Schodzimy 170 metrów pod ziemię, do kaplicy św. Barbary [+GALERIA]
Kopalnia Guido w Zabrzu to jedyna w Polsce kopalnia węgla kamiennego, do której można zjechać prawdziwą górnicza windą, czyli szolą. Zamiast węgla jest tam teraz przede wszystkim historia i… religia. To oczywiście za sprawą świętej Barbary. Zjedźmy do jej kaplicy. 170 metrów pod ziemię…
Dla zwiedzających udostępnione są dwa poziomy: 170 i 320 metrów pod ziemią. Dziś – we wspomnienie świętej Barbary – interesujące jest szczególnie jedno miejsce w tym podziemnym świecie. To kaplica św. Barbary. Wybieram się tam z ks. Stanisławem Puchałą, kapelanem kaplicy. Kaplica istnieje od 4 lat, poświęcili ją wspólnie biskup katowicki Wiktor Skworc i biskup gliwicki Jan Kopiec.
„Poziom św. Barbary” znajduje się w najstarszym udostępnionym obecnie rejonie Kopalni Guido. Można tam poznać trud pracy i niebezpieczeństwa związane z pracą górników, której szczyt przypadał na przełom XIX i XX wieku. Poznajemy też ich silne przywiązanie do kultu religijnego. Oprócz samej kaplicy warto zatrzymać się też przy ekspozycjach, które dokumentują silną obecność wiary stanu górniczego. W kaplicy św. Barbary (prostej w swej oprawie) warto zwrócić uwagę na witraż obrazujący górotwór skalny.
>>> Abp Skworc: ten rok dla górników nie był łatwy
Jedyne takie miejsce w Europie
Poziom 320 to najgłębiej położona trasa turystyczna w kopalni węgla w Europie. Podczas wędrówki odwiedzający mają okazję dotknąć węgla w zachowanych ścianach wydobywczych i zobaczyć pokaz pracy kombajnów górniczych. Poziom ten zwiedza się nie tylko na piechotę, z podziemnej stacji turystów w podróż zabiera elektryczna kolejka podwieszana. Część tej trasy to przeprawa po surowej kopalni, napotkane na trasie maszyny i urządzenia zostały zachowane z czasów, kiedy kopalnia była czynnym zakładem górniczym. Cały kopalniany kompleks jest częścią Europejskiego Szlaku Dziedzictwa Przemysłowego.
Kiedy Barbara weszła pod ziemię
Kult św. Barbary na Śląsku jest popularny i powszechny już od średniowiecza. Wtedy bowiem powstawały pierwsze kościoły i kaplice pod jej wezwaniem, a w ludowej tradycji dzień wspomnienia świętej – 4 grudnia – był jednym z ważniejszych i najciekawszych w całym roku. Święta Barbara bardzo często pojawiała się w ołtarzach bocznych śląskich kościołów, jej figury stawiano szczególnie w czasie wojen, epidemii, czy klęsk głodu. Dlatego też, w tamtych czasach, św. Barbara była postrzega nie jako patronka braci górniczej, ale przede wszystkim jako patronka dobrej śmierci. Swoje modlitwy zanosili do niej wszyscy, którym groził nagły, niespodziewany zgon. Spośród trzech najstarszych parafii Zabrza dwie (św. Wawrzyńca i św. Jana Chrzciciela) posiadały w ołtarzu specjalne miejsce ku jej czci. Jej atrybuty są różne, to między innymi anioł z gałązką palmową, dwa miecze u stóp, gałązka palmowa, kielich, księga, czy miecz albo ogień. To z tego powodu w wielu rejonach Śląska i Moraw 4 grudnia święcono ogień pod postacią świec i pochodni, które następnie w trakcie konnej procesji rozwożono po domostwach. W niektórych wsiach zwyczaj ten praktykowano jeszcze na początku XX wieku.
4 grudnia – święty dzień w kalendarzu
Z kultem św. Barbary związane było również powstawanie bractw, czyli świeckich stowarzyszeń. Niezwykle ciekawym jest Tarnogórskie Bractwo św. Barbary zatwierdzone przez papieża Benedykta XIV bullą z 1747 roku. Jego głównym celem było chronienie ludności przed wpływami reformacji (aby zachęcić do jego wstępowania papież ustanowił odpust zupełny dla jego członków).
Należeli do niego gwarkowie (potoczna nazwa górników byłych wałbrzyskich kopalń węgla kamiennego), stowarzyszenie miało funkcję związku zawodowego, ale kwestie religijne nadal odgrywały istotną rolę. Na Górnym Śląsku patronat świętej Barbary zadomowił się najpierw we wspomnianych Tarnowskich Górach za sprawą jezuitów i w opactwie w Rudach za sprawą cystersów. I tak jak w XIV wieku Barbara była określana jako patronka dobrej śmierci, to pięć wieków później była już nazywana patronką polskich kopalń (np. w dziele „Górnictwo Polskie” autorstwa historyka polskiego górnictwa i hutnictwa Hieronima Hilarego Łabęckiego). Wtedy też powstały górnicze modlitewniki, najsłynniejszy opracował bytomski sztygar Mateusz Liss. Bractwa swoje szeregi poszerzały właśnie 4 grudnia każdego roku. Ich nowymi członkami byli przeważnie katoliccy górnicy, ale także ich rodziny.
Także 4 grudnia w wielu górnośląskich parafiach odbywają się uroczyste msze święte. W połowie XIX wieku były to przede wszystkim kościoły parafialne (bo to kościół był oficjalnym i głównym miejscem kultu świętej). Figurki czy obrazy umieszczane na terenie kopalń były swego rodzaju zdobieniem, miejscem modlitwy staną się dopiero później. Sytuacja zmieniła się po zakończeniu prowadzonej przez państwo pruskie polityki Kulturkampfu. Kościół katolicki nawiązał wtedy bardzo ścisłą współpracę z górniczymi organizacjami, prowadził ruch trzeźwościowy, przygotowywał spotkania modlitewne i tworzył organizacje związkowe. Miejsca, gdzie w podziemnych korytarzach i komorach stały figurki św. Barbary oraz ołtarze ku jej czci, były więc doskonałym miejscem do takich spotkań.
Msze misyjne
Z przełomu lat 80. i 90. XIX wieku znane są informacje na temat mszy świętych celebrowanych w cechowniach. Taka była potrzeba wiernych (kopalnie od kościołów parafialnych dzieliła często spora odległość). Miały one status mszy misyjnych, ale gromadziły wielkie rzesze wiernych. I choć msze święte nie odbywały się w kopalniach regularnie, to jednak ołtarze zostawały tam na stałe, stały się miejscem skupienia i modlitwy górników przez rozpoczęciem pracy lub tuż po jej zakończeniu. Wraz z początkiem XX wieku modlitwa przed zjazdem pod ziemię stała się w śląskich kopalniach sprawą powszechną.
Rozkwit kultu św. Barbary na Górnym Śląsku przypadł na połowę XIX wieku. To właśnie wtedy górnośląskie cechy czerpały tę tradycję i tę formę wiary ze wzorców niemieckich – m.in. tych z Westfalii i Nadrenii. Również Polacy wyjeżdżający za pracą do Zagłębia Ruhry zakładali tam swoje stowarzyszenia (m.in. w Schalke i Gelsenkirchen). Bractwa św. Barbary były organizacjami typu samopomocowego, a przy tym formacyjnymi, kształtującymi charaktery i dbającymi o zachowanie tożsamości religijnej poza granicami kraju. Od tamtych czasów święta Barbara byłą więc już stanową patronką górników.
Ekumeniczna Barbara
Kult z racji swych założeń związany był głównie z górnikami wyznania rzymskokatolickiego, lecz w specjalnych mszach barbórkowych uczestniczyli również ewangelicy. Dla górników z kopalni „KoniginLusie” (Królowa Luiza) w Zabrzu uroczyste nabożeństwa 4 grudnia były organizowane nie tylko w kościołach rzymskokatolickich, ale także ewangelickich. Święta Barbara scalała załogi kopalń bez względu na wyznanie. Oficjalny, ale też oddolny i przede wszystkim otwarty kult mógł się bez przeszkód rozwijać aż do czasów dojścia do władzy NSDAP w niemieckiej części Górnego Śląska.
Były więc msze barbórkowe, były msze misyjne odprawiane w cechowniach, były też po prostu modlitwy górników zjeżdżających pod ziemię do pracy. Obrazkiem niemal codziennym była grupa górników modląca się w podziemnych kaplicach. A jakie one były? Bardzo różne. Czasami za kaplicę służył podziemny warsztat lub inne pomieszczenie, w którym wśród maszyn ustawiano na podniesieniu rzeźbę świętej. Niekiedy jednak wystrój był bardziej przygotowany, niektóre kaplice były nawet stylizowane na neogotyckie kapliczki. Figura świętej była wykonana z drewna lub węgla. W pierwszej połowie XX wieku zaczynały się zmieniać też same ołtarze. Coraz częściej były rozbudowywane w formę tryptyku i bogato zdobione. Nie przypominały już małego tymczasowego ołtarza, ale ważny element wyposażenia podziemnych korytarzy.
Wśród mieszkańców Górnego Śląska i samego Zabrza w ostatnich latach obecne jest silne poczucie, by to dziedzictwo (historyczne, kulturalne i religijne) zachować od zapomnienia. Kopania Guido nie jest tak znana, jak ta w Wieliczce, ale można – z uśmiechem na twarzy – powiedzieć, że Barbara w hierarchii górniczego świata znaczy nieco więcej niż św. Kinga z kopalni soli pod Krakowem. Św. Kinga jest wszak patronką górników solnych, Barbara – wszystkich. Nasz przewodnik – ks. Stanisław Puchała – gdy już wyjechaliśmy na powierzchnię przytacza wzruszające historie tych, którzy z kopalnią i górnictwem są związani przez pokolenia. Do kopalni często przychodzi emerytowany górnik. Przychodzi razem z wnukami, chce im pokazać swoją historię. Gdy rozmawiamy słychać dzwony windy, która na dół dziś zwozi turystów, a kiedyś zwoziła górników.
Msza pod ziemią
Symbolem górniczej tradycji i przywiązania do wiary jest pozdrowienie „Szczęść Boże”, którym w życiu codziennym pozdrawiają się wszyscy mieszkańcy tamtych terenów. Mniej widocznym na co dzień, bo nie tak publicznym, jest znak krzyża, który matki i żony robiły swoim synom i mężom, gdy ci wychodzili rano z domu do pracy do kopalni.
Wiele grup zwiedzających prosi o to, by przeżyć tam mszę. – Atmosfera jest niesamowita – przyznaje ksiądz kapelan i od razu dodaje, że oczywiście każda msza jest równie ważna, ale w kopalnianej kaplicy dochodzi wyciszenie, skupienie a to pomaga w głębszym przeżyciu mszy. Nabożeństwa w Guido odprawia się dosłownie kilka razy w roku. Stałym punktem jest pasterka z orkiestrą górniczą. Mszę, w kaplicy, odprawia się także w uroczystość Objawienia Pańskiego (wtedy jest też rodzinne kolędowanie). Są nabożeństwa drogi krzyżowej i rekolekcje. By na takie nabożeństwa wejść, trzeba się jednak wcześniej zarejestrować (liczba miejsc ograniczona: kaplica mieści 200 osób). Aż do momentu dotarcia do kaplicy wszyscy wierni oczywiście muszą mieć na głowie kask ochronny. Opiekunowie kaplicy starają się, by Barbórka została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO, W zeszłym roku Barbórka została wpisana na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego a to już pierwszy krok do tego większego celu.
W podziemiach, u św. Barbary, nie udziela się ślubów, chrztów, ale zdarza się, że gdy w rodzinie górniczej jest jubileusz (np. małżeństwa) to bliscy zamawiają mszę. – Było tak, że wnuczka postanowiła sprezentować babci (na jej 90. urodziny) mszę w naszej kaplicy. Seniorka była żoną górnika i jeszcze nigdy nie była w kopalni. Na podobny pomysł wpadł mężczyzna, któremu ojcu odchodzącemu na emeryturę też zamówił mszę. To historie i emocje, którymi żyją całe rodziny, wszak kopalnia przez wiele lat wyznaczała rytm ich życia.
Dzień Górnika zamiast Barbórki
W czasach komunizmu kult funkcjonował w bardzo ograniczonym zakresie – zakazano organizowania uroczystych mszy w zakładach pracy, prowadzono politykę ateizacji społeczeństwa. 4 grudnia, zamiast nabożeństw, władze kopalni organizowały wiece partyjne i pochody. Najbardziej widoczną zmianą było zrezygnowanie z nazwy święta. Barbórka od lat 50-tych została zastąpiona neutralnym religijnie „Dzień Górnika”. Kolejnym krokiem było usuwanie figur, obrazów i innych oznak kultu św. Barbary (zarówno pod ziemią, jak i na powierzchni). Za niestosowanie się do tych zasad groziła kara grzywny a nawet zwolnienie z pracy. Mimo to, górnicy byli nadal przywiązani do swojej patronki i przemycali jej figury pod ziemię lub opiekowali się zdemontowanymi ołtarzami. Niektóre z nich zamurowano, by nie trzeba było ich rozbierać i by mogły do czekać lepszych czasów.
Te lepsze przyszły wraz z początkiem lat 80-tych. Msze, na nowo, mogły być odprawiane za czasów pierwszej „Solidarności”. Siła tradycji i wiary okazała się większa niż propaganda komunistycznego ustroju. Kult św. Barbary wśród górników trwa do dzisiaj a sama św. Barbara określana jest jako „patronka dobra na wszystko”. I taką niech pozostanie!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |