Fot. YouTube

Ryś na Wielki Post: rozważania „Mocy wiary”, część 3

Cierpliwości, wytrwałości, umiejętności słuchania Słowa Bożego i jego doświadczenia, przy pomocy Ducha Świętego. Tego uczy, tego życzy, to podpowiada nam arcybiskup Ryś w kolejnej części swojej książki „Moc wiary”, którą czytamy i rozważamy w kolejne niedziele Wielkiego Postu. Tydzień temu „Miłosierdzie”, dwa tygodnie temu „Kim jest Bóg”, dziś część „Wytrwać w wierze”. Dość krótka i nad wyraz konkretna.  

 

Fot. materiały prasowe

 

„Dziękuję za waszą wiarę” 

Jak zawsze arcybiskup Ryś osadza swoje rozważania we fragmentach Słowa Bożego, ale także innych tekstach. W pierwszym rozdziale „Dziękuję za waszą wiarę” mówi o zapisach księgi „Caeremoniale Episcoporum” (ceremoniał liturgicznej posługi biskupów). Tam we fragmencie dotyczącym Wigilii Paschalnej (a to już niedługo!) jeden z diakonów podchodzi do biskupa i oznajmia głośno: „Najczcigodniejszy Ojcze, oznajmiam Ci radość wielką, jaką jest Alleluja”. „Piękne, głębokie i jakże prawdziwe. Odbijające wprost ewangeliczną narrację dotyczącą wielkanocnego poranka, pozwalające ją nie tylko zrozumieć, ale i przeżyć (przynosi nie tylko objaśnienie, ale i doświadczenie). Chodzi o ukazanie, że niczyja wiara nie rodzi się z powietrza. Nikt nie zawdzięcza wiary samemu sobie. Każdemu człowiekowi wiara musi być przekazana. Przez kogoś innego. Przez kogoś, kto już nią żyje”  pisze łódzki metropolita.  

 

Życzenia inne niż zawsze 

A ja sobie pomyślałem: może przy okazji tych Świąt Wielkanocnych przy świątecznym stole złóżmy sobie życzenia, by każdy z nas był tym kim, „kto już nią żyje”. I jednocześnie podziękujmy tym, dzięki którym wiara została nam przekazana. Bo czy nie to jest najważniejsze i najpiękniejsze w rodzinnych relacjach? Po co byłyby te wszystkie potrawy, tradycje, prezenty, gdyby nie wiara – wiara przekazywana, przeżywana. W podobnym klimacie utrzymany jest kolejny rozdział tej części: „Nie doktryna, lecz komunia”. Abp Ryś przypomina w nim Liturgię Słowa przygotowaną na Dzień Islamu w Kościele katolickim w Polsce.  

 

Fot. pixabay.com

Jezus lęka się, czy wytrwamy  

To teraz czas na rozdział w tej części kluczowy. Rozdział „Wytrwajcie”. Autor „Mocy wiary” przypomina początek 15. rozdziału Ewangelii wg św. Jana. Jezus wiele razy prosi uczniów, by „trwali”, „wytrwali”. „Natarczywość tej prośby musi dać do myślenia: najwyraźniej Jezusowi chodzi o takie spotkanie z nami, które nie sprowadza się do jednorazowych uniesień. Nie chodzi o spotkanie z doskoku, chodzi o trwałą relację, o postawy codziennie, jakoś niezmienne – wierne, nieprzerwane”. I chodzi tu – co podkreśla arcybiskup – o wytrwanie w miłości Boga. („Wytrwajcie w miłości mojej”, J, 15,9). Wydawać by się mogło, że to wcale nie jest takie trudne. Wytrwać w miłości, którą ktoś (On) nas obdarza? A jednak Jezus się tego obawia. Kiedy przestajemy w tej miłości trwać? Wtedy, kiedy w tę miłość zaczynamy wątpić. A co oznacza wątpienie? Inaczej: czym skutkuje? Grzechem. Jak pisze abp Ryś, „grzech nie jest po prostu przekroczeniem anonimowego przykazania, złamaniem abstrakcyjnej normy. Przekroczenie przykazania jest owocem zwątpienia w miłość Jezusa. Kiedy nie potrafię pogodzić w myśleniu Jego przykazań z Jego miłością”.  

 

Cierpliwe słuchanie i natychmiastowe przekazywanie  

W Wielkim Poście, w czasie wielkopostnych nabożeństw, nie powinniśmy więc skupiać się tylko na wypełnianiu Bożych przykazań. Powinniśmy zastanowić się raczej, czy trwamy w Jego miłości. Czy dajemy się mu Ją obdarzyć, w stu procentach, cały czas, nie z doskoku. Kolejne rozdziały części pod tytułem „Wytrwajcie” są jakby rozwinięciem tego ważnego, trudnego, ale pięknego zadania „wytrwania w Jego miłości”. Autor książki zdaje się radzić nam, jak to zrobić, jak się do tego zabrać. „Wiara rodzi się ze słuchania”  mówi abp Ryś i przypomina przypowieść o siewcy. Jezus „chce panować w naszym życiu przy pomocy Słowa. Nie przez przemoc czy kontrolę, nie na drodze zdominowania nas swoją wszechmocą. Dzięki Słowu”  pisze łódzki arcybiskup i dodaje: „Prawdziwe Jego przyjęcie dokonuje się dopiero wtedy, gdy przylgniemy do Niego sercem, kiedy utożsamimy się z nim wewnętrznie, kiedy Je pokochamy”. Tu przywołane zostają słowa Grzegorza Wielkiego: „kto nie kocha prawdy, jeszcze jej nie rozumie”.  

 

I tu znowu wracamy do owej „wytrwałości”. Ona jest potrzebna w słuchaniu Słowa, przyjmowaniu Go i „przylgnięciu do Niego”. Na to potrzeba czasu, nie da się od razu. „Taką mentalność papież Franciszek opisuje terminem kultury tymczasowości/prowizorki. Kiedy poddajemy się tej kulturze, i sami się stajemy się tymczasowi, Słowo nie ma czasu, by zapuści w nas korzenie”  podkreśla łódzki metropolita. Gdy „przeskoczymy” kilka rozdziałów dalej (celowo niektóre opuszczam, by Was – Czytelników – nie pozbawić radości z lektury tej książki), trafimy na kontynuację rozdziału „Nie wystarczy rozumieć”. To rozdział „Moc słowa”, bo jak pisze autor, „mieć Słowo w sobie” oznacza najpierw mieć Je w sercu, czyli zatrzymać Je w sobie jako rzeczywistość pokochaną, uznaną za swoją – a nie tylko poznaną czy nawet zrozumianą”. A jak to zrobić? Tylko przy pomocy Ducha Świętego. „Może znam Jego treść, ale nie znam Jego… mocy. A ta jest z Ducha Świętego, który jest Tchnieniem Pisma”  pisze biskup. A na przyjęciu też się nasza kontakt ze Słowem nie kończy. W tym momencie powinniśmy się stać MISJONARZAMI. 

 

„Przyjąłem – przekazuję. Jak mówi papież Franciszek: dwa profile jednej twarzy Ucznia/Misjonarza. Ta dyscyplina wiary, która ostatecznie nie bierze się jedynie stąd, że dzielenie się odkrytą prawdą wydaje się wręcz naturalne. Ona jest również wezwanie Ducha. I wyposażeniem”.  

I tu sąsiadujące z sobą rozdziały wzajemnie się uzupełniają i zachęcają nas do wykorzystywania różnych cech, na pierwszy rzut oka wydawałoby się z sobą sprzecznych. Z jednej strony bowiem „wytrwałość”, z drugiej „natychmiastowość”. „Wytrwałość” w poznawaniu, przyjmowaniu, pokochaniu Słowa, ale już natychmiastowość w dzieleniu się Nim. Ani na moment nie powinniśmy Słowa zatrzymywać u siebie/w sobie. Zachowujemy bowiem jedynie przez pomnażanie. Słowo więc i Duch to związek ścisły i nierozerwalny.  

 

Fot. wikipedia.com

„Czarna, ale piękna” 

A na koniec jeszcze rozdział „Czarna, ale piękna”. Dlaczego zwracam na niego szczególną uwagę? Wpisuje się bowiem idealnie w nasze wielkopostne duchowe ćwiczenia, zmagania z własnymi słabościami. Tytuł rozdziału to cytat z Pieśni nad Pieśniami. To słowa przypominają nam, że „prawdziwe piękno jest wewnątrz i jest w nas dziełem miłosiernej łaski Boga” i, jak podkreśla nasz wielkopostny przewodnik, tak było w przypadku Maryi, tak jest w przypadku każdego i każdej z nas, tak jest też w przypadku Kościoła jako tworzonej przez nas wspólnoty. I ponownie w tej części książki abp Ryś wspomina komentarz św. Grzegorza. Pisał on bowiem, że „czarna jest waszym osądem, lecz piękna dzięki oświeceniu łaski; czarna sama z siebie, piękna przez obdarowanie, czarna jestem z powodu mej przeszłości, piękna dzięki temu, kim zostanę uczyniona w przyszłości”. I jak podkreśla arcybiskup – tekst równie piękny co konkretny, trzyma się realności życia, może się też stać punktem odniesienia dla naszego rachunku sumienia:  

 

Operacja. Bolesna, ale skuteczna 

„Ile razy staje się czarni, oczerniani cudzym osądem? Ile razy my sami oczernialiśmy innych? Ile razy jesteśmy czarni brudem własnych czynów, myśli, decyzji?”  pyta arcybiskup. Dobry rachunek sumienia, prawda? Autor „Mocy wiary” przyznaje, że wyznanie grzechów, czyli uzewnętrznienie swojej brzydoty, może nie być łatwe. Możemy próbować tę czerń wybielać. „Jest w tym niewątpliwie pewien trud. Może nawet ból. Ale cała owa operacja jest prawdziwa i skuteczna”. Co tu dużo dodawać… Pozostaje życzyć nam, sobie, by wielkopostna operacja była i prawdziwa i skuteczna. Nawet jeśli momentami bolesna. Pomocne będzie Jego Słowo, Jego Duch i wytrwałość w Jego miłości. Powodzenia!  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze