fot. unsplash

Sakramenty nie są obowiązkowe [FELIETON]

Sakramenty nie są koniecznością. Nie traktujmy ich jak pustych rytuałów, które mają jedynie ładnie wyglądać na zdjęciach i być alibi przed wierzącą częścią rodziny. Jeśli się na nie decydujemy, róbmy to świadomie i z duchowej potrzeby.

„Wierni mają prawo otrzymywać pomoce od swoich pasterzy z duchowych dóbr Kościoła, zwłaszcza zaś słowa Bożego i sakramentów” (Kan. 213) – czytamy w Kodeksie Prawa Kanonicznego. „Święci szafarze nie mogą odmówić sakramentów tym, którzy właściwie o nie proszą, są odpowiednio przygotowani i prawo nie wzbrania im ich przyjmowania” (Kan. 843 – § 1) – stanowi z kolei inny punkt tegoż kodeksu. Czy to oznacza, że każdy zawsze może liczyć na to, że otrzyma oczekiwany sakrament?

Obiektywne przeszkody

Czasem na drodze do sakramentu stoją obiektywne przeszkody wynikające wprost z prawa kościelnego. Ksiądz nie może przyjąć sakramentu małżeństwa. Małżonek nie może przyjąć sakramentu święceń. Do Eucharystii nie może przystąpić osoba żyjąca w stanie grzechu ciężkiego – niebedąca w stanie łaski uświęcającej. Bierzmowania nie może przyjąć osoba nieochrzczona. To kilka najbardziej wyrazistych i oczywistych przykładów. Tego typu przeszkody są dość łatwe do ustalenia – przeszkody formalne mogą ograniczyć nasz dostęp do sakramentów, ale co z sytuacjami spornymi?

>>> Wyrób sakramentopodobny [FELIETON]

Po co nam sakramenty?

Teoretycznie osoby, które właściwie nie chodzą do kościoła, niezbyt interesują się wiarą i nie mają potrzeby pielęgnowania swojej duchowości mogą podjąć starania w kierunku przyjęcia choćby sakramentu małżeństwa. Czy taki sakrament będzie ważny? Możliwe, że tak. Czy będzie owocny? W tej kwestii wiele zależy od małżonków. Bo chociaż Bóg oczywiście na pewno nie będzie szczędził im łaski, to jednak oni mogą nie chcieć lub nie potrafić z nią współpracować. Katechizm Kościoła Katolickiego podkreśla, że sakramenty „przynoszą owoc w tych, którzy je przyjmują z odpowiednią dyspozycją” (KKK 1131). A ta zależy od odpowiedniego przygotowania.

Fot. pixabay/fernandozhiminaicela

Przygotowanie do sakramentów

Czasem narzeka się, że proboszczowie zgłaszają wobec wiernych chcących przyjąć sakrament pewne zastrzeżenia lub nakładają obowiązki. To dotyczy także chrztu dziecka. Tymczasem przygotowanie do przyjęcia sakramentów jest może i czasochłonne, wymagające poświęcenia, ale konieczne. Bo Kościół nie ma niczego cenniejszego.

„Duszpasterze oraz inni wierni, w ramach własnej funkcji kościelnej, mają obowiązek troszczyć się, aby ci, którzy proszą o sakramenty, byli do ich przyjęcia przygotowani przez odpowiednią ewangelizację i katechezę, z uwzględnieniem norm wydanych przez kompetentną władzę” (Kan. 843 §2).

Trudno więc dziwić się, że księża – choćby przed sakramentem chrztu czy małżeństwa – upewniają się, czy spełnione są wszystkie wymagania. One nie mają utrudniać nam życia, ale mają dbać o to, aby tworzyć w nas odpowiednią dyspozycję do owocowania sakramentów, bo o to przede wszystkim chodzi. Ewentualne przeszkody należy wykryć jak najwcześniej.

Nie udawajmy przed sobą i przed innymi

Pomijając kwestie prawne, warto też zwrócić uwagę na nastawienie wewnętrzne. Bo choć w świetle prawa kanonicznego może nie być żadnych przeszkód do przyjęcia sakramentu, to sporym problemem może okazać się… zwykły brak wiary. Księża zazwyczaj, mówiąc kolokwialnie, idą wiernym na rękę i ich sumieniu zostawiają rozstrzygnięcie tego, czy chcą sakramentu z powodów duchowych, czy innych. Bo czasem nad potrzebą duchową góruje zwyczaj lub presja rodziny. Te „inne powody” są niewystarczające. I chociaż po latach może okazać się, że doceniamy sakramenty, które przyjęliśmy i dopiero z opóźnionym zapłonem zaczynamy nimi realnie żyć, to jednak lepiej już na samym początku dobrze przygotować się do ich przyjęcia. Tak, żeby nie oszukiwać siebie samego i innych. Sakramenty to nie przestrzeń, żeby robić dobrą minę do złej gry i przekonywać wszystkich, że prowadzimy życie duchowe, jeśli tak nie jest.

fot. Unsplash

>>> Czy proboszcz może nie ochrzcić dziecka?

Proboszcz wedle prawa kanonicznego ma prawo nie udzielić chrztu ze względu na brak nadziei na katolickie wychowanie dziecka.

„Do godziwego ochrzczenia dziecka wymaga się, aby istniała uzasadniona nadzieja, że dziecko będzie wychowane po katolicku; jeśli jej zupełnie nie ma, chrzest należy odłożyć zgodnie z postanowieniami prawa partykularnego, powiadamiając rodziców o przyczynie” – czytamy w KPK (Kan. 868).

– Przepis ten chroni godność sakramentu chrztu, przypominając, że nie jest to nieokreślony obrzęd inicjacji, ale wyraz wiary, wszczepienia w Chrystusa i przyjęcia w poczet dzieci Bożych. Jest on zatem nierozłączny z wiarą. Podobnie jak przy chrzcie osób dorosłych, nie może go zabraknąć w przypadku chrztu dzieci, które same z siebie nie mogą jeszcze wyrazić swojej wiary. Gwarantem rozwoju ich wiary są ich wierzący rodzice i chrzestni. Dlatego prawodawca kościelny jasno stawia warunek nadziei wychowania dziecka w wierze do godziwości tego sakramentu – komentuje kanon ks. Piotr Szkudlarek, kanonista.

>>> Kijem w hostię, czyli jak nie przekazywać dzieciom wiary [KOMENTARZ]

Troska

Troska Kościoła o to, aby prowadzić ludzi do sakramentów jest bardzo ważna. Nie można więc poprzestać na tym, że na plebanii ktoś dowiaduje się, że nie dostanie zgody na zawarcie sakramentu małżeństwa lub jego dziecko nie może zostać ochrzczone. Księża, ale i cała wspólnota parafialna (bo przecież świeccy często uczestniczą w przygotowywaniu wiernych do sakramentów) muszą włożyć maksimum wysiłku w to, aby pomóc każdemu, kto wyraża chęć bycia bliżej Boga. Życzliwość i otwartość to absolutny pakiet startowy, który powinien dostawać każdy odwiedzający kancelarię parafialną. To podstawa budowania dalszej relacji i prowadzenia do dobrego, świadomego przyjmowania sakramentów.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze