Fot. PAP/EPA/EUGENE GARCIA

Sebastian Zbierański: nie wolno milczeć

Nie wolno nam milczeć. Bo w pewnych sprawach milczenie jest niczym innym, jak niemym przyzwoleniem na zło. A chrześcijaństwo nie polega na ignorowaniu zła, lecz na zwyciężaniu go dobrem.  
 
Profanacja dokonana na figurze Chrystusa w Warszawie jest jak świeża, wciąż krwawiąca rana. Jest tym bardziej bolesna, że nie dotyka wyłącznie chrześcijan. Zadana przez Polaków, uderza też w Polaków, dla których Chrystus z Krakowskiego Przedmieścia, sprofanowany także w czasie powstania, stał się symbolem ratunku i ocalenia. Nie można przejść obojętnie wobec pohańbienia tego, co święte dla wiary i naroduZwłaszcza, kiedy walka o wolność i tolerancję stanowi tylko przykrywkę zbezczeszczenia.   

Czy nadstawiać policzek?

Nie będziemy prosić o litość, błagać o szacunek i zrozumienie” – grzmi z pogniecionej kartki formatu A4 manifest skandalistek. Poniżej tych słów, zbitek wulgaryzmów. Język wyjątkowo oddalony od ideałów promowanych przez środowiska LGBT, z którymi identyfikują się sprawczynie profanacji.  


Nie ma wątpliwości, że granice „debaty publicznej” zostały przekroczone. Wspomina o tym zresztą kard. Nycz w oficjalnym oświadczeniu wydanym nazajutrz po przykrym wydarzeniu. I o ile już sam sposób przeprowadzenia manifestacji jest wyjątkowo obrzydliwy, o tyle jego autorki zapowiadają, że nie jest to ich ostatnie słowo. W ten sposób stajemy się świadkami paradoksu, w którym główni nawołujący do walki o pokój i zrozumienie tworzą front nienawiści i pogardy względem wartości, za które ich przodkowie oddawali życie. To jawny zamach na tożsamość, budowaną przez tysiąc lat chrześcijańskiej Polski. Czuję się zaatakowany osobiście i nie stać mnie na obojętność. Ktoś mógłby zapytać, dlaczego w tym wypadku nie ma zastosowania zasada Chrystusa, który mówił, by nadstawiać drugi policzek. Ale przecież ten sam Chrystus wyrzucał kupców ze świątyni, kiedy handlowali w niej towarami  kiedy ją profanowali. Chrześcijaństwo jest religią miłości. Nie jest to jednak miłość pełna bezrefleksyjnej otwartości. To miłość, która przyjmuje, ale stawia wymagania. I tylko do takiej miłości warto prowadzić wszystkich spragnionych i zagubionych. Zwłaszcza tych, którzy do utraty tchu wołają o równość i tolerancję.  

>>> Kard. Nycz: profanacja figury Chrystusa „Sursum corda” spowodowała ból ludzi wierzących

Wezwani do obrony

W imię dobra nie można czynić zła. To credo uznawane przez uniwersalną etykę, której podporządkowanie się wykracza poza wiarę i przekonania, a leży w zakresie fundamentalnej, ludzkiej godności. Tę dewizę wyraźnie zignorowali odpowiedzialni za profanację i znieważenie stołecznych pomników. Jak sami wskazują, wypowiedzieli wojnę. Nikt jednak stając do niej, nie zamierza odbierać  im godności i szacunku. Nikt nie chce pozbawiać ich szansy na nawrócenie i opamiętanie. Trzeba wyjątkowej niedojrzałości, żeby nie podjąć refleksji nad wagą i znaczeniem swoich czynów. Nad tym, że tak naprawdę ten zasługujący na szczególne potępienie akt jest krokiem w stronę autodestrukcji. Podważa w końcu to, co sprawia że jako Polacy czujemy się Polakami, a jako chrześcijanie – chrześcijanami. Fakt, że manifest wymierzony jest w sfery zarówno sacrum jak i profanum tylko udowadnia, że wypowiedziano wojnę totalną. Dotykani przez trudne dla nas sytuacje – od zwykłej złośliwości po bolesne akty wandalizmu i profanacji, jesteśmy więc tym bardziej wezwani do obrony świętości i wartości. Jesteśmy wezwani, by za kochającym Warszawę kard. Wyszyńskim powtórzyć „non possumus”. Także i po to, by przywrócić cześć powstańcom sprzed 76 lat, którym poniżony Chrystus ze zniszczonego pomnika przypominał, że „sursum corda”  jeszcze Polska nie zginęła.   

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze