Fot. PAP/EPA/SEDAT SUNA

Siostra Jonasza Bukowska (Ukraina): ludzie najbardziej potrzebują nadziei 

Mieszkamy w Czarnomorsku, koło Odessy. Dwie siostry elżbietanki. To bardzo mała placówka. Pomagałyśmy jeszcze przed wybuchem wojny. Czasem ktoś przychodził na kanapki, na ciepłą herbatę. Teraz tych osób zrobiło się znacznie więcej – sporo ludzi straciło pracę, nie mają źródła dochodu.  

Czasem po prostu nie mają co jeść. Gotujemy codziennie cały gar zupy, żeby nikt nie wychodził od nas głodny. Są też ludzie, którzy potrzebują innej pomocy. Przyszła dziś pani, która ma dom, ale oboje z mężem stracili pracę. Daliśmy im trochę produktów spożywczych: makaron, kaszę i inne rzeczy, które udało nam się przywieźć ostatnio z Polski. Byli nam bardzo wdzięczni.

>>> Siostry z Żółkwi na Ukrainie pomagają uchodźcom. W menu między innymi barszcz

Szeroka pomoc 

Weszłysmy we współpracę z punktem pomocy humanitarnej w Czarnomorsku. Kierujemy do niego ludzi, którzy mają większe potrzeby. Nasze zasoby są przecież mocno ograniczone. Nie możemy każdemu wszystkiego rozdać, bo same zostaniemy bez niczego. A przecież zgłaszają się do nas kolejni ludzie, którym chcemy sprawiedliwie pomóc. 

Fot. EPA/GEORGE VITSARAS

Nawiązali z nami kontakt ludzie, którzy mieszkają i pracują w Stanach Zjednoczonych, a którzy mają krewnych tutaj, w Czarnomorsku. Wiedzieli, że mamy tutaj placówkę. Podali nam konkretną kwotę, którą zebrali. Za te pieniądze udało nam się nawiązać kontakt z organizacją humanitarną, która pośredniczyła w zakupie leków, których w Ukrainie już teraz bardzo brakuje. W aptekach bywają zupełne pustki. Zamówienie wyruszyło do nas z Krakowa. Będziemy mogli więc niebawem rozdawać także lekarstwa. 

Nie uciekamy 

Kolejną formą pomocy, którą podjęłyśmy od samego początku wojny jest znajdowanie mieszkań osobom, które uciekają. Była też pewna kobieta, która po prostu przyszła do nas i poprosiła o pieniądze na podróż. Przede wszystkim pracujemy też w naszej parafii. Widzę, że dla ludzi wielkim świadectwem jest to, że w momencie rozpoczęcia wojny byłam w Polsce – ale wróciłam, by pomagać, by być z nimi. Bardzo buduje ich to, że wraz z siostrą Anną nie boimy się, nie uciekamy, ale staramy się uspokajać i modlimy się z nimi o pokój. 

Fot. PAP/EPA/CARLO ORLANDI

Ludzie najbardziej potrzebują nadziei, że to wszystko się skończy, że Ukraina zwycięży. To paradoksalne, ale bardzo dużo ludzi zjednoczyło się dzięki tej wojnie. Wcześniej kraj był mocno podzielony na ludność prorosyjską oraz tych, którzy podkreślali korzenie ukraińskie. Ten czas się skończył. Wojna sprawiła, że Ukraina się naprawdę zjednoczyła. Obywatele stali się jednym narodem w walce o wolność, o autonomię, o niezależność od Rosji, od Związku Radzieckiego, który prezydent Putin chciałby odbudować. Na pewno też bardzo potrzebują modlitwy, proszą o nią: aby się nie bali. Pojawia się problem, niestety również wśród chrześcijan, przebaczenia Rosjanom. Już widzimy w rozmowach z parafianami i z ludźmi, którzy doświadczają bezpośrednio grozy tej wojny – oglądając wiadomości i widząc, jakim barbarzyństwem jest to, co robią Rosjanie – że mają problem z przebaczeniem. Naród ukraiński jest bardzo zawzięty i nie ma w sercu chrześcijańskiego przebaczenia. Myślę, że o to teraz trzeba się modlić. Aby byli w stanie przebaczyć i by ich serca były wolne od nienawiści. 

To, co się teraz dzieje w Polsce jest niesamowite. To, jak Polacy zareagowali na tragedię Ukraińców jest pięknym świadectwem. Bez różnicy, czy ktoś jest wierzący, czy nie. Wielu ludzi otworzyło swoje serca i domy. Jest to niesamowita historia tego, jak Pan Bóg prowadzi. Mnie samą też dobrze zaangażował w te działania. Jestem gotowa na każdą następną rodzinę, którą mogłabym przywieźć do Polski. Jeśli tylko ludzie będą potrzebowali takiej pomocy – na pewno pomożemy. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze