Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk

Sąd po stronie awanturników z poznańskiej katedry. Nie rozumiem tego wyroku [KOMENTARZ]

Od rana „Gazeta Wyborcza” ustami redaktora Piotra Żytnickiego epatuje tytułem: „Sąd po stronie obywateli. Uniewinnił 32 oskarżonych w największym procesie politycznym rządów PiS”, zachwycając się uniewinnieniem oskarżonych. Redaktor w kilku tekstach z ław sądowych opisywał, jak to skromni bohaterowie walczą z reżimową władzą i Kościołem.

Żytnicki zgrabnie posługuje się narracją historyczną: „Proces toczył się w największej sali poznańskiego sądu. To miejsce symboliczne – w tej samej sali toczyły się polityczne procesy uczestników Poznańskiego Czerwca 1956 roku, o czym przypomina pamiątkowa tablica przy drzwiach”. Tymi męczennikami prawdy, wolności ma być owych 32 bohaterów. Kreuje ich na „świętych lewicy”. Każdy z nich ma swojego adwokata z poznańskiej palestry pracującego pro bono.

„Niemal wszyscy oskarżeni to młodzi ludzie: studenci, artyści, pracownicy gastronomii. Poza jednym mężczyzną, który dostał grzywnę za zwłokę w płaceniu alimentów, nie byli wcześniej karani. Nie przyznali się do złośliwego zakłócenia wykonywania aktu religijnego. Równo połowa skorzystała z prawa do odmowy złożenia wyjaśnień. Pozostali opowiedzieli o swoich motywach, a rozprawa zamieniła się w sąd nad polskim Kościołem. Oskarżeni oskarżali Kościół o zgotowanie kobietom piekła” – czytamy. Oczywiście narracja drugiej strony jest odmienna i też nierzadko mało chrześcijańska.

Zbieg okoliczności

Zatem co robią owi nowi „święci lewicy”, bohaterowie na miarę poznańskich powstańców z 1956 roku, walczących o wolność i chleb, przelewających krew? Wchodzą do katedry (25 października 2020 r.), najważniejszego kościoła w diecezji, i przerywają mszę św. W jaki sposób? Krzycząc, rozrzucając kartki, tańcząc, skandując, zachowując się tak, że nie można było się modlić. Trzymali transparenty z hasłami: „katoliczki też potrzebują aborcji”, „katoliczko nie jesteś sama”; były tez na nich treści antyklerykalne. Rozrzucili ulotki i zaczęli klaskać. Zazdroszczę tu fotografowi „Gazety Wyborczej”, który całkiem przypadkowo znalazł się na tym nabożeństwie i zupełnie z zaskoczenia dla samego siebie i zapewne obserwatorów robił zdjęcia, które widnieją na portalu. Zazdroszczę takiego wyczucia dziennikarzowi Piotrowi Żytnickiemu – który, jako obserwator wydarzeń, widnieje na jednym ze zdjęć. Piszę o przypadkowości, bo przecież gdyby wiedzieli wcześniej, ktoś by mógł pomyśleć, że powinni zapobiec temu happeningowi, hucpie, a w oczach niektórych przestępstwu. Mam tylko nadzieję, że ów dziennik i jego pracownicy nie byli nawet w najmniejszym stopniu pomysłodawcami, osobami wspierającymi przygotowanie czy współorganizatorami tego wystąpienia. Byłoby to bardzo złe dla obiektywizmu dziennikarskiego i rzetelności tytułu.

>>> Poznań: sąd uniewinnił ponad 30 osób oskarżonych w związku z protestem w katedrze po wyroku TK 

Uzasadnienie wyroku

Czytałem z zainteresowaniem uzasadnienie ustnego wyroku, które spisali dziennikarze. Szczególnie zaskakujące są trzy passusy.

– Przeszkodzili w publicznym wykonywaniu aktu religijnego, ale ich pobudką nie była złośliwość: chęć dokuczenia, zrobienia komuś przykrości – powiedziała sędzia Joanna Knobel.

Czy przykrością nie było dla wiernych to, co stało się w katedrze? Czy nie było to złośliwe zachowanie? Być może nie oglądaliśmy tych samych filmów z tego wydarzenia. Zastanawiam się, czy gdyby coś takiego miało miejsce np. w sądzie i trzeba byłoby przerwać rozprawę, a przy okazji obrażono by sędziego, to wówczas uczestnicy zamieszania nie ponieśliby konsekwencji zajścia? Czy też, stosując ten konstrukt myślowy, sąd by ich uniewinnił, stwierdzając, że w sumie nie mieli złych pobudek, nie chcieli zrobić nikomu przykrości. A może policjant, łapiąc nas na przekroczeniu prędkości lub jeździe po alkoholu, powinien nas puścić wolno, bo w sumie przekroczyliśmy przepisy, ale naszą pobudką nie była chęć dokuczenia czy zrobienia przykrości uczestnikom ruchu drogowego? Ciekawa ta logika. Od razu mówię, że nie jestem tu za karą więzienia dla uczestników, ale wychowawcze prace społeczne być może miałyby jakiś pedagogiczny charakter?

Przeczytałem też w uzasadnieniu wyroku, że:

„motywem ich działania był protest przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego i przeciwko oświadczeniu abp. Stanisława Gądeckiego, który publicznie zabrał głos mimo rozdziału Kościoła od państwa. Wyraził uznanie i radość”.

Zadziwiające. Sędzia odbiera prawo głosu Arcybiskupowi. Czyli, jak rozumiem, nie ma on prawa mówić w ogóle, bo jest duchownym, bo istnieje rozdział państwa od Kościoła? Jaki to rozdział, skoro sędzia chce dyktować co i kiedy ma mówić Arcypasterz lub chrześcijanie? Czyż nie wchodzi w ten sposób na „pole kościelne”, a tak bardzo mówi o tym rozdziale? Najlepiej gdyby milczał on i Ewangelia. Czy to nie forma dyskryminacji. Każdy może mówić, ale nie ludzie Kościoła, bo jest rozdział? Oni są obywatelami. Chociażby z tej racji mają prawo i obowiązek zabierać głos.

Ostatni już, zaskakujący fragment uzasadnienia:

„Jednak, analizując, czy oskarżeni mieli dostateczne racje do wyrażenia protestu, odnotować należy, że wyrok Trybunału w istocie godził w prawa kobiet, a hierarchowie Kościoła w istocie wyrażali dla niego aprobatę dla wyroku”.

Martwi mnie ten fragment, bo mam wrażenie, że pani Knobel postawiła się jako obrończyni tzw. praw kobiet, a zapomniała o prawach najbardziej bezbronnych – dzieci. Zapomina, że to one mają prawo do życia i ich głos jest siłą rzeczy niesłyszalny. One zasługują też na poszanowanie ich praw i szczególną ochronę. Tak jasno stawiając się po jednej ze stron w uzasadnieniu, zastanawiam się, czy nie powinna dla praworządności wyłączyć się z orzekania w tej sprawie, gdyż mam wątpliwość co do jej bezstronności (art. 49).

Zakończę słowami rzecznika prasowego archidiecezji poznańskiej, ks. Macieja Szczepaniaka, który przesłał odpowiedź do Piotra Żytnickiego na pytania dotyczące sprawy w 2020 r.: „Szanowny Panie, to pytania, które należałoby zadać uczestnikom przerwanej Mszy św., w obronie których stosowne kroki podejmuje policja i parafia. Co jeszcze musiałoby się stać w świątyniach, żeby „Gazeta Wyborcza” (i Pan Redaktor) stanęła w obronie chrześcijan, którym przerywa się modlitwę? Co jeszcze musiałoby się stać w polskich kościołach, żeby chrześcijanie mogli bez obaw modlić się i uczestniczyć w liturgii? Polecam wypowiedź bp. Szymona Stułkowskiego w dzisiejszej audycji w Radiu Emaus. Mówił m.in.: „Protestujący przekroczyli granice, które wydawały się dotychczas nie do przekroczenia, jak wchodzenie do świątyń, zakłócanie celebrowania Mszy św., wypisywanie wulgarnych haseł na ścianach świątyń, niszczenie pomników św. Jana Pawła II czy innych, choćby poznańskiego Pomnika Ułanów. Demonstranci wyraźnie chcą wzbudzić strach we wszystkich, którzy inaczej myślą”.

Nie rozumiem tego wyroku, tej całej sytuacji. Budzi wątpliwości. Mam wrażenie, jakby była przez kogoś specjalnie prokurowana, a spontaniczne wkroczenie do katedry było starannie przygotowane.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze