dynie

fot. Pixabay

Święto wszechobecnej dyni

Kika dni temu byłem w restauracji. Kiszki grały mi marsza, więc łapczywie sięgnąłem po kartę dań. Moim oczom ukazało się jesienne menu, a w nim: pikle dyniowe, krem dyniowy, racuchy z dyni, zapiekanka dyniowa, pierogi z dyniowym farszem, zupa ogórkowa z dynią, a na deser dyniowe Kilimandżaro.

Brakowało tam jeszcze rosołu i schabowego, oczywiście z dyni. Kiedy kelner przyszedł po zamówienie, przysłowiowym gwoździem do trumny okazał się elegancki notes ze szczerbatą dynią. Eureka! Przecież Halloween za pasem. Szybko zdałem sobie sprawę, że dynia w tych dniach jest wszechobecna. Kiedy w dzień Wszystkich Świętych odwiedziłem nekropolię w mojej rodzinnej miejscowości, na kilku grobach dostrzegłem cudowne znicze w kształcie, jakże by inaczej – dyni. Zaczęły mnie nurtować pytania: „co się z nami dzieje?”, „dlaczego tak łatwo zamieniamy to, co było normalne do tej pory, w coś, czego do końca nie rozumiemy?”.

Dynia zamiast mózgu?
Ktoś może pomyśleć, że te pytania są prowokacją. I ma rację! Mają sprawić, że w naszych głowach zamiast dyniowej papki pojawi się refleksja nad tym, czy my w ogóle potrzebujemy Halloween.
Tak to już jest, że coroczna maskarada poprzedza dzień Wszystkich Świętych. Cóż za piękny tandem! Wszak i w jednej i w drugiej „uroczystości” chodzi przecież o to samo, mianowicie o śmierć. Jednak pomimo tej analogii jest kilka subtelnych różnic. Czaszka symbolizuje śmierć. Wielu świętych przedstawia się z tym symbolem dlatego, że jest to oznaką kruchości życia i przemijania. W przeszłości pirackie statki również pływały pod trupią banderą, a esesmani na swoich mundurach również używali tego znaku. To również jest oznaka kruchości życia oraz śmierci, ale cudzej. A co oznaczają ludzkie kości, w które stroją się nasze małolaty, żeby wymusić trochę słodyczy od sąsiadów? Na pewno nie to, że nasze życie jest kruche i ulotne. Na pewno nie to, że liczy się świętość, czyli życie w zgodzie z własnym sumieniem i dawanie szczęścia drugiemu człowiekowi. Tutaj chodzi o to, żeby kogoś wystraszyć, zabawić się jego kosztem, zdobyć trochę słodyczy. Ale jest jeszcze drugie dno – biznes, i to całkiem spory. Halloween w Stanach jest drugim co do wielkości świętem, zaraz po Bożym Narodzeniu. To z kolei generuje szereg konsumenckich potrzeb, które są zaspokajane przez szeroko pojęty przemysł rozrywkowy.

Śmierć jest fajna?
Istotą Halloween jest jednak kult śmierci. Nie chodzi tu bynajmniej o przechodzenie z jednego życia do drugiego, lepszego, jak chociażby w chrześcijaństwie, ale o otoczenie czcią samej śmierci. Zatem przebierając się za różne stwory, wampiry i dyniowe monstra człowiek staje się reklamą śmierci. Dochodzimy tutaj do kolejnego paradoksu. Człowiek, który tak bardzo chce żyć, raz w roku krzyczy, że „śmierć jest fajna”, po czym powraca do rzeczywistości i następnego dnia ze łzą w oku zapala znicz na grobie bliskiej osoby, myśląc w duchu: „mógł jeszcze trochę pożyć…”

Czy dynia może być bogiem?
Rozmawiałem kiedyś z hodowcą dyń. Ten człowiek opowiadał mi, jak wiele pracy i wyrzeczeń kosztuje go uprawa. Wspominał o metodach sadzenia i pielęgnacji tego okazałego warzywa oraz o tym, że aby efekty jego pracy były spektakularne musi w środku nocy zrywać się z łóżka i dorzucać do pieca, żeby rośliny miały odpowiednią temperaturę. Początkowo nie zrobiło to na mnie wrażenia, ale zasypiając w jeden z jesiennych wieczorów uświadamiałem sobie, że ten rolnik wiele musi poświęcić. Niech raz w nocy zaśpi i cała plantacja nada się tylko na paszę dla świń. A co się stanie, kiedy przeciętny, polski zjadacz dyni, chrześcijanin, zapomni się pomodlić przed pójściem spać? Albo co się stanie, kiedy ten sam zapominalski zawieruszy w sobie pielęgnowanie tradycji Wszystkich Świętych albo zamieni pamięć o zmarłych przodkach w zabawę z pustą dynią, gdzie największym trofeum jest „psikus albo cukierek”? Nie stanie się nic. Dosłownie, w jego głowie nie powstanie żadna refleksja, po co to całe zamieszanie z Halloween, po co dynia i skąd się to wszystko wzięło. To jednak nie jest największy problem. Najbardziej bolesnym może okazać się fakt, że w naszym społeczeństwie, mimo wszystko na wskroś przenikniętym duchem chrześcijańskim, będzie pełno ludzi, dla których to właśnie dyniowe pikle są bogiem, a symbolem ich wiary będzie pusta, szczerbata dynia, która dzień po sławetnej halloweenowej rezurekcji stanie się kompostem.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze