Sonda o synodzie. Co o tym wszystkim myślą wierni?
Do tej pory pojęcie „synodu” dotyczyło wąskiej grupy katolików, głównie hierarchów. Operowali nim co najwyżej teologowie. Teraz ma się to zmienić. Ale czy naprawdę jesteśmy na to gotowi? Będzie inaczej niż zwykle? – pytał kilka dni temu na naszym portalu Sebastian Zbierański.
17 października Synod o Synodalności został zainaugurowany na poziomie parafialnym. W każdej parafii celebrowano mszę świętą, która była uroczystym otwarciem procesu synodalnego. Czy wierni chcą w ogóle zaangażować się w prace Synodu? Czy jest to dla nich ważne? Czy prace synodalne mogą zbliżyć do siebie księży i wiernych świeckich? Z tymi pytaniami zmierzyli się wierni z Poznania i z Katowic. Jak się okazuje, zdania są bardzo podzielone. Niektórzy wierni widzą w Synodzie szansę na otwartą i szeroką dyskusję. Inni krytykują słabe przygotowanie do rozpoczęcia Synodu i brak konkretnych informacji na temat możliwości włączenia się w prace. Warto jednak zauważyć, że coraz więcej diecezji ma już na swoich stronach internetowych specjalne zakładki dotyczące najbliższych przystanków na synodalnej drodze.
>>> Ks. prof. Zulehner: papież uważa, że synodalność nie jest cechą Kościoła, ale jego fundamentem
Czy proboszcz będzie chciał słuchać?
Helena z Poznania nie patrzy z optymizmem na proces synodalny w jej parafii. – Myślę, że mój proboszcz nie będzie chciał słuchać ludzi, których nie zna. Nie będzie chciał włączyć w Synod osób spoza swojego kręgu, ponieważ nie chce źle wypaść przed biskupem. Myślenie, że lepiej powiedzieć mu to, co chce usłyszeć jest silniejsze od chęci poznania prawdy – mówi kobieta. Katarzyna ma za to nadzieję na to, że będzie mogła zaangażować się w synod. Przyznaje jednak, że bardziej niż na swoją parafię liczy na wspólnotę, do której należy. – Tam będę mogła mówić prawdę i mam większą nadzieję, że będzie ona wysłuchana – opowiada. Tomasz zaś obawia się, że wszystko skończy się na pozorach. – Pozorne rozmowy, pozorne wnioski, by zachować pozory, że dobrze jest tak, jak jest.
Wewnętrzny imperatyw
Więcej optymizmu w kontekście Synodu mają w sobie Kornelia i Aleksandra z Katowic. Obie uczestniczyły w katowickiej archikatedrze w mszy świętej inaugurującej Synod. Kornelia, seniorka, mówiła tak: „Jestem już starszą osobą i podejrzewam, że w moim życiu już coś takiego się nie zdarzy. Chcę się zaangażować. To czas, w którym można się wypowiedzieć, chcemy to zrobić”. – Nie można ciągle narzekać. Jeżeli mamy możliwość, to powinniśmy współtworzyć to, do czego zaprasza nas papież. Kościół to my wszyscy, nie tyko księża czy biskupi. To nasz obowiązek. To nasz wewnętrzny imperatyw – mówi towarzysząca jej Aleksandra. I wspólnie dodają: „W publicznej dyskusji często potrafimy coś naszym hierarchom wytykać, bywa że na nich narzekamy. Teraz mamy szansę powiedzieć o tym wyraźniej i głośniej. A przecież ten Synod jest właśnie o tym, czy potrafimy siebie wzajemnie w Kościele słuchać”.
Andrzej – także z Katowic – prognozuje, że dialog synodalny będzie przebiegać bardzo różnie w poszczególnych parafiach. – Są tacy, którzy chcą się zaangażować, ale są i tacy, którzy są skłonni przyjmować to, co im się daje i oferuje. To są ludzie w swojej wierze prostolinijni i trudno od nich wymagać, by weszli w głębokie dyskusje o funkcjonowaniu Kościoła. Choć można spróbować ich do tego zaprosić – mówi.
>>> Jak będą wyglądać prace synodu na poziomie ogólnopolskim
Anna otwarcie Synodu na poziomie diecezjalnym przeżywała u poznańskich karmelitów. Ciągle nie wie, jak może się w Synod zaangażować. – Na razie dostaliśmy trochę teorii. Nie rozumiem, dlaczego wciąż tak mało wiadomo, jak ma to wyglądać w praktyce. Obawiam się, że Kościół nie docenia doświadczenia świeckich i znów chce zrobić coś po swojemu – mówi. Waldemar (także z Poznania) czeka na możliwość, kiedy będzie mógł się wypowiedzieć. – Chociaż nie wiem, czy mój głos będzie coś znaczył – dzieli się.
Reklama pierwszą misją
Na samą reklamę Synodu na początku chcą z kolei postawić Daniel i Magda. – W lokalnej wspólnocie będziemy się angażowali w spotkania synodalne, oczywiście na ile czas i możliwości nam na to pozwolą. Szczerze mówiąc, nie zagłębialiśmy się jeszcze w dokumenty przedsynodalne, ale chcemy to nadrobić. Postaramy się mówić o Synodzie w naszym środowiskach. Jesteśmy zaangażowani we wspólnoty, ale nie wiemy, czy wszyscy tam wiedzą o Synodzie. Chcemy, by wszyscy poznali ten temat, to będzie nasza pierwsza misja – mówią zgodnie.
>>> Członek komisji teologicznej: istnieje niebezpieczeństwo niezrozumienia Synodu
Synod to zadanie wymagające. Wymaga między innymi wyjścia ze strefy komfortu. To bardzo popularne, psychologiczne pojęcie. Każdy z nas ma własną strefę komfortu, czyli emocjonalny i fizyczny obszar, w którym czuje się dobrze i bezpiecznie. Psycholodzy i terapeuci podkreślają, że trwanie w sferze, gdzie jest nam „miło i fajnie” może być dla nas… niebezpieczne. I to z prostego powodu – taka sytuacja przestaje nas rozwijać! Może to oznaczać zastój, a wręcz cofanie się w rozwoju intelektualnym, artystycznym, sportowym i życiowym. Tak samo może być w życiu wspólnoty Kościoła. Wielu z nas okopało się w wygodnych dla siebie miejscach: w radzie duszpasterskiej, we wspólnocie modlitewnej, w grupie znajomych parafian albo w indywidualnym podejściu do praktykowania wiary. Może warto wykorzystać czas Synodu na otwarcie się na inne środowiska? Może warto zajrzeć na stronę internetową parafii albo diecezji? Można przygotować się i pójść na pierwsze synodalne spotkanie, można też zapytać działające blisko nas grupy duszpasterskie, jak można się w ten proces zaangażować.
Nie od razu trzeba liczyć na spektakularne efekty, ale bez pierwszego kroku pozbawiamy się szansy na jakąkolwiek zmianę. A szansa na to jest tym większa, że kilka dni temu zdecydowano o przedłużeniu pierwszej fazy synodu.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |