Wielki Czwartek w Notre Dame. EPA/Christophe Ena

Specjaliści od miłości i służby [WIELKI CZWARTEK] 

Właśnie zakończyliśmy Wielki Post, czyli okres czterdziestodniowego przygotowania do Świąt Wielkanocnych. Ważny czas. Mam nadzieję, że choć trochę poświęciliśmy go na to, aby przygotować się do świąt. Właśnie rozpoczynamy najważniejszą liturgię w ciągu roku. Najważniejszą i najdłuższą. Ktoś może od razu pomyśleć, że księdzu coś się pomyliło. Przecież to w sobotę wieczorem czytamy dziewięć czytań (licząc z Ewangelią), jest rozpalone ognisko i liturgia światła z odpalonym od niego paschałem; jest Litania do wszystkich świętych, odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, a czasem nawet chrzty. To wówczas, siłą rzeczy, jest najdłuższa liturgia. Na pewno nie dzisiaj. Zapraszam Was jednak do tego, aby wejść w liturgię Triduum Paschalnego jako całość, to jedna liturgia. Dziś przecież liturgia nie kończy się błogosławieństwem, a przeniesieniem Pana Jezusa do ciemnicy. Służba liturgiczna z księdzem, jak mówią przepisy, w rozproszeniu, bez uporządkowanej procesji na wyjście, idzie do zakrystii, aby podkreślić, że liturgia formalnie się nie skończyła, ale wciąż trwa. Jutro nie będzie znaku krzyża, jak zawsze, na rozpoczęcie liturgii. Rozpoczniemy od modlitwy pełnej uniżenia, podkreślonej symbolem księdza leżącego na ziemi. Zakończymy ją, przenosząc Jezusa w Najświętszym Sakramencie do grobu. Znowu – bez błogosławieństwa, wychodząc w rozproszeniu, w momencie, kiedy sami zadecydujemy. W sobotę wieczorem także nie rozpoczniemy liturgii od znaku krzyża. Zaczniemy ją przy ognisku, od którego zapalimy w ciemnościach paschał. Dopiero na zakończenie liturgii w Wielką Sobotę będzie błogosławieństwo i formuła rozesłania – że „mamy iść w pokoju Chrystusa”. Także ołtarz jest ogołocony, jak mówią przepisy porządkujące liturgie, z obrusu i świec, aby nikt w tym czasie nie odprawił innej liturgii. Zakładany jest tylko na liturgię wielkopiątkową i wielkosobotnią. Ta liturgia trwa trzy dni, choć tylko jej część przeżywamy wspólnie we wspólnocie Kościoła. Możemy znaleźć czas na przyjście tutaj na dodatkową modlitwę. Możemy znaleźć czas na modlitwę w domu, samemu, czy we wspólnocie. Pamiętajmy, że czas, którego nie spędzamy w kościele, też należy do liturgii – czy to w domu, czy w pracy, czy w komunikacji miejskiej, czy przy gotowaniu, czy przy myciu okien. Tak też go przeżywajmy – jako wielką liturgię śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. 

W Wielki Czwartek wspominamy w liturgii ostatnią wieczerzę naszego Pana. Ustanowił wówczas sakramenty Eucharystii i kapłaństwa. W pierwszym czytaniu z Księgi Wyjścia słyszeliśmy o nocy paschalnej, w trakcie której Izraelici opuszczali niewolę w Egipcie. Stali się ludźmi wolnymi. Mówi się także duchowo o passze Jezusa, czyli o Jego przejściu ze śmierci do życia – co świętujemy szczególnie w Wielkanoc. Ale mówi się i o naszych paschach, kiedy przechodzimy ze słabości, grzechu, kompleksów, z niewiary we własne siły – do wolności od nich, do życia. Niejako pokarmem na drogę, który Izraelici 34 wieki temu (bo to historia z XIII w. przed Chrystusem) mieli spożywać w małych wspólnotach, najlepiej rodzinnych, miała być pascha, kolacja paschalna. Jej elementem są do tej pory spożywane na cześć wyjścia z Egiptu – w czasie żydowskiego święta Pesach – chleb przaśny, zioła, baranek upieczony na drzewie z owocu granatu. Ta kolacja miała być spożywana w pośpiechu, w końcu lada moment mieli wyjść z Egiptu… Żydzi świętują, że stali się ludźmi wolnymi, że to Bóg o nich dba, że to On się nimi zajmuje. My, chrześcijanie, nazywamy barankiem paschalnym Chrystusa. Dlaczego? Bo to On oddał życie za nas z miłości na krzyżu i zmartwychwstał. Odkrywajmy, że nie jesteśmy sami. On może przeprowadzić nas z naszych niewoli, słabości, do wolności od nich. 

W drugim czytaniu św. Paweł potwierdza to, że Chrystus ustanowił Eucharystię i że to On wziął chleb, wziął kielich i powiedział, że to Jego ciało i krew, i że jest tym Barankiem, który przychodzi za każdym razem na słowa kapłana. Eucharystia jest nam potrzebna do tego, abyśmy potrafili kochać, przebaczać, pomagać, wprowadzać jedność i pokój, służyć, dawać się przemieniać Chrystusowi. Bardzo jej potrzebuję, bardzo jej potrzebujemy. Czas, jak mówi kard. Krajewski, aby po sposobie naszego życia było widać, że karmimy się Nim, że wierzymy, że to On – Baranek Paschalny – przychodzi do nas, aby dać nam życie. 

Jan w Ewangelii przekazuje nam ostatnią wieczerzę. Nie skupia się na samym opisie ustanowienia Eucharystii i kapłaństwa, a pokazuje wykonany przez Jezusa gest obmycia nóg, który był zarezerwowany dla służby, tak jakby ludzie przemienieni przez spożywanie ciała i krwi Chrystusa dopiero mogli to zrozumieć i wykonywać. Piotr nie chce, aby Mesjasz-Bóg-Jezus był kimś takim, nie zrozumiał jeszcze, że chrześcijaństwo zmienia świat z pozycji miłości, przebaczenia, służby, wprowadzania jedności i pokoju, a nie z pozycji absolutnej władzy i siły. Niech ten gest nam to przypomni. W czasie pandemii w wielu domach ten gest zaistniał, gdy nie można było uczestniczyć w wielkoczwartkowej liturgii. Może warto do niego wrócić na plebaniach, w klasztorach, w domach, abyśmy sobie to przypomnieli… 

Liturgia dziś się nie kończy. Pozostańmy dłużej. Przyjdźmy do ciemnicy. Pomódlmy się w domu – sami, a może z drugim człowiekiem. Żyjmy w domach, w pracy, na plebanii – gdziekolwiek jesteśmy – ze świadomością, że ta liturgia trwa. Bóg zaprasza do świętowania ustanowienia Eucharystii, kapłaństwa, do wejścia w tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Do odkrycia tego, że On nam daje pokarm, abyśmy potrafili zmieniać, choć małymi krokami, swoje życie, nasze otoczenie – miłością, przebaczeniem, służbą… 

źródło: Biblioteka Kaznodziejska 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze