po ogłoszeniu nowego wydania Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego w punkcie 32. znajdujemy tam jasne stwierdzenie:
„Modlitwę «Ojcze nasz» z rękami rozłożonymi odmawiają tylko kapłani celebrujący i koncelebrujący”.
– Gest wznoszenia rozłożonych rąk jest jednym z najstarszych chrześcijańskich gestów modlitewnych. Wspomina o nim już św. Paweł: „Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce czyste, bez gniewu i sporu” (1 Tm 2,8). Znajdujemy go wielokrotnie na starożytnych malowidłach z katakumb i mozaikach. Znaczenie tego gestu jest dość oczywiste. Wyraża on wzniesienie swoich myśli i pragnień do Boga, oczekiwanie na Jego łaskę i pomoc, a także uwielbienie. Nasuwa także słuszne skojarzenia z rozłożonymi na krzyżu rękami Zbawiciela – tłumaczy ks. Michał Lubowcki na łamach portalu Aleteia.
>>> Dlaczego świeccy nie mogą głosić homilii?
Pośrednictwo Jezusa
Dlaczego więc w liturgii zastrzeżony jest on dla celebransa? W OWMR czytamy:
„Prezbiter, który na mocy święceń posiada w Kościele świętą władzę składania Ofiary w osobie Chrystusa, na tejże podstawie przewodniczy tu i teraz zgromadzonemu ludowi, kieruje jego modlitwą, głosi mu orędzie zbawienia oraz jednoczy ze sobą lud w składaniu Ofiary Bogu Ojcu przez Chrystusa, w Duchu Świętym; rozdaje braciom Chleb życia wiecznego i razem z nimi go spożywa. Kiedy więc celebruje Eucharystię, winien służyć Bogu i ludowi z godnością i pokorą, a sposobem zachowania się i wypowiadania Bożych słów ukazywać wiernym żywą obecność Chrystusa” (OWMR, 93).
Celebrujący mszę świętą in Persona Christi (w osobie Chrystusa) ksiądz jest znakiem obecności samego Jezusa, który uczy nas wołać do Boga: „Ojcze nasz”. Rozłożone przez niego ręce wyrażają jedyne i konieczne pośrednictwo Jezusa Chrystusa między nami a Bogiem. To dlatego tylko on rozkłada i wznosi ręce podczas sprawowania liturgii.
Nie jest to wyraz uprzywilejowania osób duchownych, ale pokazanie, że w centrum naszej wiary jest Chrystus, który podczas każdej mszy św. składa ofiarę z samego siebie Bogu Ojcu.
– Przy wszystkich innych okazjach jak najbardziej możemy sami również wykonywać ten piękny gest. Jednakże podczas odmawiania „Ojcze nasz” w trakcie mszy pozostańmy z rękoma złożonymi. Niech rozłożone ręce kapłana mówią nam o Jezusie, który uczy nas i uzdalnia, by wołać do Boga „Ojcze!” oraz pośredniczy w naszej modlitwie do Niego – zaznacza ks. Lubowicki.
Złożone ręce są z kolei znakiem gotowości do przyjęcia tego, czego chce od nas Bóg. To gest przyjęcia jego łaski i opieki.
Jedynym wyjątkiem od opisanej reguły są msze św. celebrowane w małych wspólnotach. W tym przypadku kwestie liturgiczne reguluje dokument o nazwie „Wskazania KEP dotyczące liturgii Mszy świętych sprawowanych w małych grupach i wspólnotach”.
>>> Piąte przykazanie, czyli o pieniądzach rzucanych na tacę
Liturgia bez udziwnień
Liturgia ma swój określony porządek. Przeinaczanie, udziwnianie i odstępstwa od obowiązujących wytycznych są brakiem szacunku do ustaleń Kościoła w tej kwestii. Przez to, że czasem nie rozumiemy znaczenia i formy liturgii, do głowy przychodzą nam pomysły jej „udoskonalania” na własną modłę.
Także duchowni niestety dość często odchodzą od przepisów, a przecież nie są oni właścicielami Eucharystii, a jedynie jej szafarzami, sługami. Kiedy ksiądz odprawia mszę św. „po swojemu” okazuje raczej pychę i zamiast sprawować ją in Persona Christi, sprawuje ją… we własnej osobie.
Podczas mszy św. Jezus składa Bogu ofiarę przebłagalną za nasze grzechy z samego siebie, a my możemy się w tę Ofiarę włączyć i razem z Chrystusem też ofiarować nasze życie Bogu. Eucharystia nie jest więc spontanicznym spotkaniem modlitewnym. Na inne formy jest oczywiście miejsce, ale poza mszą świętą. Dbajmy jednak bardziej o to, aby obowiązujące zasady liturgii lepiej rozumieć, a nie wymyślać własne. Lepiej jest odkrywać to, co zostało zapomniane, albo w ogóle jeszcze przez nas niezauważone.
O liturgicznych udziwnieniach z właściwą sobie ironią i trafnością spostrzeżeń mówi s. Małgorzata Borkowska OSB.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |