Panama 2019

Fot. Wojciech Stangel OMI

Spotkałam miłość w Panamie. Nietypowa love story na ŚDM 

Było ciepłe lato, choć czasem padało, dużo wody się piło i mało się spało, tak zaczęła się wakacyjna przygoda… na Światowych Dniach Młodzieży w Panamie! Myślicie, że będzie to typowa love story? Nic z tych rzeczy, ale miłości nie zabraknie. 

W Panamie spędziłam dwa tygodnie. Najpierw z grupą innych Polaków uczestniczyłam w Dniach w Diecezjach w urokliwym miasteczku Chitré położonym 7 km od wybrzeża Zatoki Panamskiej. Potem mieszkaliśmy w stolicy Panamy, w której odbywały się wydarzenia centralne z udziałem Papieża. Jak było na ŚDM? Fantastycznie! I śmiało mogę powiedzieć, że spotkałam tam Miłość. I choć nieraz Panamczycy komplementowali mnie i moje znajome z Polski oraz zapraszali nas na kawę lub rum, to nie o taką relację mi chodzi.  

Najlepsze powitanie 

Gdy wraz z koleżanką przyjechałam do rodziny, u której przez tydzień mieszkałyśmy, gospodarze poczęstowali nas biało-czerwonym tortem z napisem „Polonia”. Przygotowali go specjalnie na nasz przyjazd. I choć nie znam języka hiszpańskiego, a „host family” polskiego, to ten gest wyrażał więcej niż tysiąc słów. 

Przeprosiny za piątek 

W Panamie każdy posiłek był dla nas niespodzianką. Panamczycy jedzą dużo bananów, ziemniaków, ryżu i kukurydzy. Mięsa u nich również nie brakuje. W piątki też spożywają potrawy mięsne, więc na śniadanie dostałyśmy chorizo – tradycyjną kiełbasę przyrządzaną z wieprzowiny. Jednak zaraz po posiłku „host mama” przyszła do nas z przeprosinami – dowiedziała się, że wielu Polaków unika w piątki takich potraw, ale w natłoku nowych wrażeń zapomniała o naszym poście związanym z upamiętnieniem śmierci Chrystusa. Obiecała, iż na kolację przygotuje rybę i tak też było. To się nazywa poszanowanie innej kultury! Brawo! 

Słońce świeci nad nami… 

W Panamie słońce świeci dużo silniej niż w Polsce. Na własnej skórze odczułam to już pierwszego dnia. Mój kark „spiekł się na raka”, mimo stosowania kremów ochronnych. Zaczerwienioną skórę zauważyła pewna Japonka, która również uczestniczyła w ŚDM. Mówiła, że ma najlepszy kosmetyk na oparzenia słoneczne i z chęcią mi go pożyczy. Ja przekonywałam, że nie trzeba, ale ona nie dała za wygraną – nie tylko posmarowała mnie kremem, ale też zrobiła delikatny masaż. Polak, Japończyk dwa bratanki, a Polka i Japonka dwie siostrzenice? Na to wygląda! 

Polska jest w naszych sercach 

W Panamie poznałam nie tylko pielgrzymujących Azjatów, ale również mieszkańców innych kontynentów. Wielu z nich przybyło do Krakowa na poprzednie ŚDM. Gdy tylko słyszeli, że jesteśmy z Polski albo widzieli naszą flagę, to z entuzjazmem nas witali, machali, robili z nami zdjęcia oraz wykrzykiwali m.in. „Polonia!”, „Dzień dobry!” czy „Cześć!”. Jednak największym hitem było odśpiewane przez nich (specjalnie dla mnie) polskie „Sto lat”. 

Sto lat, sto lat, niech żyje nam! A co? To, co nas łączy, nie dzieli. „Budujmy mosty, a nie mury”, jak mówił papież Franciszek w Panamie.  

Bez babci ani rusz 

Zimno (klimatyzacja w pomieszczeniach), gorąco (wszędzie na dworze), zimno, gorąco… Po kilku dniach takiej „huśtawki” przeziębiłam się. Zaczęłam kichać i kasłać. Z pomocą przyszła pani, u której mieszkałam w Panama City. Starsza pani martwiła się i pytała o moje zdrowie. Abuela (hiszp. babcia) przyniosła mi leki oraz wodę do popicia. Prosty gest, a robi się cieplej na sercu, nawet mimo klimatyzacji. 

I choć Miłość, którą spotkałam w Ameryce Środkowej nie miała błękitnych oczu, to i tak zapamiętam Ją na zawsze. Tak samo jak Światowe Dni Młodzieży w Panamie.  

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze