EPA/ANDREW MEDICHINI / POOL

Co o papieżu Franciszku myślą s. Olech, bp Galbas, Titaniec, o. Żmudziński i o. Oszajca?

Papież Franciszek przypomina, że stosunek do ludzi, niekoniecznie „naszych”, ludzi myślących inaczej, jest sprawdzianem naszego chrześcijaństwa – pisze s. Jolanta Olech USJK. Jestem wdzięczna papieżowi za publiczne potępienie dyskryminacji i przemocy wobec kobiet w tym i zakonnic – wyznaje urszulanka w odpowiedzi na ankietę KAI „Jak Franciszek zmienia Kościół?”.

13 marca przypada 8. rocznica wyboru kard. Bergoglio na papieża.

S. Jolanta Olech

Odpowiedź mogłaby brzmieć: swoim stylem życia i nauczania, empatią wobec ludzi, szczególnie dotkniętych cierpieniem, odwagą w podejmowanych decyzjach i konsekwencją w przekładaniu na język praktyki i wprowadzanych zmian wizji Kościoła bardziej ubogiego i otwartego. Czasem marzyłabym, aby dokonywało się to szybciej, ale młyny watykańskie (i nie tylko) mielą powoli, i napotykają przeszkody nawet wśród swoich.

>>> Irak: jaki prezent papież przywiózł do Karakoszu?

Franciszek słowem i czynem wzywa do zmiany stylu duszpasterstwa (pastoralne nawrócenie), pokazuje kierunki nauczania tak bardzo człowiekowi dziś potrzebne. Nie koncentruje się kontrowersjach, nie głosi obrony przed wrogami osaczającymi Kościół i świat ale mówi o powszechnych braterstwie i wspólnej odpowiedzialności za kościół i świat i to ponad podziałami. Przypomina, że Chrystus już zbawił świat, a nas wzywa do kontynuowania Jego dzieła, zgodnie z zamysłami Bożego Serca, z troską o konkretnego człowieka, przez miłosierdzie, wzajemny szacunek i współdziałanie. Przypomina, co Jezus o sobie samym powiedział, że nie przyszedł On do doskonałych i przekonanych o swych racjach, ale do tych, którzy się źle mają: odrzuconych, pozbawionych środków do życia i rozwoju, zepchniętych na margines, uchodźców, pogardzanych, wykluczonych… A nawet uprzedził, że to oni mogą nas wyprzedzić w drodze do Królestwa. I że stosunek do ludzi, niekoniecznie „naszych”, ludzi myślących inaczej, jest sprawdzianem naszego chrześcijaństwa.

fot. EPA/MURTAJA LATEEF

Szczególnie wdzięczna jestem Franciszkowi za jego stosunek do kobiet i powolne ale znaczące zmiany, które wprowadza, aby docenić wkład kobiet we wspólne dzieło, otworzyć szersze pola działania; za publiczne potępienie dyskryminacji i przemocy wobec kobiet w tym i zakonnic. Znaczące są i chyba nie do powstrzymania już, bardziej radykalne działania w celu oczyszczenia Kościoła z pedofilii, walka z korupcją, z pewną mafijnością w działaniu. Umacnia to z pewnością przekonanie (oby trwałe), że rzeczywiście transparentność Kościoła, dobro i ochrona człowieka są ważniejsze niż troska o fasadowość i „dobre imię” instytucji. Te działania już przyniosły zmiany, bo zachwiały pewnymi strukturami, utwardzonymi wiekami przekonaniami, mentalnością.

>>> Papież opuścił Irak i wraca do Rzymu

I drobna może rzecz, ale znaczna zmiana: Franciszek pokazał, że papież może żyć i kierować kościołem z małego mieszkania w hotelu (tj. w domu św. Marty), jadać z innymi mieszkańcami na wspólnej sali, być bliżej ludzi i unikać swego rodzaju „niewolnictwa” pochodzącego z tak wielu nagromadzonych przez wieki ceremoniałów.

Bp Adrian Galbas

Kościół może być silny tam, gdzie jest mały i słaby tam, gdzie wydaje się być wielki – zauważa bp Adrian Galbas SAC. W odpowiedzi na ankietę KAI „Jak Franciszek zmienia Kościół?” ełcki biskup pomocniczy ocenia, że papież zmienia Kościół przybliżając go do ludzi, bez warunków wstępnych. 13 marca przypada 8. rocznica wyboru kard. Bergoglio na papieża.

Publikujemy odpowiedź bp. Adriana Galbasa SAC na ankietę KAI:

Cieszę się, że pytanie KAI zaczyna się od słowa „jak?”, bo to, że Franciszek zmienia Kościół jest chyba dla wszystkich jasne. To zmienianie jest zresztą często powodem zdystansowania się do niego wielu ludzi w Kościele, czasem nawet ich oburzenia i złości.

Franciszek zmienia Kościół przybliżając go do ludzi, bez warunków wstępnych. Człowiek jest w tym miejscu, w którym jest, stamtąd trzeba go odebrać i poprowadzić w stronę Chrystusa, zdaje się mówić papież. Największą słabość ma do słabych: uchodźców, migrantów, biednych, wykluczanych, osądzanych przed czasem. W nich jest obecny Chrystus, mówi Franciszek, lekceważąc ich, lekceważymy Jego. Tę skłonność papieża ilustrują jego plastyczne i dosadne obrazy: o „pachnieniu” owcami, o szpitalu polowym, o peryferiach, o Kościele, który nie ma być urzędem celnym i wiele innych.

fot. EPA/VATICAN MEDIA HANDOUT

Na naszych oczach, od ośmiu lat Franciszek prowadzi swoją rozmowę z Samarytanką, choć ta ma bardzo skomplikowane życie, idzie krok w krok z uczniami do Emaus, choć ci są zawiedzeni Bogiem, rozgoryczeni i smutni, wchodzi do domów celników i grzeszników, do tych, co się źle mają, siada przy ich stole, choć u tak wielu współczesnych faryzeuszy wywołuje to nieświęte zgorszenie.

Franciszek zmienia Kościół poprzez to, że uświadamia mu na nowo znaczenie małych, drobnych gestów czułości, dobroci, szacunku, przyjaźni, miłosierdzia, przyjęcia drugiego i bycia przez niego przyjętym. Jego codzienny styl, pokorny i prosty, jest bezcenną lekcją tego, że życie, aby być wielkie, nie musi być wyszukane, że twarz jest ważniejsza od stołka i jeśliby ze względu na stołek miało się stracić twarz, to ten stołek jest nic niewarty.

Franciszek pokazuje nam, że siła Kościoła nie wyraża się przede wszystkim w jego zewnętrznych znakach; w liczbach i statystykach, a w zjednoczeniu z Chrystusem każdego wierzącego. Kościół może być więc silny, tam, gdzie jest mały i słaby tam, gdzie wydaje się być wielki.

Piękne jest to, że papież mianuje kardynałów także w krajach tradycyjnie niekatolickich, że pielgrzymuje na katolickie odludzia, i że w św. Józefie pokazuje Kościołowi wartość ludzi z cienia. Przez osiem lat Franciszek mnie nie zawiódł. Bardzo Bogu za niego dziękuję.

Marta Titaniec

Za czasów Franciszka odbywają się spektakularne nominacje kobiet na wysokie stanowiska w Watykanie – zauważa Marta Titaniec z zarządu Fundacji św. Józefa. W odpowiedzi na ankietę KAI „Jak Franciszek zmienia Kościół?” zwraca też uwagę że papież zapoczątkował w Kościele powszechnym dyskusję o synodalności. 13 marca przypada 8. rocznica wyboru kard. Bergoglio na papieża.

Publikujemy odpowiedź Marty Titaniec na ankietę KAI:

Dwie sprawy wydają mi się ważne w pontyfikacie papieża Franciszka. Jedna, która jak sam mówi, jest jego zmartwieniem, to większa obecność kobiet w procesach decyzyjnych Watykanu. Druga, o którą zabiega to synodalność. Ogłosił zresztą, że kolejny synod biskupów w 2022 będzie zatytułowany „W stronę Kościoła synodalnego: komunia, uczestnictwo i misja”.

Za Jego czasów odbywają się spektakularne nominacje kobiet na wysokie stanowiska w Watykanie. Najważniejsza to funkcja podsekretarza stanu do spraw Relacji z Państwami w Sekretariacie Stanu. Kolejne ważne to nominacja 6 kobiet do Rady Gospodarczej by zarządzały finansami i polityką Watykanu obok 7 kardynałów, nominacje w Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia, stanowisko dyrektorki Muzeów Watykańskich, a skończywszy na nominacji kobiety na podsekretarza Synodu Biskupów.

>>> Papież Franciszek opowiada o swojej spowiedzi

Papież zabiega, by kobiety mogły wpływać na Watykan, zachowując od niego niezależność. Mówi, że wyzwaniem dla niego jest stworzenie przestrzeni, w której kobiety mogą przewodzić, kształtując kulturę, zapewniając im przy tym bycie cenionymi, respektowanymi i rozpoznawalnymi. Mocno wiąże liczne nominacje kobiet ze zmianą kultury instytucjonalnej, która przesiąknięta jest klerykalizmem, który jak mówi, jest źródłem wielorakiego zła w Kościele. Dlatego też jednocześnie zapoczątkował w Kościele powszechnym dyskusję o synodalności, czerpiąc ze swoich doświadczeń Kościoła Ameryki Południowej. Jak sam mówi, chce ożywić tę starożytną praktykę nie tylko dla dobra Kościoła, ale w służbie ludzkości uwięzionej w paraliżujących nieporozumieniach, które pandemia jeszcze boleśnie odsłoniła. Synodalność jest bardzo potrzebna światu, bo potrzebujemy procesów pozwalających wyrazić, usłyszeć i dojrzeć w taki sposób, abyśmy mogli iść razem, bez niszczenia kogokolwiek. Mówi, że Kościół, który naucza musi być przede wszystkim Kościołem, który słucha. Podkreśla również drugą ważną zasadę synodalności z pierwszego tysiąclecia Kościoła: „wszyscy powinni przedyskutować to, co dotyczy wszystkich”. Wierzy, że jest to droga, której Bóg oczekuje od Kościoła trzeciego tysiąclecia: podążać drogą razem – świeccy, pasterze, Biskup Rzymu.

fot. EPA/VATICAN MEDIA

O. Władysław Oszajca

Papież Franciszek kieruje się logiką daru i ofiary – uważa jezuita o. Wacław Oszajca. Wybitny publicysta i poeta w odpowiedzi na ankietę KAI „Jak Franciszek zmienia Kościół?” napisał: „Dla Franciszka słowo ofiara, jak też takie nastawienie do życia, jest „rozpędówką” dla daru, a dar dojrzałą myślą przewodnią, źródłem, rdzeniem życia, i co za tym idzie, papieskiego posługiwania”. 13 marca przypada 8. rocznica wyboru kard. Bergoglio na papieża.

Publikujemy tekst refleksji:

Logika daru i ofiary

Nie liczyłem, ale w chrześcijańskim świecie słowem najczęściej używanym i różnie rozumianym jest zapewne ofiara. Począwszy od krzyżowej ofiary Jezusa, przez Najświętszą Ofiarę czyli mszę, ludzką ofiarność a kończąc na „nie rób z siebie takiej ofiary”. I tak Bóg Ojciec żąda ofiary „za grzechy świata”, koronkę do miłosierdzia Bożego ofiarowujemy za „grzechy nasze i całego świat”, a wiara, nadzieja, miłość, jak każde dobro, też wymagają ofiary. Tymczasem biskup rzymski Franciszek w „Patris corde” mówi: „Szczęście Józefa nie polega na logice ofiary z siebie, ale daru z siebie”. Dlatego: „Każde prawdziwe powołanie rodzi się z daru z siebie, który jest dojrzewaniem zwyczajnej ofiarności. Także w kapłaństwie i w życiu konsekrowanym wymagana jest tego rodzaju dojrzałość. Tam, gdzie powołanie, czy to małżeńskie, do celibatu czy też dziewicze, nie osiąga dojrzałości daru z siebie, zatrzymując się jedynie na logice ofiary, to zamiast stawać się znakiem piękna i radości miłości, może wyrażać nieszczęście, smutek i frustrację”.

Dla Franciszka słowo ofiara, jak też takie nastawienie do życia, jest „rozpędówką” dla daru, a dar dojrzałą myślą przewodnią, źródłem, rdzeniem życia, i co za tym idzie, papieskiego posługiwania. W praktyce, najnowszym przykładem na realizację takiego sposobu życia jest podróż Franciszka do Iraku. Przed nim pragnął ten kraj odwiedzić Jan Paweł II, ale bezskutecznie. Pamiętamy też jak zawzięcie krytykowano go za ucałowanie Koranu. A jednak prawda była po jego stronie, skoro muzułmanie encyklikę Franciszka, następcy Jana Pawła II, „Fratelli tuti” przełożyli na swój język i opublikowali, a wielki imam Ahmed Al Tayyeb nazywa papieża Franciszka bratem. To, co jeszcze parę lat temu wydawało się niemożliwe, okazało się możliwe właśnie dzięki temu, że chrześcijanin i muzułmanin podarowali sobie siebie, tzn. siedli nie tyle naprzeciw siebie, co przy sobie.

>>> Watykan: papież Franciszek potrzebuje fizjoterapii i ścisłej diety

Słowo ofiara sugeruje, że w ostatecznym rozrachunku ten co ofiarę przyjmuje, żyje kosztem tego, który się mu ofiarowuje. Natomiast dar podpowiada, że nie chodzi o to, żeby być ofiarodawcą lub ofiarobiorcą i podtrzymywać ten podział, ale nawzajem z siebie tworzyć „jedno ciało”, jeden organizm, którego nie da się podzielić bez unicestwienia. Idąc tym tropem można powiedzieć, że dotychczasowe Franciszkowe papieskie posługiwanie skłania do odkrycia, iż nie przez cierpienie zostaliśmy uratowani przed nami samymi, ale przez wierność Syna Bożego nam, synom ludzkim. Jezus mówi: „Ojciec miłuje Mnie, dlatego że oddaję swoje życie, aby je znowu odzyskać. Nikt mi go nie zabiera, lecz oddaję je z własnej woli. Posiadam bowiem władzę, aby je oddać, jak i ponownie odzyskać. Takie polecenie otrzymałem od mojego Ojca, (J 10, 17-18)”.

Zatem w świetle tej logiki, logiki daru, trzeba będzie popatrzeć zarówno na „szczyt” i „źródło” życia Kościoła, czyli na liturgię, nie zapominając przy tym, o codzienności, gdyż „Liturgia nie wyczerpuje całej działalności Kościoła” (por. Kl 1074 i 1072). Pewnie, wbrew wszelkim obawom, trzeba będzie przesunąć akcent z Eucharystii, czy w ogóle z liturgii, jak i stylu chrześcijańskiego życia, z ascezy, pojmowanych jako ofiara, na dar, czyli na komunię. Jak ta komunia ma wyglądać w praktyce, podpowiada Franciszek: „Różne Kościoły obecne w Iraku, każdy ze swoim wielowiekowym dziedzictwem historycznym, liturgicznym i duchowym, są jak wiele pojedynczych, kolorowych nici, które – splecione razem – tworzą jeden piękny gobelin, nie tylko mówiący o naszym braterstwie, ale także wskazujący jego źródło. Bowiem sam Bóg jest artystą, który wymyślił ten gobelin, utkał go z cierpliwością i z troską go naprawia, pragnąc, abyśmy zawsze byli dobrze ze sobą spleceni jako Jego synowie i córki”.

fot. EPA/ALESSANDRO DI MEO

Wojciech Żmudziński SJ

Dla większości osób wierzących Kościół, który zmienia w człowieku tylko to, co dotyczy modlitwy i uczestnictwa w religijnych uroczystościach, jest stresujący i coraz bardziej niezrozumiały. Papież Franciszek próbuje „wynieść” sacrum z kościoła, a nawet z Kościoła, przywracając wiarę w Ewangelię zaangażowaną społecznie. Przypomina, że skarbu, który darmo dostaliśmy, nie możemy zazdrośnie chować, otaczać murem. Z drugiej też strony łamie stereotypowe podejście do Boga, wypływające z fałszywego przekonania, że Boga trzeba bronić i że w imię Boga można narzucać człowiekowi sposób postępowania nawet jeśli tego nie rozumie. Franciszek mówiąc o powszechnym braterstwie i umywając nogi niewierzącym w Chrystusa, uświadamia nam, że miłość Jezusa nie jest zarezerwowana dla tych, którzy w Niego uwierzyli i są Mu posłuszni.

>>>Justyna Nowicka: czy papież Franciszek przeczy sam sobie? Na marginesie dokumentu Authenticum charismatis

Kolegialność w podejmowaniu decyzji, o której często mówi się w odniesieniu do zmian wprowadzanych przez papieża, ma swoje korzenie w ignacjańskim rozeznaniu. Takie podejście do Kościoła nacechowane jest wiarą w człowieka i otwartością na Ducha Świętego, jest pełne entuzjazmu i nadziei, że do wielu rozwiązań możemy dojść na drodze wspólnotowego rozeznania, a nie tylko czekając biernie na wskazówki Watykanu. Franciszek, jak żaden inny papież, docenia lokalny wymiar Kościoła i jego różnorodność.

Zmiany, jakie dokonują się w Kościele za papieża Franciszka są kontynuacją odnowy soborowej, która przesuwa akcent z Kościoła instytucjonalnego, hierarchicznego, na Kościół rozumiany jako Lud Boży, a co za tym idzie na większe zaangażowanie świeckich, którzy nie chcą już być jedynie pomocnikami księży, ale pragną decydować o kształcie Kościoła.

Lepiej zrozumiemy wiele zmian inicjowanych lub promowanych przez papieża Franciszka, gdy zobaczymy w nim lidera, który nie tylko chce zmieniać Kościół, ale chce zmieniać świat przygotowując Kościół do tego, by był jak najlepszym narzędziem w tej przemianie. Niektórzy obawiają się zmian w Kościele widząc w nich próbę dostosowania się do świata, podążania za zmianami, jakie dyktuje współczesność. Logika papieża jest inna. On nas prowadzi ku przyszłości, w której Kościół wychodziłby z inicjatywą i wpływał na świat, naprawiał go i rozwijał.

fot. EPA/MAURIZIO BRAMBATTI

Watykanista, Paolo Rodari

Może wydawać się banalnym, ale największą rewolucją jaką wprowadził Franciszek w Kościele od momentu wyboru na tron Piotrowy 13 marca 2013, to rewolucja normalności. Franciszek to normalny papież, duchowy pasterz jakich wielu, człowiek, który jest blisko ludzi. To papież, który zdecydował, że nie będzie mieszkał w odległym apartamencie papieskim w Pałacu Apostolskim, ale wprowadził się do Domu św. Marty. W pewnym sensie jest blisko każdego, mieszka w czymś w rodzaju hotelu, który jest dostępny dla wszystkich. Zdecydował, że będzie osobiście odpowiadał, w miarę możliwości, na otrzymane listy od wiernych. Często dzwoni do osób, które borykają się z problemami. Zdecydował, że będzie się spotykał ze swoimi starymi przyjaciółmi, ale zawiera i nowe przyjaźnie. To naprawdę papież, który łamie schematy, eliminuje dystans, staje się jednym z nas, jednym z ludu.

Pamiętam, że kiedy mieszkał w Buenos Aires, wielokrotnie widziano go, jak wychodził z wiernymi z katedry w czasie procesji, żeby pójść do sąsiednich parafii, idąc na końcu procesji. Nie stał na początku, nie szukał miejsca znaczącego w czasie tych celebracji. Myślę, że to największa rewolucja papieża Franciszka: rewolucja normalności i rewolucja bliskości. Mógłbym mnożyć przykłady, choćby ten, gdy papież poszedł z towarzyszącym mu księdzem do optyka, żeby sobie kupić okulary albo zaraz po konklawe pojechać do Domu dla Księży w centrum Rzymu, żeby osobiście zapłacić za nocleg w dniach przed konklawe. Może to wydawać się banalne, ale banalne nie jest. To są istotne rzeczy. Papież pokazuje wizję Kościoła, który jest blisko ludzkich serc i ludzi cierpiących. To według mnie największa rewolucja papieża Franciszka.

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze