fot. karl-raymund-catabas/unsplash

Sercanin ks. Jacek o zgromadzeniu i łzach, przez które Bóg wydobył go z dna

Wojsko, praca za granicą, alkohol, dziewczyna – wiele wydarzyło się w życiu ks. Jacka Kowala SCJ zanim wstąpił do sercańskiego seminarium, które znajdowało się 650 m od jego domu rodzinnego. Dziś wie, że to była najlepsza decyzja. „Żadna rzecz doczesna nie dała mi radości” – powiedział ks. Jacek portalowi Polskfir.fr. Od tego roku już jako ksiądz wraz z całym zgromadzeniem Księży Sercanów obchodzi dziś ich święto patronalne – uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa.

Zgromadzenie Księży Najświętszego Serca Jezusowego (Congregatio Sacerdotium a Sacro Corde Iesu, SCI lub SCJ) to katolicka wspólnota życia apostolskiego, którą w 1878 roku założył Sługa Boży ks. Leon Jan Dehon we francuskim Saint Quentin. Do Polski sercanie przybyli w 1928 r.

Jak podkreślił ks. Jacek Kowal, zgromadzenie „ma szeroki wachlarz zainteresowań”. Są wśród nich głoszenie misji i rekolekcji, prowadzenie parafii, praca na uczelniach katolickich, prowadzenie własnego wydawnictwa oraz duszpasterstwa przedsiębiorców i pracodawców. Księża angażują się też w dzieła socjalne przy parafiach i niektórych domach zakonnych. Pracują również na misjach.

Wszelkie inicjatywy podejmowane przez sercanów mają swoje źródło, istotę i cel w Najświętszym Sercu Jezusa. „Bardzo lubię mówić o Bogu, o świętych, o mistykach. Kazania są moją pasją, podczas których staram się przekazywać miłość Boga do człowieka” – opowiedział ks. Jacek Kowal. Zanim w tym roku przyjął święcenia kapłańskie w jego życiu wiele się wydarzyło.

>>> Polski sercanin z Irpienia: wojna mocno zjednoczyła ludzi

„Płakałem 15 minut, błagałem Boga o pomoc”

Ks. Jacek odkrył powołanie stosunkowo późno, bo dopiero w wieku 28 lat. Po ukończeniu szkoły średniej jeszcze nie wiedział, co chce robić w życiu. Postanowił zaciągnąć się do wojska, gdzie spędził 9 miesięcy. „Bardzo mi się podobało w wojsku, tylko że moja rodzina była za granicą i powiedzieli mi, żebym przyjechał do nich” – podkreślił sercanin. Względy rodzinne zdecydowały, że porzucił wojsko i na 8 lat udał się do pracy do Wiednia.

Jako dziecko i nastolatek służył do Mszy, ale w Austrii zupełnie się pogubił. „Kościół stał się dla mnie tylko takim przyzwyczajeniem, które wyniosłem z domu, więc tam raz na parę miesięcy chodziłem do spowiedzi, co niedzielę chodziłem do kościoła, ale tylko czekałem aż się Msza skończy” – wspomniał po latach.

fot. Luis Rodríguez LC/cathopic

W Austrii bardzo dobrze zarabiał. „Dzięki pieniądzom mogłem sobie naprawdę wiele rzeczy kupić. Nie patrzyłem na innych, tylko na samego siebie, żeby mnie było bardzo dobrze” – opowiedział sercański neoprezbiter.

Beztroskie życie doprowadziło go do uzależnienia od alkoholu. Dodatkowo wpadł w złe towarzystwo. „Przez te 8 lat staczałem się rok po roku i przyszedł pewien moment w życiu, kiedy siedziałem przed komputerem. Pamiętam, że zadałem sobie pytanie, dlaczego jestem tak bardzo nieszczęśliwy, bo przecież mam wszystko, co oferuje świat, to, co wszyscy naokoło mówią, że jeżeli to mamy, to będziemy szczęśliwi. Niektórzy moi znajomi mówili, że przecież masz super, masz pieniądze, masz co chcesz i jesteś szczęśliwy. Na zewnątrz tak to wyglądało, ale w środku po prostu byłem martwy” – podkreślił rozmówca Polskifr.fr.

>>> Rodzice obawiają się o los swoich synów, który rozpoznali powołanie do kapłaństwa [ROZMOWA]

Tamten dzień ks. Jacek zapamięta do końca życia. „W pokoju nad drzwiami mam zawieszony obraz Jezusa Miłosiernego. Popatrzyłem na ten obraz, padłem krzyżem przed nim i zacząłem płakać przez 15 minut. Płakałem na ziemi i błagałem Jezusa, żeby mi pomógł. Żadnego objawienia nie miałem, nikt mi się nie ukazał, ale to był moment, w którym dopuściłem Jezusa do mojego serca” – zrelacjonował ks. Kowal.

Od tamtego momentu zaczęła się mozolna droga wychodzenia ze złych przywiązań i niewłaściwego towarzystwa. „Codziennie czytałem Pismo Święte, modliłem się na różańcu, odbyłem spowiedź generalną. Niektórzy całkowicie ze mną zerwali, bo powiedzieli, że mi odbiło. Ja mówiłem, że zerwałem z tamtym życiem i chcę żyć inaczej”- opowiedział kapłan. Od 1 stycznia 2015 r. jest abstynentem. W wychodzeniu na prostą pomogło ks. Jackowi wstąpienie do wspólnoty Galilea działającej przy parafii w Wiedniu.

Telefon od dziewczyny: Jacek, ty musisz iść na księdza…

Stopniowo przyszły sercanin dostawał coraz więcej znaków, że Bóg zaprasza go do… kapłaństwa. Odczuł to wyraźnie zwłaszcza podczas Mszy świętej. Miał jednak dziewczynę. Prosił Boga o pomoc w rozwiązaniu tej niepewnej sytuacji. Na drugi dzień zadzwoniła dziewczyna: Jacek, Ty musisz iść na księdza… „Pamiętam, zdębiałem, bo nie wiedziałem, co się dzieje” – opowiedział ks. Jacek. Następnego dnia odbyło się ostatnie spotkanie w parku. Dziewczyna wyznała, że wyraźnie poczuła w sercu, że ma zachęcić chłopaka do wstąpienia do seminarium. Decyzja zapadła.

Rozpoczęły się poszukiwania właściwego zgromadzenia. Ks. Jacek pochodzi z parafii sercańskiej w Stadnikach. Seminarium duchowne zgromadzenia znajduje się zaledwie 650 m od jego domu rodzinnego. Postanowił spróbować. Okazało się, że Zgromadzenie Sercanów to właśnie jego miejsce.

Przyjmując w tym roku święcenia kapłańskie ks. Jacek Kowal miał świadomość, jak wielka odpowiedzialność na nim spoczywa, ale z drugiej strony przepełnia go taka radość, której „żadna rzecz doczesna” mu nie dała. „To jest wielka odpowiedzialność i to mnie napawało strachem, a z drugiej strony widziałem działania Jezusa w moim życiu i tę miłość, jaką ma do mnie, zwłaszcza po tym, jak byłem bardzo grzesznym człowiekiem, a jednak Jezus mi wybaczył. To była taka radość, pokój w sercu, że nie da się tego opisać” – zaznaczył rozmówca Polskifr.fr, wspominając dzień święceń.

Teraz ks. Jacek zachęca innych, żeby odważyli się wkroczyć na drogę powołania. „Żadna rzecz doczesna nie dała mi radości, ponieważ jak mówił św. Augustyn, serce człowieka jest stworzone przez Boga i może tylko spocząć w Bogu. To Bóg da tę radość człowiekowi, która po prostu jest od Boga” – zaznaczył ks. Kowal. Do młodych mówi, żeby nie bali się, tylko spróbowali i zaryzykowali. Nawet jeśli okaże się, że to nie ta droga, przynajmniej nie będą sobie wyrzucać, że nie sprawdzili. „Służba dla Boga – nie ma wspanialszej dla mnie. Pan Bóg napełnia taką radością i pokojem, za którym człowiek tęskni” – podsumował sercański neoprezbiter.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze