S. Anna Bałchan: każdy z nas może być potencjalną ofiarą handlu ludźmi
Każdy z nas może być potencjalną ofiarą handlu ludźmi. Dlatego wiedza o tym problemie i przeciwdziałanie mu są bardzo ważne – przypomina w rozmowie z KAI s. Anna Bałchan, prezes stowarzyszenia PoMOC dla Kobiet i Dzieci im. Marii Niepokalanej, niosącego pomoc ofiarom handlu ludźmi.
Dorota Abdelmoula (KAI): Coraz częściej pojawiają się głosy, że problem handlu ludźmi dotyczy także Polski. W jakim stopniu?
S. Anna Bałchan: W bardzo dużym. Od wielu lat Polska jest krajem tranzytowym, a obecnie także docelowym, ofiar handlu ludźmi w różnych jego postaciach. Kiedyś był to przede wszystkim seks-biznes i żebractwo, w tej chwili także praca niewolnicza. Do nas także przyjeżdżają obywatele wschodnich krajów, w celach zarobkowych i są traktowani niegodziwie.
Powinniśmy zastanawiać się, jaką alternatywę tworzymy dla młodzieży, która opuszcza domy dziecka, dla ludzi, którzy są porzuceni, bezdomni. M.in. w ten sposób możemy mieć wpływ na to, czy proceder handlu ludźmi będzie się rozwijał.
KAI: Jesteśmy w stanie określić jak wiele osób w Polsce padło ofiarą tego zjawiska?
Realizujemy wraz z Fundacją LaStrada projekt Krajowe Centrum Interwencyjno-Konsultacyjne dla Ofiar Handlu Ludźmi i rocznie udzielamy schronienia i kompleksowej pomocy ok. 230 osobom. Pamiętajmy jednak, że to jedynie te osoby, które się zgłosiły lub zostały do nas skierowane. Natomiast oprócz nich jest całe podziemie, którego liczebności nie jesteśmy w stanie określić.
KAI: Kim są ofiary handlu ludźmi?
Ich pochodzenie jest bardzo różne. Są to np. osoby, które, poszukując zatrudnienia zagranicą, musiały szybko zdecydować się na wyjazd, a na miejscu zostały oszukane i zmuszone do pracy niewolniczej. Kolejna grupą są matki z dziećmi, które wyjeżdżały zagranicę do krajów, w których mogły otrzymać wysokie świadczenia socjalne. Są też osoby, które zostały uwiedzione – bo dziś szukanie „drugiej połówki” przez internet staje się coraz bardziej popularne.
Każdy z nas może być potencjalną ofiarą handlu ludźmi. Dlatego wiedza o problemie i przeciwdziałanie mu są bardzo ważne. Tym zajmują się w Polsce wśród organizacji ludzi kościoła, m.in. Sieć Bakhita i Stowarzyszenie PoMOC.
KAI: Zatem nie jest prawdą, że ofiarami handlu ludźmi są jedynie osoby ze środowisk dysfunkcyjnych?
– Nie. Sama spotkałam ofiary, które były osobami światłymi, wykształconymi. Pamiętajmy, że przestępcy są sprytni i wiedzą, do jakiej grupy osób chcą trafić. Potrafią wykorzystać każdy ludzki kryzys, np. kryzys materialny, czy w relacjach z bliskimi. Handlują ludźmi, bo na człowieku można zarobić. Kiedy kupujesz towar, taki jak narkotyki, możesz go sprzedać raz. Natomiast człowieka można używać wielokrotnie i na różne sposoby. Dopóki nie umrze. Dlatego potrzeba wrażliwości społecznej na to, co dzieje się także u nas.
Prowadzimy programy edukacyjne w szkołach i wiemy, że świadomość tego problemu wśród młodzieży jest niewielka. Podobnie wśród studentów, choć wielu młodych ludzi wyjeżdża zagranicę do pracy, czy w celach naukowych.
KAI: Jak wobec tego możemy przeciwdziałać temu zjawisku?
– Po pierwsze: zapoznać się z tematem. Trzeba roztropności i wiedzy, aby nie rozczulać się nad ofiarami, ale dobrze zrozumieć ich sytuację. Przeciętny Polak powinien wiedzieć, że takie zjawisko jest i mieć świadomość, że występuje ono np. w miejscu, do którego wyjeżdżamy w celach turystycznych. Powinniśmy mieć pewność, że nie będziemy wspierali tego procederu.
Poza tym nie powinniśmy korzystać z tego, co nakręca handel ludźmi, np. seks-biznes, czyli m.in. nie wchodzić na strony erotyczne. Kupując towary, powinniśmy je kupować od takich sieci, czy organizacji, które nie używają ludzi do niewolniczej pracy. Jeśli jestem pracodawcą, zatrudniającym obcokrajowca, to powinienem zapłacić mu godziwie. Są pewne standardy, których należy przestrzegać. To samo dotyczy zatrudniania Polaków zagranicą. Walczenie o te prawa i o ludzką godność jest bardzo ważne.
My, Polacy, mamy chęć obdarowywania, niesienia pomocy, ale nie zawsze wiemy jak. Bo nie zawsze dać, to znaczy pomóc. Dając pieniądze żebrzącemu dziecku nie wiesz, czy będzie mogło z nich skorzystać. Poza tym, żebranie nie rozwiązuje problemu. Należy rozwiązać go systemowo i do tego potrzebna jest współpraca wszystkich organizacji i służb.
KAI: Pytanie o to, czy dać, to znaczy pomóc, powraca w naszej rozmowie.
– Nigdy sytuacja nie jest czarna-biała. Tutaj potrzeba mądrości. Żebrzący człowiek z czymś sobie nie radzi, jest w sytuacji kryzysowej i powinien móc skorzystać z pomocy odpowiednich instytucji. W Polsce są takie instytucje. Pytanie, jak my zareagujemy, widząc potrzebującego. Ja sama staram się przede wszystkim rozmawiać i rozeznać poszczególne sytuacje.
Z pewnością nie można być obojętnym. Jeśli sam nie jesteś w stanie pomóc, to możesz poszukać grup, które udzielają pomocy, np. wydając posiłki i tam skierować potrzebującego. Bo dając pieniądze żebrzącemu, często wspierasz po prostu organizacje przestępcze.
Mamy też taką akcję: „Zamień noc w moc miłosierdzia”. W każda pierwszą sobotę miesiąca modlimy się koronką do Miłosierdzia Bożego w intencji tych osób, bo pomoc, to także kwestia ducha. Bóg da nam światło, co mamy zrobić.
KAI: Jak w walkę z handlem ludźmi włącza się Kościół w Polsce?
– Przykładem jest działalność Sieci Bakhita i Stowarzyszenia PoMOC. Pomagamy kobietom i dzieciom. Ale pamiętajmy, że wśród ofiar są także mężczyźni. Wielu z nich przychodziło po mszach, na których opowiadałam o tym problemie i mówili: proszę siostry, ja byłem w obozie pracy, moja rodzina nic nie wie, wróciłem bez pieniędzy i nie potrafię się przyznać, że byłem ofiarą handlu. Brak także autoidentyfikacji: ludzie, którym kazano płacić, którzy byli do czegoś zmuszani nie uważają siebie za ofiary handlu, choć w wielu przypadkach nimi byli.
Wszyscy jako chrześcijanie powinniśmy być uwrażliwieni na to, że współcześnie ludźmi się handluje. Musimy reagować, jako ludzie wierzący i jako społeczeństwo.
Pomoc nie jest łatwa, nie zawsze można po prostu podejść i powiedzieć: pomogę ci. To jest cały mechanizm uwikłania tych ludzi, których rodziny są często w niebezpieczeństwie, którzy boją się, często pochodząc z innego kraju i nie znając języka. Ale gdyby nie było klientów – nie byłoby procederu. Musimy więc pytać samych siebie, czy nieświadomie nie maczamy w tym palców nawet jako chrześcijanie.
KAI: Do czego mobilizuje nas III Międzynarodowy Dzień Modlitwy i Refleksji na temat Walki z Handlem Ludźmi?
– Np. do wsparcia tych, którzy niosą pomoc ofiarom, tak, jak stowarzyszenie PoMOC, czy Sieć Bakhita. Nawet poprzez odwiedzenie naszej strony, zapoznanie się z naszymi materiałami, bo nie da się w skrócie opowiedzieć tego problemu. Do mówienia wśród znajomych o potrzebie pomocy ofiarom. Bo jeśli wspólnie stworzymy taką „falę światła”, to ona pomoże zwalczać ten proceder.
Jeśli masz przyjaciela, który wyjeżdża zagranicę, zachęć go, żeby przeczytał o sytuacji i zagrożeniach, które panują w tym kraju. Pomocne materiały znajdują się np. na naszych stronach: www.siecbakhita.com i www.handelludzmi.pl a także na stronie MSWiA www.handelludzmi.eu
Można też wesprzeć budowane przez nas Centrum św. Józefa, w którym znajdą się żłobek, przedszkole i sale warsztatowe. Chcemy w nich uczyć budowania więzi i relacji. To projekt dla zwykłych, przeciętnych ludzi. Jeśli będziemy dbali o te relacje, to będziemy też w stanie wspólnie przeciwdziałać i reagować na zagrożenia. Bo razem możemy wprowadzać cywilizację miłości i godności człowieka. Ona zaczyna się w naszym sercu i najbliższych relacjach. Szczegóły tego projektu można znaleźć na stronie www.budujemycosdobrego.pl
Każde zaangażowanie jest ważne, niezależnie, czy będzie to modlitwa, pomoc materialna, czy budowanie świadomości i zdobywanie wiedzy.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |