fot. unsplash

Śpiewem odprowadzić zmarłego do grobu…

Żegnanie zmarłego w tradycyjnej formie pozwala łatwiej przejść przez czas żałoby. Ten czas jest bardziej ludzki, mniej sformalizowany, bardziej wspólnotowy i przepełniony uczuciami – mówią artystki, które tworzą projekt „Pieśni do śmierci”. Muzyką dawną, tradycyjną zajmuje się kilka, a może i kilkanaście zespołów w Polsce.  

To między innymi zespół Vox Angeli. Muzyką tradycyjną zajmuje się też Starorzecze, który już kilka lat temu stworzył projekt „Pieśni do śmierci”. Z kolei „Pieśni przejścia” to projekt Pawła Grochockiego, Olgi Kozieł i Pawła Odorowicza. Muzycy najpierw docierają do miejsc, w których śpiewane są dane pieśni, dowiadują się o nich jak najwięcej, uczą się – jak sami przyznają – od wiejskich mistrzów pieśni ludowych.  

Kapliczka przy chacie na Sądecczyźnie, fot. Maciej Kluczka

Śpiew za zmarłym  

Pieśni pogrzebowe to modlitwa za zmarłego, ale jeszcze bardziej pomoc dla żywych; dla tych, którzy zmarłego żegnają. Co ważne, to nie są pieśni stricte kościelne czy religijne, a bardziej ludowe i świeckie. Choć określenie „ludowe” nie jest w tym przypadku jednoznaczne. To częściej teksty literackie, które weszły „pod strzechy”. Także z tego powodu mniej w nich usłyszymy o szczęśliwym spotkaniu w niebie i o tym, że śmierć to kolejny krok do życia wiecznego. Więcej w nich o ciele, naturze i materii. Są też elementy trupizmu. Artyści zajmujący się tą muzyką nazywają ją często „śpiewem za zmarłym”. Bo to zmarły, a nie Bóg czy przyszłe życie wieczne, jest wiodącym tematem tych utworów. Zmarły zresztą często występuje w nich w pierwszej osobie, to on jest podmiotem lirycznym, to w jego imieniu śpiewacy (przewodnicy nabożeństw) żegnają się ze światem, z bliskimi i znajomymi.

>>> Jeśli na pogrzeb spojrzymy oczami wiary to wiemy, że zaczyna się wtedy coś dużo lepszego [ROZMOWA]

fot. EPA/VALDRIN XHEMAJ

>>> Różaniec – wspólna modlitwa przy ciele zmarłego. Tradycja Sądecczyzny  

Nie koncert a przeżycie  

Projekt „Pieśni do Śmierci” stworzyły Julia Biczysko i Anna Jurkiewicz – w swoich muzycznych poszukiwaniach dotarły m.in. do Sokołowa Podlaskiego i Siedlec. Szukały ludzi, którzy pamiętają stary śpiew, którzy jeszcze uczestniczą nabożeństwach pogrzebowych. Rozmawiały zarówno z seniorami, jak i z nieco młodszymi śpiewakami. Artyści podkreślają, że w ostatnich latach zainteresowanie tego typu pieśniami wzrosło, także w dużych miastach: w Warszawie, w Lublinie czy na Pomorzu. Organizowane są poświęcone im warsztaty. Przychodzą na nie ci, którzy chcą poznać te pieśni, nauczyć się ich dla samej radości śpiewania, ale także dla medytacji, dla nawiązania kontaktu z rodzinnymi tradycjami i korzeniami. Niekiedy także po to, by oswoić się ze śmiercią, by być w pobliżu tego tematu, by pomyśleć o przodkach, ale także o własnej śmierci, która prędzej czy później przyjdzie.  

>>> Różaniec – wspólna modlitwa przy ciele zmarłego. Tradycja Sądecczyzny

Zwyczaje pogrzebowe w Meksyku, fot. EPA/David Guzman

– Wielu z nich, po takim spotkaniu, czuje ulgę i oczyszczenie – mówią organizatorzy takich wydarzeń. Wspólne śpiewanie organizują także na cmentarzach w Dniu Zadusznym. Artyści podkreślają, że pieśni pogrzebowe są… bardzo życiowe, bo pozwalają na spokojną refleksję poświęconą przemijaniu. I warto z nimi zapoznać się wcześniej, nie czekać z tym do ostatnich chwil życia (swoich czy kogoś bliskiego). – Nasze występy nazywamy bardziej przeżyciem niż koncertem – mówi Paweł Grochocki. 

Tradycja, czyli zmiana  

Pieśni pogrzebowe u swojego źródła są tekstami literackimi, a nie ludowymi. – Ich ludowość dotyczy ich już wtórnego obiegu. Nie miały źródła ludowego, ale ich praktyka już jest ludowa. Przyszły spoza wsi, na wsi zostały przyswojone i funkcjonują do dziś w wielu wariantach w całej Polsce – mówiły w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym” Julia Biczysko i Anna Jurkiewicz. Utwory różnią się między sobą, ale bardziej melodią niż tekstem. Gdy mówimy o klasyfikacji tej muzyki, to warto zatrzymać się nad określeniem „muzyka tradycyjna”. Jak podkreślają artyści, słowa „tradycja” nie można utożsamiać z „niezmiennością”. – Tradycja w swej istocie zakłada właśnie zmienność – przekonuje Julia Biczysko i dodaje, że nie przypomina sobie pieśni pogrzebowej, która nie przechodziłaby przeobrażeń. – Cechą charakterystyczną muzyki tradycyjnej jest to, że się zmienia, że nosi ze sobą ślady wykonawców i twórców, którzy wcześniej zdążyli tej pieśni „dotknąć” – dodaje artystka.  

fot. Maciej Kluczka

Pieśń pogrzebowa – to kolejne ważne dopowiedzenie – nie jest śpiewana przy samej ceremonii złożenia ciała czy prochów do ziemi. Wykonuje się ją w czasie domowego pożegnania zmarłego (teraz praktykowanego także w kaplicach). To czas od momentu śmierci do pogrzebu, niekiedy także po pogrzebie do stypy. Ważnym momentem, w czasie którego wykonuje się pieśni pogrzebowe, jest moment przejścia z domu zmarłego na cmentarz, odprowadzenie zmarłego. To jest bardzo istotny czas dla całej wiejskiej społeczności.  

Miejsce na refleksję 

„Jedną garstką ziemi, gdy przysypan będę”, „Dziękuję wszyscy, którzy tu stoicie…”, „Żegnam was moi przyjaciele, sąsiedzi, sąsiadki, dzieci, rodzice ukochani” – to przykłady pieśni, w których zmarły występuje w pierwszej osobie. Ich treść dostosowuje się do konkretnej sytuacji („żegnam cię, moja żono / mężu”). Jak podkreślają uczestnicy tych modlitw (na Sądecczyźnie znanych jako różańce) pieśni, w których zmarły występuje w pierwszej osobie mają szczególną moc. – To przeprowadzenie, odprowadzenie zmarłego pomaga też w oczyszczeniu ludzi z napięcia – podkreślają muzycy. Zarówno oni, jak i psycholodzy oraz terapeuci oceniają, że współcześnie brakuje właśnie tego wspólnotowego przeżywania takich chwil. Wielu przyznaje, że w czasie wszystkich przygotowań do pogrzebu trudno im po ludzku po prostu zapłakać, wypłakać się. Nie ma na to przestrzeni, formalności i uroczystości zabierają tyle czasu i miejsca, że na zwykłe przeżycie tego, co się dzieje, nie ma już czasu. Inaczej jest wtedy, gdy wszyscy zbiorą się przy pieśniach pogrzebowych. 

– Słysząc te teksty i ich melodię łatwiej jest oddać się refleksji, a nawet medytacji – przekonują muzycy i wszyscy ci, którzy z pieśniami pogrzebowymi mają styczność. Łatwiej jest wtedy zastanowić się nad tym, co się stało, wejść w stan przeżywania straty, nieszczęścia czy melancholii. Muzyka pozwala określić i przeżyć to, co trudne do nazwania. – Te pieśni nie zamiatają pod dywan tego, co trudne, ale jednocześnie pozwalają ukoić emocje – mówią śpiewacy. Może dlatego, że wyśpiewane zostają te tematy, które z przestrzeni publicznej i naszej codzienności (także naszej świadomości) zostały zepchnięte do strefy tabu, strefy wyłącznie prywatnej, do emocji przeżywanych wyłącznie indywidualnie.  

Ta sposobność do refleksji i medytacji jest tym, co do pieśni pogrzebowych przyciąga młodych i mieszkańców większych miast. Choć wśród młodszego pokolenia nastawienie do tych pieśni jest bardzo różne. Jedni podkreślają, że niezmiernie istotne jest to, by był czas na refleksję nad stratą. Inni jednak uważają, że takie pieśni jeszcze dodatkowo wzmagają żałobę. W niektórych regionach rodziny zmarłych postanawiają nieco zmodyfikować pogrzebowe nabożeństwa i zmniejszają liczbę pieśni na rzecz różańca. Chodzi o to, by uniknąć momentów, w których może wzmóc się płacz i lament. Jednak ci z pierwszej grupy odpowiadają wtedy, że płacz jest potrzebny, a jego tłumienie tylko przeszkadza w dobrym przeżyciu żałoby.  

Sąsiedzka przysługa 

Uczestnicy i przede wszystkim prowadzący żałobne spotkania bardzo rzadko patrzą na siebie jak na artystów. A często właśnie tak postrzegają ich ci, którzy tworzą zespoły zajmujące się muzyką dawną. – Niechętnie mówią o sobie jako o śpiewakach czy wykonawcach muzyki. Swoją funkcję traktują bardziej jako sąsiedzką przysługę. Nabożeństwa prowadzą ci, którzy mają najsilniejsze głosy albo najlepszą pamięć muzyczną, ale nie traktują tego jako występu artystycznego. Jest to dla nich bardziej obywatelski obowiązek. Śpiewak pogrzebowy to funkcja społeczna. Dobrze jest, gdy takie spotkanie prowadzą przynajmniej dwie osoby. Pieśni te są bowiem bardzo długie, dźwięki się wyciąga, a to wymaga sporego fizycznego wysiłku. 

fot. EPA/ATEF SAFADI

Gromadzenie się na pieśniach wynika z głębokiego przekonania, że zmarłego trzeba pożegnać. Bywa tak, że ciało zmarłego dość wcześnie trafia do chłodni i wtedy spotkań modlitewnych już się nie organizuje. Inni stosują formę pośrednią – spotykają się mimo braku w domu ciała. Inni jednak bardzo pilnują tego, by wyprowadzić ciało z domu. To symboliczne pożegnanie z domem, wyprowadzenie z miejsca, które się tworzyło. Niektóre pieśni właśnie o tym opowiadają.  

„Wynoście mnie z domu tego, bo w nim mieszkać nie mogę”, „Do przybytku grobowego, śmierć wskazuje mi drogę” (…) Bóg polubił mą duszę, stąd do grobu iść muszę”a do rodziców „Dziękuję wam za życie, za pokarm, wychowanie, za pieczeni staranie. Zrodziliście mnie dla nieba, gdzie się dusza weseli. Smucić się wam się więc nie trzeba…”. 

Pieśni pogrzebowe bywają monotonne i zawsze są bardzo długie. Bywają takie, które mają aż trzydzieści zwrotek! To może być męczące fizycznie, ale jednocześnie pozwala się wyciszyć. Niektórzy mówią, że to nawet pomaga wyłączyć umysł. Uwaga śpiewających przenosi się ze słów pieśni na myśli o śmierci. I to się dzieje naturalnie, w trakcie śpiewania. Rodzina zmarłego – z oczywistych powodów – rzadko śpiewa, jedynie na krótko dołącza do reszty. Bywa jednak tak, że i samym śpiewakom trudno jest śpiewać. Te nabożeństwa odbywają się przecież we wsiach, gdzie większość mieszkańców (jeśli nie wszyscy) się znają. Trudno więc czasem zachować profesjonalne podejście do wykonywanej funkcji, gdy żegna się osobę znajomą, bliską, a może i przyjaciela.  

Pogrzeb to nie usługa 

Artyści z zespołów takich jak Vox Angeli, Starorzecze czy z projektu „Pieśni przejścia”, kolekcjonując pieśni pogrzebowe z różnych regionów Polski, zachowują je od zapomnienia. Dają też mieszkańcom wsi znać, że ich muzyka to coś więcej niż „sąsiedzka przysługa”. Dzięki temu ta tradycja może przetrwać jeszcze przez następne lata. Podobnie jak tradycja pogrzebowego różańca na Sądecczyźnie. W latach 90. oraz dekadę później, w czasie dość silnej migracji ze wsi do miast, można było zaobserwować powolne zanikanie tradycji pieśni pogrzebowych. Niektórzy z muzyków nazywają to wręcz grzechem pokoleniowym. Najpierw więc, wraz z przejściem do miast, zapomniano o wiejskiej i ludowej tradycji. Teraz z kolei to właśnie w miastach można spotkać tych, którym zależy na uchronieniu tych zwyczajów przed zapomnieniem i którzy z miast jadą na wieś odnajdywać te kulturowe perełki.  

fot. freepik

A pieśni te potrzebne są też mieszkańcom miast. W ostatnich dekadach, szczególnie w dużych miejscowościach, powierzyliśmy organizację i przebieg pogrzebów w ręce instytucji. Można powiedzieć więcej – w ręce firm usługowych. Dzięki temu śmierć ubraliśmy w pewne standardy, ale jednocześnie sprawiliśmy, że ostatnie pożegnanie trwa krócej i coraz mniej w nim miejsca na osobiste emocje, na ciszę, na zadumę, na bycie ze zmarłym i bliskimi. Artyści z zespołów muzyki dawnej przyznają, że często spotykają się z tęsknotą za tym, by moment odejścia był bardziej rodzinny, międzyludzki, wspólnotowy. Pieśni dawne, pogrzebowe, bardzo w tym pomagają.  

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze